Tajemnice łuku
Transkrypt
Tajemnice łuku
z dr Wojciechem Borkowskim, pracownikiem Państwowego Muzeum Archeologicznego w Warszawie rozmawia Agnieszka Maślińska Tajemnice łuku Agnieszka Maślińska Maślińska: − We wrześniu 1995 r. w czasie pierwszego festynu w Bisku− pinie prowadził pan pokazy strzelania z łuku oraz rzutu ostrzepem. Dlaczego właś− nie takie dyscypliny Pan wy− brał? Dr Wojciech Borkows− ki ki, pracownik Państwowego Muzeum Archeologicznego w Warszawie − Z taką propo− zycją zwrócili się do mnie organizatorzy. Kiedyś zaj− mowałem się teoretycznie strzelaniem z łuku dawnego. Pisałem pracę o grocikach, ostrzach strzał z przełomu neolitu i epoki brązu. Wte− dy zetknąłem się z łukiem, by zrozumieć, na czym pole− ga proces zaopatrywania strzał w groty... Kiedy byłem małym chłopcem strzelałem z łuku jak wszyscy rówieśnicy. Po− tanowiłem to wykorzystać. Zrobiłem kilka różnych łu− ków i wykorzystywałem je wielokrotnie − do zabawy i do eksperymentów. Jednocześnie prowadząc programy w tele− wizji wykorzystywałem je podczas prezentacji technik ło− wieckich. Natomiast z włócznią by− ło tak, że miałem grot wypro− dukowany przez mojego ko− legę − Witka Migala i posta− nowiłem go oprawić w drzew− ce. W Biskupinie była to duża atrakcja. Każdy chciał spró− bować choć raz rzucić włócz− nią, jaką widział na filmie Wa− lka o ogień. − Czy rzucanie oszczepem i strzelanie z łuku jest pana pasją? − Nie jest to pasja mojego życia, chociaż zrobienie sobie własnego łuku, jest dużą fraj− dą. Materiały ilustrujące spo− soby produkcji łuków przez Indian północnoamerykańs− Na okładce: Pokaz dawnych tańców w wykonaniu zespołu Chorea Antiqua (fotografia z I Festynu, fot. Paweł Dobies) kich zakładały indywidualny wyrób łuku dla każdego. Są tam podane wymiary łuków w odniesieniu do ciała czło− łowiec okazał się najlepszym materiałem na łuk. Tylko łuki z jesionu mogą być lepsze. Próbowaliśmy robić łuk z aka− wieka, który będzie potem ich używał. Pozwala to maksyma− lnie wykorzystać jego możli− wości i nie spowodować pęk− nięcia łuku. Wykonaliśmy z Witkiem kilka takich łuków dla naszych dzieci i dla nas i szczerze mówiąć bawiliśmy się przy tym setnie. Każde niedo− ciągnięcie w pracy, każde od− stępstwo od tego wzorca koń− czyło się niepowodzeniem. Po kilku, kilkunastu strzałach łuk pękał. Natomiast łuk wyko− nany ściśle według receptury jest bronią bardzo skuteczną. − Z jakiego drewna robił pan łuki? − Zaczęliśmy od jałowca, ponieważ na terenie rezerwatu górniczego w Krzemionkach, gdzie wykonywaliśmy pierw− sze eksperymenty, jałowca by− ło sporo i był on traktowany jak chwast. W związku z tym był wycinany co jakiś czas i mieliśmy świeży materiał. Ja− cji, był nieudany − tak twardy, że nie udało się w ogóle go napiąć. − Z czego zrobiona była cięciwa? − Prawdziwa cięciwa powin− na być zrobiona ze ścięgien bądź jelit. My oczywiście nie mieliśmy ich. W czasie festy− nu w Biskupinie używaliśmy albo dobrych sznurków albo namiastek z włókien syntety− cznych, które wystarczały do tego, by cięciwa nie rozciąga− ła się, a z drugiej strony nie pękała, była elastyczna i jed− nocześnie twarda. Pod koniec festyny byłem zmuszony uży− wać nylonowych linek. Padał deszcz, materiał mókł i pękał. − Z czego były zrobione strzały? Czy to były strzały z grocikami krzemiennymi? − Tak, oczywiście. Cała za− bawa polega na tym, że strzały posiadały prawdziwe groty krzemienne, choć może nie