Osoba Pojęcie - prof. Dr hab. Piotr Liszka CMF

Transkrypt

Osoba Pojęcie - prof. Dr hab. Piotr Liszka CMF
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
o. prof. Dr hab. Piotr Liszka CMF
51-611 Wrocław, ul. Wieniawskiego 38
www.piotr-liszka.strefa.pl
+ Osoba Pojęcie filozoficzne pomagające poznawać treści wiary. „Człowiek w
granicach sobie właściwych interpretuje i zgłębia treść wiary, używając
analogii i pojęć zaczerpniętych z filozofii (np. osoba, natura, substancja,
godność, odpowiedzialność itp.). Jest on także zdolny, poniekąd niezależnie
od wiary, poznać prawdy stanowiące przedmiot religii, jak np. istnienie Boga,
możliwość objawienia, niematerialność i nieśmiertelność duszy, sumienie,
prawo moralne /Zagadnienia te na gruncie filozofii są rozpatrywane w
ramach filozofii Boga, filozofii religii, antropologii filozoficznej/. Prawdy te
stanowią racjonalne przesłanki wiary (łac. praeambula fidei) i jako takie
ukazują z jednej strony naturalną otwartość rozumu na rzeczywistość
nadprzyrodzoną, a z drugiej postulują racjonalność jako jeden z elementów
konstytutywnych wiary. Udziela ona rozumowi nowej siły poznawczej,
doskonali go, i to nie tylko w relacji do tego, co nadprzyrodzone, lecz także
ułatwia mu zgłębienie najbardziej podstawowych prawd naturalnych,
ukazując
ostateczne
perspektywy
życia,
nieśmiertelności,
dobra,
jednocześnie uświadamiając mu jego ograniczenia. Wzajemne odniesienia
religii i filozofii w ich komplementarności w sposób znakomity ujmuje jeden
ze współczesnych autorów: „Doświadczenie uczy, że religia stale znajduje się
w niebezpieczeństwie przesądu, dogmatyzmu czy obskurantyzmu, jeśli nie
stanie twarzą w twarz z innymi aspektami życia i nie spotka konstruktywnej
krytyki filozoficznej. Krytyka ta przyjść może z zewnątrz w formie filozoficznej
interpretacji twierdzeń religijnych i od wewnątrz – z teologii czułej na
filozoficzne impulsy. W celu uniknięcia przez religię izolacji konieczny jest
zatem krytyczny kontakt z kulturą i wiedzą ze źródeł «świeckich». Filozofii
także zagraża pokusa samouwielbienia. Bez – jeśli tak rzec można – ukłucia
religii czy zogniskowania przedmiotu filozofii wokół ostatecznych problemów
egzystencji ludzkiej, cofnie się ona li tylko do samej techniki pytań o metodę i
formę. Struktura formalna kryć może w sobie nieskończoną fascynację,
szczególnie wtedy, gdy nie ma konieczności zakotwiczenia jej w realnej
rzeczywistości. Kiedy filozofia gubi kontakt z religią, istnieje wielkie ryzyko
zredukowania i stopniowego wyeliminowania z przedmiotu badań przyczyn
ostatecznych” /J.E. Smith, Spotkanie filozofii z religią, „W drodze” 11 (1983),
s. 4/” /M. Kiwka, Rozumieć filozofię, atla 2, Wrocław 2007, s. 139/. „Aby
niniejsze rozważania nie pozostały jedynie na płaszczyźnie czysto
teoretycznych dywagacji, wartościowe wydaje się ukazanie, jak zagadnienie
relacji rozumu i wiary, religii i filozofii kształtowało się w chrześcijaństwie,
gdzie problemowi temu poświęcono szczególnie wiele miejsca i uwagi”
/Tamże, s. 140.
+ Osoba Pojęcie kształtowało się najpełniej na kanwie nauki o Bogu. „Tym
samym „osobą” (hipostasis, prosopon, persona, suppositum) w najbardziej
właściwym znaczeniu stawał się Bóg. Człowiek był nią tylko w znaczeniu
pochodnym i analogicznym, czyli bardziej niepodobnym niż podobnym. Żeby
jednak nie rozbić Natury Bożej, w trynitologii stworzono (św. Augustyn i św.
