pobierz pdf - BIKTL Tomasz Latawiec
Transkrypt
pobierz pdf - BIKTL Tomasz Latawiec
Inżynieria Bezwykopowa KOLUMNA WIERTNICZA | FELIETON w II połowie 2010 r. Odcinek amerykański od granicy do miasta Superior w stanie Wisconsin będzie kosztował 1,2 mld USD, a jego budowa rozpoczęła się latem 2009 r. Część kanadyjska, pozostająca w budowie od 2008 r., bierze swój początek w Hardisty, około 200 km na południowy wschód od Edmonton, a następnie przebiega przez Saskatchewan i Manitobę. Duży kontrakt związany z budową otrzymała amerykańska firma Michels, która wykonała na trasie kilkanaście przekroczeń HDD dla instalacji stalowego ropociągu o średnicy 36” (914 mm). Łącznie zainstalowano metodą wiertniczą ponad 14500 m rurociągów, a długość przekroczeń znalazła się w przedziale od 400 do 1585 m. Najdłuższe wiercenie odbyło się pod rzeką Pokegama (St. Louis). W pięciu przypadkach Michels zmobilizował dwa urządzenia wiertnicze. źródło: Trenchless Technology Wielka Brytania W ramach budowy farmy Sheringham Shoal Offshore zlokalizowanej od 18 do 22 km od linii brzegowej w hrabstwie Norfolk we wschodniej Anglii wykorzystano technologie bezwykopowe. Holenderski kontraktor Visser&Smit Marine wykona przekroczenie plaży metodą HDD, doprowadzając energetyczne kable eksportowe około 320 m od brzegu Morza Północnego. Zostaną one następnie podłączone do instalacji morskiej. Do prac na morzu zostanie wykorzystany specjalny statek wielozadaniowy. Zakończenie budowy farmy zaplanowano na rok 2011. Turbiny Siemensa o mocy 3,6 MW każda zostaną zamontowane na fundamencie połączonym z dnem morza. Farma zostanie rozlokowana na powierzchni 35 km2. Całkowita zainstalowana moc osiągnie 315 MW. Energia elektryczna powinna wystarczyć do zasilenia 238 tys. domów. Dzięki ekologicznemu pochodzeniu energii do atmosfery nie zostanie wyemitowane 500 tys. t dwutlenku węgla rocznie. Projekt jest wspólnym przedsięwzięciem firm Statoil i Scira Offshore Energy Limited, a jego wartość przekracza 1,7 mld USD. źródło: Marine Technology Reporter, Offshore 247 Firma RWE AG rozważa wykorzystanie wierceń kierunkowych do instalacji kabli mających połączyć farmę wiatrową Gwynt y Môr położoną na szelfie, u wybrzeży północnej Walii z podstacją elektryczną na lądzie. Farma ma powstać pomiędzy 2011 a 2014 r. Będzie w stanie zasilić 500 tys. walijskich domów. Sześć kabli będzie wymagało poprowadzenia pod dnem morza, umocnieniami brzegowymi w Pensam oraz linią kolejową. Prace HDD planowane są na 16 tygodni. Farma Gwynt y Môr będzie jednostką położoną 13–15 km od wybrzeża. Na morzu zostanie zainstalowanych 208 turbin o łącznej mocy 576 MW. Energia będzie dostarczana na ląd i włączona do sieci National Grid. Farma jest trzecią z kolei, z dziewięciu planowanych elektrowni wiatrowych w tej części Wielkiej Brytanii. W pierwszych dniach grudnia 2009 r. oficjalnie otwarto Rhyl Flats Wind Farm położoną w Zatoce Liverpoolskiej. Podobny projekt jest zaplanowany w Stanach Zjednoczonych. Morska elektrownia wiatrowa Cape Cod w stanie Massachusetts będzie składać się ze 130 turbin o mocy 3,6 MW każda. HDD posłuży do podłączenia się do morskiego kabla, ale także do wykonania 21 km instalacji na lądzie. Projekt oczekuje na autoryzację federalnego urzędu do spraw energii. źródło: RWE Redaguje: Robert Osikowicz 22 marzec - kwiecień Ach, gdyby nie ten FIDIC... Odnoszę takie wrażenie, wsłuchując się w odgłosy z bezwykopowego rynku, że całe zło, które uniemożliwia sprawną realizację kontraktów to Warunki Kontraktowe FIDIC, będące częścią umów o roboty w sprawie zamówień publicznych. I to zarówno „RB” (czerwona książka) jak i „YB (żółta książka). Najdziwniejsze i całkiem dla mnie niezrozumiałe jest to, że odgłosy te dochodzą przede wszystkim z kierunku od zamawiających! Tak, tak. Z tamtego, jakże niespodziewanego kierunku. Nie od wykonawców, tylko od zamawiających. A przecież to zamawiający ustalają kontraktowe „reguły gry”, nie