wszystkie były dokładnie ta− kie jak w pradziejach. Najwię− kszą atrakcją było to, że strza− ły były takie, jakimi strzela− no w mezolicie. − Czy strzały łatwo się łamały? − Bardzo łatwo. Strzela− liśmy do tarcz okrytych trzciną, w związku z tym prawdopodobieństwo trafie− nia w coś twardego nie było duże. Jednak trafiały się strzały, które po ugodzeniu w kawałek drewna pękały. − Jaka była nagroda dla strzelca, który trafił w śro− dek tarczy? − Nagrodą był kawałek krzemienia, z którego moż− na było zrobić taki właśnie grocik do strzały. − Czy zetknął się Pan w Biskupinie z kimś, kto zaj− muje się łucznictwem pro− fesjonalnie? − Na festynie był Piotr Dmochowski z Poznania, któ− ry zajmuje się łukiem − głów− nie łukiem mezolitycznym − i odtwarza dawne techniki jego wytwarzania do poważnych eksperymentów. Prowadził za− jęcia na sąsiednim stanowisku. Jego strzały wymagały znacz− nie większego nakładu pracy niż moje. − Jaki zasięg ma łuk, z którego pan strzelał? − Łuk, który odtworzyliś− my z Witkiem − łuk Indian północoamerykańskich − strze− la na odległość 100−150 m. Jest to odległość uzyskana w mar− twym strzale, kiedy strzała leci swobodnie, wypuszczoną pod kątem 45 stopni, nato− miast skuteczność tego łuku sięga ok 30 m. Są to łuki proste, czyli ani nie refleksyj− ne (wyginane w dwie strony), ani nie rewersyjne (ze wspor− nikami). W przypadku łuku prostego energia, jaka jest przekazywana na strzałę, to ok. 50% energii, którą czło− wiek zużywa na naciągnięcie łuku. W łuku blokowym jest to ok. 90%, w związku z czym łuk ten ma znacznie większy zasięg − do 40 m. − Czy podczas pokazów zdarzyły się jakieś niebezpie− czne sytuacje? − Tak, np. kiedy zupy nie dostałem − była niebezpieczna sytuacja, bo nie chciałem da− lej pracować. − A podczas strzelania? − Nie, nie. Podczas strzela− nia nie. Udało nam się unik− nąć sytuacji, w których ktoś zostałby ugodzony w pośla− dek strzałą, co jest bardzo nie− przyjemne. − Jak wyglądał Pana strój? Czy miał elementy charakte− rystyczne dla stroju łuczni− ków? − Miałem tylko ochrania− cze na nadgarstki. Uważam, że cięciwa, zwłaszcza łuku blo− kowego, może zrobić strzela− jącemu krzywdę. Miałem też kołczan, ale z reguły mi prze− szkadzał, więc go odstawiałem do momentu, kiedy zginęły mi strzały. Potem już go nosi− łem ze sobą. Czasami przebie− rałem się, żeby było atrakcyj− nie, w strój, który trudno na− zwać strojem łucznika. Nosi− łem rogi krowie na głowie lub strój, w którym występowa− łem czasem w programie Ro− binsonowie. Był to strój zwa− ny przez nas mupetta, który zakładałem ku uciesze publi− czności, na prośbę organizato− rów. − Dziękuję Panu bardzo. z dr WOJCIECHEM BORKOWSKIM BORKOWSKIM,, pracownikiem Państwowego Muzeum Archeologicznego w Warszawie rozmawiała AGNIESZKA MAŚLIŃSKA Gazeta biskupińska biskupińska, dziennik między nami barbarzyńcami. Wydawca: Wydawnictwo Dominika Księskiego"Wulkan", Pałuki, pismo lokalne, Żnin, plac Wolności 7. Naczelny redaktor: Dominik Księski. Redakcja: Dorota i Dominik Księscy. Anioł stróż: Wojciech Brzeziński. Łamanie: Dominik Księski, Marcin Kołacz. Opracowanie graficzne: Leszek Malak. Rysunki: Adriana Witucka. Adres redakcji oraz biura ogłoszeń: Biskupin, budynek muzeum, tel. 25−094. Naświetlanie i druk: Prasowe Zakłady Graficzne, Bydgoszcz ul. Wojska Polskiego 1. Akwizycja reklam: Marek Olejnik, biuro tygodnika "Pałuki" w Żninie, pl. Wolności 7, tel. (0−534) 209−28.