Tomasz z Akwinu) pojęcie substancji jako „relacji”, co dla Arystotelesa byłoby
1
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
bez sensu: substancja nie mogła być relacją i relacja nie mogła być
substancją, bo relacja to przypadłość. Tutaj zaś substancja była relacją, np.
subsystentny Ojciec jest osobą przez to, że jest relacją rodzenia względem
Syna. Była to jednak rewolucja w rozumieniu osoby. Osoba bowiem
realizowała swoją istotę przez bycie odniesioną w całości do kogoś drugiego
na podstawie tej samej natury ontycznej. Przede wszystkim dało to początek
koncepcji „osoby społecznej” (Cz. S. Bartnik)” /Cz. S. Bartnik, Dogmatyka
Katolicka, t. 1, Redakcja Wydawnictw KUL, Lublin 2000, s. 404/. „Określenie
personalistyczne. Właściwa personologia musi za wszelką cenę łączyć stronę
ontologiczno-obiektywną: existens, subsistens, obiectum ze stroną jaźniowosubiektywną: aliquis, ego, subiectum. Osoba zatem to byt subsystujący jako
ktoś (subsistens ut aliquis, ut ego) lub ktoś jako istniejący i subsystujący
(aliquis ut existens et subsistens) czy też ego subsystujące (ego subsistens).
Można też powiedzieć, że osoba to byt istniejący na sposób kogoś albo „ja” na
sposób istniejącego: istniejący jako Ktoś lub Ktoś jako subsystujący. Osoba
jest to ktoś subsystujący w jaźń; „ja” subsystujące bimodalnie: cieleśnie i
duchowo; jest to ekstaza ontologiczna ciała i duszy w syntezie; jest to
prasynteza jaźni i istnienia w nieskończoność immanencji i transcendencji
(Cz. S. Bartnik). W każdym razie współczesne określenie osoby musi łączyć w
jedno aspekt przedmiotowy i aspekt podmiotowy (ten drugi też jest
rzeczywistością, tylko na inny sposób)” /Tamże, s. 405.
+ Osoba Pojęcie teologiczne występujące szczególnie wyraźnie w trynitologii,
chrystologii, antropologii a także w teologii moralnej. O godności osoby
ludzkiej mówi wyraźnie Gaudium et Spes (Carlos-Josaphat Pinto de Oliveira,
Éthique chrétienne et dignité de l’homme, Éd. Universitaires, Fribourg 1992,
s. 149). Sobór streszcza naukę Ojców Kościoła o godności człowieka /L.
Sentis, Penser la personne, „Novuelle revue théologique” 116 (1994) 679-700,
s. 679/. Łacińskie słowo persona oznacza maskę, tak samo jak słowo greckie
prosopon. Cycero rozciągnął znaczenie tego słowa z teatru na całe
społeczeństwo. Osoba to już nie tylko maska lub rola teatralna, lecz rola
spełniana przecz człowieka w społeczeństwie. Boecjusz zwrócił uwagę na
podmiotowość, osoba to podmiot rozumny /Tamże, s. 686/. Akcent został
przeniesiony ze sfery zewnętrznej na wewnętrzną (le sous-jacent), na to, co
spoczywa u podłoża [Idąc w tym kierunku dochodzimy do substancji, osoba
jest rozumiana jako substancja relacyjna (hypostasis). Do tego trzeba dodać
akcentowanie relacji, gdzie osoba jest rozumiana jako relacja subsystentna,
czyli relacja mająca swój substancjalny fundament, relacja osadzona na
fundamencie substancjalnym]. Nie można ograniczyć się do opisu tego, co
dostrzegalne zmysłami, trzeba pytać o głębię, o istotę rzeczy /Tamże, s.