pozostawiając wykonawcom zbyt dużego pola do manewru. To oni przygotowują siwuzety, w których jedną z najważniejszych części jest projekt umowy, jaką zamierzają zawrzeć z wybranym wykonawcą po rozstrzygnięciu postępowania przetargowego. I to oni decydują, czy kontrakt będzie realizowany w formule „zaprojektuj i wybuduj”, czy „wybuduj na podstawie projektu dostarczonego przez zamawiającego”, podobnie jak to, czy zastosowanie znajdą na danym kontrakcie osławione Warunki Kontraktowe FIDIC, czy nie. Niezależnie od tego, czy dane zadanie jest dofinansowywane z funduszy unijnych, czy tylko z własnych środków. Bo, wbrew obiegowym opiniom, nie ma obowiązku stosowania FIDIC’a dla inwestycji, do których Unia dorzuca nam trochę grosza. Jako orędownik upowszechniania FIDICowskich wzorców, jestem bardzo zadowolony z faktu, że tak często można się z nimi spotkać w szeroko rozumianej branży budowlanej, do której renowacje bezwykopowe zaliczać należy. Ale FIDIC ma to do siebie, że składa się z dwóch części – Warunków Ogólnych i Warunków Szczególnych. O ile te pierwsze nie są zmieniane przez zamawiających (bo być nie mogą!), to te drugie wręcz powinny być przez nich przygotowane w taki sposób, aby dostosować kontrakt do indywidualnych wymagań formalno-prawnych, technicznych i ekonomicznych poszczególnych zamawiających. Ale powinno się to odbywać w sposób przemyślany i świadomy oraz zrównoważony dla stron kontraktu. Bowiem FIDIC to wzór, który tak długo będzie dobrym wzorem, jak długo nie będą zmieniane jego podstawowe założenia, będące najbardziej zauważalną zaletą. Można do nich zaliczyć równomierne obciążanie zamawiających i wykonawców obowiązkami i prawami oraz dbanie o to, by żadna ze stron nie była zbyt uprzywilejowana, a także, by ryzyka były rozłożone równomiernie na strony. Niezaprzeczalnymi zaletami są także spójność poszczególnych klauzul i zapisów, kompletność regulacji i bezwzględny nakaz dostosowania do praw krajowych. Nie bez znaczenia jest też szczegółowo opisany mechanizm rozwiązywania i rozstrzygania sporów, które w trakcie realizacji kontraktów mogą się przecież pojawiać. No i na koniec jeszcze wprowadzenie funkcji Inżyniera, który w założeniach twórców tych Warunków miał administrować kontraktem i służyć swoim doświadczeniem przy realizacji kontraktu oraz go rozliczać. 2 / 2010 [32] KOLUMNA WIERTNICZA FELIETON Lot koszący Jeszcze raz przypomnę, że jedynie zamawiający są odpowiedzialni za przygotowanie postępowania przetargowego, wybór trybu, opisanie przedmiotu zamówienia i zaproponowanie warunków na jakich przyszły kontrakt będzie realizowany. W tym wybór Warunków Kontraktowych FIDIC (jeśli się na nie zdecydują) i za dostosowanie ich do specyfiki robót, będących przedmiotem tego zamówienia. Skąd zatem te odgłosy, skąd ten lament i utyskiwania skoro prawie wszystko zależy od zamawiających? Trudno jest to objąć inżynierskim rozumem… Ale cóż, jak to często powtarzam życie jest pełne niespodzianek i zdarzeń, których ogarnąć się nijak nie da. Zawodowe życie także. I o tym miałem ostatnio okazję przekonać się na własnej skórze. Po kilkunastu miesiącach letargu i lekkiego oderwania się od renowacyjnej rzeczywistości, los poprowadził mnie bowiem ku nowym wyzwaniom związanym z realizacją pewnego kontraktu – bezwykopowego właśnie. Chyba moje oderwanie nie było takie lekkie, skoro po pierwszych kontaktach z personelem zamawiającego doznałem dziwnego uczucia, jakoby jakaś niewidzialna moc przeniosła mnie w całkiem nierealny byt. Kontrakt ów zaczęliśmy realizować dlatego, że wygraliśmy publiczne postępowanie przetargowe, w wyniku czego doszło do podpisania umowy pomiędzy zamawiającym i wykonawcą w sprawie tego zamówienia publicznego. Nasz zamawiający, odpowiedzialny za przygotowanie postępowania przetargowego, opisał przedmiot zamówienia za pomocą projektu budowlanego i specyfikacji technicznych wykonania i odbioru. Oraz zaproponował umowne warunki kontraktowe „RB – wybuduj na podstawie projektu dostarczonego przez zamawiającego”. I wszystko byłoby OK, gdyby nie starał się być zamawiającym z krwi i kości. Takim, który wie najlepiej jak zmienić coś, co już jest dobre na jeszcze lepsze. Zaczął więc majstrować przy tych czerwonych warunkach i tak je pozmieniał, że wielu z wykonawców na etapie postępowania przetargowego skorzystało z danego im przez ustawę Pzp prawa do zadawania pytań, mających na celu wyjaśnienie treści i wymagań SIWZ. My też z tego skorzystaliśmy i kilkadziesiąt pytań zadaliśmy. Wiele z nich dotyczyło, niepotrzebnych naszym zdaniem, ingerencji zamawiającego w Warunki Ogólne. Bowiem z doświadczenia nabytego na innych kontraktach wiemy, że im bardziej są one zmieniane, tym gorzej i trudniej będzie się je później (warunki) wypełniało w trakcie realizacji robót. Nie ma sensu w tym miejscu wspominać o Inżynierze, który owszem, jest przywołany w tym kontrakcie, ale bardzo ograniczono jego samodzielność w wypełnianiu fidicowskich obowiązków. marzec - kwiecień Inżynieria Inżynieria Bezwykopowa Bezwykopowa Pozostało mu jedynie przywdziać mundur listonosza i dostarczać korespondencję obu stronom. Niestety, ani nasze ani innych wykonawców propozycje nie znalazły uznania zamawiającego – nie zmienił on swoich wymagań i niektórych bezsensownych sformułowań. Wobec tego musieliśmy pogodzić się z myślą, że jak wygramy to postępowanie, to po prostu będziemy przestrzegać tych warunków narzuconych i tyle. No i wygraliśmy ten przetarg, podpisaliśmy kontrakt i przystąpiliśmy do jego realizacji. I właśnie wtedy zostałem przeniesiony w nierealny byt. Obudziłem się bowiem w jakimś dziwnym miejscu (teren budowy), gdzie ten, który wymyślał zasady i je narzucał drugiej stronie, sam nie chce się z tymi zasadami pogodzić! A te zasady to Warunki Kontraktowe, które powinny jasno określać obowiązki i prawa stron podczas realizacji robót, wskazywać system komunikacji, ustalać terminy dla poszczególnych czynności i takie tam podobne. Jakież było zdziwienie pani od zamawiającego, gdy okazało się, że to nie inspektor nadzoru ma nam przekazać teren budowy, tylko zamawiający (oczywiście odpowiednio reprezentowany) ma przekazać wykonawcy prawo dostępu do terenu i wszystkich jego części. Jakie zdenerwowanie wywołała moja prośba o przedstawienie pełnomocnictw i cesji Inżyniera (osoby prawnej) dla rezydenta i jego asystentów (osób fizycznych). Nie uwierzycie także i w to, że zamawiający nie chce się pogodzić z faktem, iż Inżynier musi uzyskiwać jego pisemną aprobatę przed podjęciem działań wynikających z 11 (słownie: jedenastu) klauzul Warunków Kontraktu, na co zwracamy uwagę za każdym razem, gdy dostajemy jakieś decyzje Inżyniera w sprawach tych 11 klauzul, ale bez tej nieszczęsnej pisemnej aprobaty. Według naszego zamawiającego to my działamy niekontraktowo, bo stale na coś, co jest zapisane w kontrakcie, zwracamy uwagę i próbujemy postępować zgodnie z wymaganiami tam zapisanymi. I próbujemy nakłonić do takiego samego działania drugą stronę oraz jej personel. Doszło do tego, że działając stale zgodnie z wymaganiami tych Warunków i próbując nakłonić do takiego samego działania drugą stronę i jej personel, jesteśmy odbierani jako „pieniacze”. A na ostatniej naradzie koordynacyjnej usłyszałem od tej pani, przeuroczej zresztą, że wszystko byłoby super, gdyby nie ten FIDIC, który nie wiadomo, po co komplikuje sprawę. Na to nie znalazłem żadnych logicznych argumentów, przemawiających na korzyść FIDIC’a, bo to przecież nie wykonawca uparł się na te Warunki, tylko zamawiający, który teraz żali się na swój ciężki los. Ach, gdyby nie ten FIDIC… Jakże piękna byłaby nasza renowacyjna rzeczywistość! Na szczęście, w innych miastach spotykamy się z odmiennym podejściem do podobnych spraw i innymi przeuroczymi paniami od zamawiających, które dostrzegają w FIDIC’u znacznie więcej dobra niż zła. I o to chodzi! Tomasz Latawiec 2 / 2010 [32] 23