687/. Wszystkie te wymiary wspominane są przez Ojców Kościoła, począwszy
od Tertuliana (J. Moingt, Théoloqie trinitaire de Tertullien, Aubier Montaigne,
Paris 1966; zwłaszcza t. 2, 551-674). Dzieło Tertuliana Adversus Praxean,
zredagowane w latach 212-213 zajmuje się kwestią osób Trójcy Świętej.
Prakseasz był modalista, a nie monarchianistą czy patrypasjanistą.
Modalizm rozumie prosopon tylko w aspekcie działań, czyli właściwości
zewnętrznych. Trójca święta to trzy sposoby działania jednej hipostazy. Św.
Bazyli Wielki odróżnia właściwości zewnętrzne od wewnętrznych (osobowość)
/Tamże, s. 688/. Tertulian mówił, że Chrystus jest „osobą stworzyciela”
(persona Creatoris). [Klemens I mówił o Stworzycielu-Bogu oraz o Jezusie
2
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
Chrystusie]. Tertulian w ten sposób odpowiadał Marcjonowi (Adverus
Marcionem), który głosił, że Bóg Nowego Testamentu – Ojciec jest kimś innym
niż Bóg Starego Testamentu. Nowy testament według Tertuliana jest
kontynuacją pierwszego Przymierza, a Chrystus nie jest przeciwieństwem,
lecz obrazem Boga. Przy czym Chrystus to nie tylko zespół zjawisk
objawiających Boga Ojca (maska, prosopon), lecz ktoś odrębny, prawdziwie
istniejący w niezależności personalnej /Tamże, s. 689/. Może nawet
zachodzić sytuacja odwrotne: trzy osoby różne działają wspólnie i w tym
sensie mają jedną rolę zewnętrzną, jedną maskę, jedno oblicze (prosopon,
osoba) /Tamże, s. 690/. Jedna osoba (hipostaza) może mieć trzy oblicza, ale
też trzy osoby mogą mieć jedno i to samo oblicze (działanie). Chrystus jest
tak samo stworzycielem, jak Ojciec /Tamże, s. 691.
+ Osoba pojęciem centralnym filozofii Karola Wojtyły. Dojrzewanie poglądów
Karola Wojtyły ujawnia krystalizowanie się w nich pewnego głębszego sensu
historiozoficznego. Głosi on, że kryzys kultury jest kryzysem człowieka, który
zatracił świadomość własnej prawdy, będącej zarazem prawdą o nim samym
jako o osobie i prawdą o całym bycie. Prawda i osoba – to dwa centralne
pojęcia tej filozofii i teologii. Ich zarzucanie lub deformacja w mentalności
europejskiej zaowocowały marksizmem oraz liberalizmem, których wspólnym
korzeniem jest prymat siły, realizującej dowolnie wybrane wartości (interes
klasy, zysk, przyjemność itd.) W063.1 11.
+ osoba pojęciem filozoficznym pomocnym dla rozwinięcia terminologii
trynitarnej. „Dla sformułowania dogmatu Trójcy Świętej Kościół musiał
rozwinąć własną terminologię za pomocą pojęć filozoficznych: "substancja",
"osoba" lub "hipostaza", "relacja" itd. Czyniąc to, nie podporządkował wiary
mądrości ludzkiej, ale nadał nowy, niezwykły sens tym pojęciom,
przeznaczonym odtąd także do oznaczania niewypowiedzianej tajemnicy,
która "nieskończenie przekracza to, co my po ludzku możemy pojąć".” KKK
251
+ Osoba pojęciem istniejącym tylko wraz z pojęciem wspólnota. W miarę jak
Trójca Święta oświetla świat z góry, można czynić korektę pojęcia wspólnota,
czyniąc je coraz bardziej adekwatne do pierwowzoru. Trzeba sobie zdać
sprawę, że prawdą jest nie tylko to, że pojęcia naturalne służą jako szata dla
przekazywania Objawienia, lecz również poprzez Objawienie generowane są
nowe pojęcia, a pojęcia naturalne mogą ulegać modyfikacji. Pojęcia osoba i
wspólnota nie istnieją w separacji, lecz wzajemnie są od siebie zależne,
tworzą zamknięty układ znaczeniowy. Nie ma bowiem wspólnoty bez osób i
nie ma osoby bez wspólnoty. Ta wzajemność jest rdzeniem wszelkiej
antropologii, która w tym aspekcie bardziej niż w innych aspektach jawi się
jako obraz stworzony tajemnicy trynitarnej. Trójca jest poznawana nie tylko
w refleksji bezpośredniej, z zastosowaniem wąskiego języka trynitarnego, lecz
również pośrednio, z wykorzystaniem całego bogactwa antropologii (i
odwrotnie). B123 3
+ Osoba pojęciem kontrowersyjnym. Przedmiot kontrowersji w dyskusji
zwolenników filozofii procesu z kontynuatorami św. Tomasza z Akwinu to,
np. specyficzne (niezgodne z Tomaszowym) rozumienie substancji, z czego
wynika zarzut statycznego ujmowania bytu; zwracanie uwagi na
przestarzałość i nieadekwatność niektórych pojęć – „akt”, „forma”,
„przypadłość”, „osoba”, „natura”; za małe posiłkowanie się zdobyczami nauk
3
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
przyrodniczych; krytyka klasycznego teizmu i próba zastąpienia go jakąś
inną formą refleksji o Bogu: Jego istnieniu i naturze – przede wszystkim,
krytyka tomistycznej koncepcji transcendencji Boga przesłaniającej fakt Jego
immanencji. F1 8
+ Osoba pojęciem kształtującym się w długim procesie. „W kulturze greckorzymskiej idea „osoby” kształtowała się głównie na płaszczyźnie religii,
filozofii i teatru. Często te wszystkie trzy płaszczyzny zlewały się w jedną
całość. I tak „maska” oznaczała jakieś bóstwo, aktora oraz ideę. W teatrze
greckim maski w pierwszej zaraz fazie przedstawiały różne role, partie i
kreacje, czyli dramatis personae. Stąd następnie maska oznaczała całą
jakość postaci, osobistość lub czyjeś uosobienie, np. Zeusa, Janusa, Apolla
lub Ananke. „Maska króla” – Prosopon basileos, persona regis zaczęła z
czasem oznaczać w dosłownym sensie osobę jakiegoś króla lub króla w ogóle.
Ale pozostawała jeszcze odległość pomiędzy postacią przedstawianą a
aktorem, między osobistością, figurą czy rolą społeczną a faktycznym
człowiekiem. Toteż stoicy pierwsi starali się zmniejszyć tę odległość przez
teorię, że świat jest ogromną sceną, wzniesioną przez Bóstwo, a każdy
człowiek ma powierzoną sobie pewną partię do odegrania na niej. Partia
(rola) zadana przez Boga stanowi prawdziwą naturę, charakter i los
człowieka, stanowiąc go takim właśnie, jakim jest” /Cz. S. Bartnik,
Personalizm, wyd. 2, Lublin 2000, s. 71/. Rola zadana przez Boga stanowi
prawdziwą naturę, charakter i los człowieka, stanowiąc go takim właśnie,
jakim jest. „Stąd dla stoików prosopon – persona nie jest pustą
personifikacją, wymyśloną sobie przez człowieka, lecz raczej jest jego
prawdziwą, indywidualną istotą. Oczywiście, ta osobowość pozostaje pewną
tajemnicą dla innych i dla siebie samej, nie może być „rozszyfrowana” przed
swoim czasem (kairos) i wyjaśnia się dopiero u kresu, działając pod
kierunkiem Opatrzności Bożej. I tak stoicka koncepcja osoby jest religijna,
wewnętrzna, całościowa i dynamiczna. Ale jest tak niewolniczo poddana
koniecznym planom z góry, że brak jej pełnej miary godności. Dużą
natomiast zasługą stoików było utworzenie pojęcia „osobowości etycznej”,
gdyż według nich ten człowiek stawał się persona, który odgrywał swą rolę
(partię) poprawnie przez zharmonizowanie swoich popędów i postępowań z
powszechnym i rozumnym ładem natury. „Osoba” zatem miała być realizacją
ładu kosmicznego, biologicznego, społecznego i etycznego” Cz. S Bartnik,
Personalizm, wyd. 2, Lublin 2000, s. 72.
+ Osoba pojęciem kształtującym się w długim procesie. „Wydaje się, że
najbardziej właściwe rozumienie osoby zaczęło się kształtować w kulturach
Basenu Morza Śródziemnego na gruncie tradycji mezopotamskiej,
hebrajskiej, greckiej i rzymskiej. Ale i tu miał miejsce cały skomplikowany i
długotrwały proces. […] Terminologia „osoby” w Grecji i w Rzymie rodziła się
od początku na gruncie ogólnojęzykowym, […] oraz na gruncie ujęć
szczególnych” Cz. S. Bartnik, Personalizm, wyd. 2, Lublin 2000, s. 69. „Już w
II tysiącleciu w kulturze helleńskiej kręgu egejskiego występował ważny
termin prosopon. Etymologicznie pros ope to „wokół oczu”, „względem lic”,
„na wejrzenie”, jak polskie „ob-licze”, „w-obec”, „okrągłość twarzowa”. Stąd
na początku oznaczał lice, twarz, wejrzenie wyrażające „ja” człowieka, a
następnie bycie w relacji do innego, fasadę, pozycję społeczną, osobistość,
reprezentanta społeczności (miasta), no i maskę w teatrze. Odpowiedni
4
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
termin łaciński persona, prawdopodobnie pochodzenia etruskiego (phersu)
miał oznaczać również maskę, która u mówcy igrzyskowego wskazywała na
jakąś typową czynność lub typ ludzkiego charakteru. F. Altheim uważał, że
phersu było nazwą bóstwa podziemnego świata; stąd ten, kto przywdział jego
maskę, zwał się phersu, persona, a więc ktoś odgrywający specjalną,
konkretną i indywidualną rolę, przede wszystkim rolę Bóstwa. Ale jest to
tłumaczenie wątpliwe. Jeszcze trudniej przyjąć hipotezę A. Brücknera, że
persona wywodzi się od złożenia: per se (dla siebie). W Rzymie już za czasów
Cicerona (zm. 43 prz. Chr.) przyjęło się słowo persona oznaczające charakter
i rolę człowieka w życiu publicznym. Boethius tłumaczył wyraz persona od
personare (per – sonare) – rozbrzmiewać, dźwięczeć, wydawać dźwięk przez
maskę. Ale i to tłumaczenie wydaje się błędne. W końcu II wieku po Chr.
Słowo persona weszło szeroko do prawodawstwa i oznaczało podmiot prawa,
godność danej jednostki ludzkiej lub obywatela w odróżnieniu od non
persona lub res (rzecz). Niewolnik był zaliczany do res, a nie do persona”
Tamże, s. 70.
+ Osoba pojęciem nieokreślonym jeszcze u Augustyna. Augustyn nie
operował odpowiednim pojęciem osoby, „która wówczas na Zachodzie była
pojmowana najczęściej albo jako rola w dramacie, albo jako „indywidualna
natura rozumna”. Brakło przede wszystkim kategorii jaźni, a także więzi
społecznej. Jego naukę ratowało przeprowadzenie analogii między Trójcą a
człowiekiem. Tak stworzył trynitologię „psychologiczną” na bazie analogii do
psychiki ludzkiej. Człowiek – według Augustyna – jest wielorakim odbiciem
Obrazu Trójcy, zwłaszcza w sferze psychologicznej: Byt (esse) – Ojciec, poznanie (nosse) – Syn, dążenie (velle) – Duch Święty; albo umysł (mens),
działalność poznawcza (notitia), miłość (amor); albo pamięć (memoria –
Ojciec), rozumienie (intellegentia – Syn), wola (voluntas – Duch Święty).
Człowiek stanowi pewną analogię wobec Trójcy Świętej: jest jedną substancją, ale o tych trzech relacjach wewnętrznych, tworzących życie osobowe
(A. L. Krupa, I. Różycki, T. Wilski). Biskup Hippony mówił tylko o Trójcy
transcendentnej – jaka ona jest w sobie samej. Nie zajmował się Trójcą w
ekonomii zbawienia, w historii, w życiu duchowym. Przy tym Jezus z
Nazaretu wydawał się trochę sztucznie „doczepiony” do Trójcy. Dlatego Trójca
„na zewnątrz” jest przede wszystkim jednością, „jednym Bogiem”. W tym
duchu potem św. Anzelm (zm. 1109), augustynik, sformułuje zasadę: „In
divinis omnia sunt unum, ubi non obviat relationis oppositio” (W Bogu
wszystko jest jednym, gdzie tylko nie zachodzi opozycja relacji; DH 1330)”
/Cz. S. Bartnik, Dogmatyka Katolicka, t. 1, Redakcja Wydawnictw KUL,
Lublin 2000, s. 208.
+ Osoba pojęciem niewykształconym, w islamie. Chrześcijańskie doktryny
Wcielenia i Trójcy zostały przez Koran odrzucone, gdyż nie można ich poznać
ani udowodnić. Islam jest swoistą filozofią, nie przyjmuje istnienia Tajemnic,
których człowiek nie może poznać o własnych siłach, swoim rozumem. „Boga
doznawano tu jak w judaizmie – jako moralny imperatyw. Allach z Koranu
jest jednak bardziej bezosobowy niż YHWH. […] Koran stale napomina
muzułmanów […] wysiłkiem wyobraźni wini przenikać przez fragmentaryczny
świat, aż dojrzą całą potęgę pierwotnego bytu, owo transcendentna
rzeczywistość, która przepaja wszelkie rzeczy” /K. Armstrong, Historia Boga.
4000 lat dziejów Boga w judaizmie, chrześcijaństwie i islamie, Prz.. B.
5
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
Cendrowska (A history of God. The 4000-Year of Judaism, Christianity and
Islam, 1993), Warszawa 1995, s. 164/. „Język arabski nastręcza tłumaczom
wiele problemów, nawet literatura czy wypowiedzi polityków, dotyczące
spraw przyziemnych, w tłumaczeniu na przykład na angielski brzmią
sztywno i obco, a tym samym odnosi się to do Koranu, napisanego prozą
bardzo skondensowaną, wysoce aluzyjną i nieprzejrzystą. Zwłaszcza
początkowe sury sprawiają wrażenie, jakby język ludzki uległ zmiażdżeniu i
rozpadł się pod naporem bóstwa. Muzułmanie często zauważają, że czytając
przekład Koranu odnoszą wrażenie, jakby mieli przed oczami inne dzieło,
gdyż ginie wówczas całe piękno języka arabskiego. Jak sama nazwa
wskazuje, Koran przeznaczony jest do recytacji, a dźwięk języka przede
wszystkim decyduje o wrażeniu, jakie wywiera. Muzułmanie powiadają, że
gdy słyszą sury, wyśpiewywane monotonnie w meczecie, czyją, jak ogarnia
ich boski wymiar dźwięku, tak jak Muhammada na górze Hira Gabriel
ogarnął uściskiem lub przesłonił mu horyzont. Koranu nie czyta się jak
źródła informacji. Ma on wzbudzić poczucie boskości, toteż nie można
zapoznawać się z nim w pośpiechu. […] Muzułmanie twierdzą, ze podchodząc
do Koranu we właściwy sposób doznaje się poczucia transcendencji,
najwyższej rzeczywistości, leżącej poza przemijaniem i ulotnymi zjawiskami
doczesnego świata. Czytanie Koranu jest zatem ćwiczeniem duchowym”
/Tamże, s. 165.
+
Osoba
pojęciem
odrzuconym
przez
ewolucjonizm.
„dogmat
ewolucjonistyczny stanowi podstawę nie tylko wszechwyjaśniającej teorii
rozwoju życia. Jeśli przyjmiemy, że niższe formy biologiczne dały początek
wyższym, łatwo cofnąć się do samego początku życia i wysunąć
przypuszczenie, że materia żywa jest tylko wyższym szczeblem rozwoju tego,
co nazywamy materią martwą. Dzieje życia wpiszą się wtedy w historię
ewolucji materii jako takiej, czyli wszechświata […] Teoria, która wyjaśnia
całą historię wszechświata, musi wyjaśniać jego teraźniejszość. Nic więc
dziwnego, że jej zwolennicy zechcieli w pewnej chwili wyjaśnić oprócz
pochodzenia także obecny status ludzkości” /R. Piotrowski, Wstęp do
wydania polskiego, w: P. E. Johnson, Sąd nad Darwinem, Warszawa 1997,
7-14, s. 12/. „Oto czemu Dennet stwierdził jeszcze, iż ewolucjonizm jest
uniwersalnym rozpuszczalnikiem, który szybko przetrawił ściany swojego
pojemnika. Twierdzenia Darwina musiały rozprzestrzenić się poza biologię.
Tyle, że na jej terenie były lepiej lub gorzej sformułowanymi i uzasadnionymi
hipotezami naukowymi. Poza biologią dają wyjaśnienia, które dotąd były
zastrzeżone dla systemów religijnych. Wyjaśniają pochodzenie życia,
człowieczeństwa, rozumu i moralności. Co więcej, jest to wyjaśnienie
pociągające swoją prostotą. Każdemu wydaje się, że rozumie np. darwinizm
czy inną wersję transformizmu. Szkoda tylko, że tak niewielu rozumie jego
konsekwencje. Alain Besançon w Pomieszaniu języków (Wszechnica
Społeczno-Polityczna, 1989) pisze o ideologiach jako tworach gnostyków
szukających oparcia w naukach przyrodniczych. Stwierdza, że ludzie
prawdziwie wierzący przyjmują świat jako dany, a sama ich wiara jest
wynikiem świadomej decyzji. W gnozie rzecz ma się przeciwnie: przyjmuje się
system wierzeń (często z racji jego złudnej prostoty), czego skutkiem jest
uzurpowanie sobie władzy nad faktami – system odsłania nam rzeczywisty,
ezoteryczny sens świata. Besançon pisał o leninizmie, ale jego stwierdzenia
6
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
przenoszą się bez zmian na ewolucjonizm. Wszystkie patologie myślenia
ewolucjonistycznego – odrzucenie niewygodnych świadectw, korekta
rzeczywistości (opisywane przez Johnsona naginanie lub przemilczenie
świadectw kopalnych), mają swoje źródło w ewolucji. Właśnie w gnostyckiej
naturze systemu darwinowskiego” /Tamże, s. 13.
+ Osoba pojęciem przygotowanym przez refleksję przedchrześcijańską. Bóg
Trójjedyny objawiony w religiach jako zbawiciel wszystkich ludzi. „Według
dzisiejszej teologii Bóg chrześcijan nie jest niesprawiedliwy ani dopiero
„dzisiejszy” czy wyłącznie „chrześcijański”. Jest Bogiem wszystkich ludzi,
wszystkich czasów, miejsc, religii i kultur. Stąd zbawienie, które personalnie
i historycznie przyszło w Jezusie z Nazaretu do całej ludzkości, jest realnie
antycypowane w innych religiach, choć w różnych i raczej zakrytych
formach. Te preparatoria obejmowały także trynitologię. W tym
przygotowywały w ludzkości dojrzałą zdolność do przyjęcia samej
chrześcijańskiej prawdy o Trójcy i do wyrażenia jej w odpowiedni sposób.
Dość wspomnieć, że ateizm marksistowski w b. ZSRR zdołał całkowicie
wyjałowić dusze ludzkie w zakresie jakiejkolwiek religii, a zwłaszcza wywołać
pełną alergię na wyższe pojęcia religijne. Wskutek tego jeszcze bardzo długo
nie będzie tam mogła wzejść i rozwinąć się żadna wyższa teologia masowa.
Podobnie i w tym względzie ludy wkraczające do Kościoła nie mogłyby i w
owych czasach przyjąć tak trudnej trynitologii, gdyby godziła ona w całą ich
wiarę, we wszystkie ich pojęcia i w cały język etniczny. Każdy naród ma w
swej historii zbawienia swój kairos (tempus opportunum), czyli dojrzały i
sposobny moment, w którym rozpala się w nim dojrzała wiara
chrześcijańska, na czele z najsubtelniejszą nauką o Trójcy. I naród polski
przeżywał swoją próbę wiary, gdy w XVI w. zaczął się u nas rozwijać arianizm
polski, a w nim unitarianizm i dyteizm. Na początku zaś ludy orientalne,
śródziemnomorskie, greckie i rzymskie dojrzały w określonym momencie do
przyjęcia trynitologii, a nawet do bliższego rozwinięcia jej i wprowadzenia w
życie społeczne. Dokonywało się to szczególnie dzięki przygotowaniu przez
nie odpowiednich obrazów, pojęć, kategorii myślenia i terminów, jak: Logos,
Słowo, Mądrość, Nous, Duch, osoba, lud, zbawienie, eschatologia, protologia,
relacja itp. Te wszystkie warunki naturalne, wraz ze stanami świadomości
religijnej, są Bogu „potrzebne”, stanowią jakby jego uwarunkowaną kreację,
system, język, możność, żeby się dać ludziom zainteresować skutecznie i
owocnie w troistości Osób. Potem podobnie było z ludami germańskimi,
celtyckimi, słowiańskimi i azjatyckimi” Cz. S. Bartnik, Dogmatyka katolicka,
t. 1. Lublin 1999, s. 167.
+ Osoba pojęciem pustym. „Dawid Hume (1711-1776) odrzucił już w ogóle
istnienie jakichkolwiek substancji duchowych, ducha, duszy, jaźni, realnego
umysłu. „Substancja”, którą określano dawniej, to tylko zbiór postrzeżeń,
uczuć, instynktu, obiektywnie nie istnieje. Gdyby się przyjęło, że człowiek
jest substancją, to trzeba by uznać, że jest on duchowy, że ma ducha, że
podlega religijnemu kodeksowi moralnemu, że podlegałby jakiejś wyższej
woli, nie byłby autonomiczny, byłby w jakimś sensie absolutny, człowiek dla
człowieka byłby Bogiem. Tymczasem osoba ludzka to tylko zespół złudnych
wrażeń i dziedziczenie mitów przeszłości. Moralność z kolei to również tylko
wytwór psychiki i wyraz naturalnego instynktu wobec ogólnej użyteczności i
wyczucia „ludzkiej postawy” (humanista). Podobnie i Bóg jest naszym
7
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
wytworem, jak jest w rzeczywistości, nie wiadomo. / Osoba ludzka to wiązka
czy strumień psychiki materialnej. Dla świata nauki jest to osobowość
psychiczna, a raczej psychologiczna. Oznacza funkcjonalną jedność
procesów psychiki ludzkiej. Jedność ta na terenie metafizyki przebywa tylko
w terminie, w języku o „osobie”. Jest realna dopiero w naukach
empirycznych, ale tutaj ma znaczenie czysto empiryczne, zewnętrzne,
powierzchowne, bezsubstancjalne (R. De Smet, A Schort History of the
Person, Poona (nadbitki z „Indian Philodophical Quarterly”, II, 4 – 1975; VI, 1
– 1976; IV, 2 – 1977, s. 20 i n.)” /Cz. S. Bartnik, Personalizm, wyd. 2, Lublin
2000, s. 110/. „W rezultacie okazało się, że pojęcie osoby wiązało się ściśle z
pojęciami: duszy, substancji, subsystencji, jaźni metafizycznej, głębi
istnienia, ontycznego indywiduum. Kiedy się odstąpiło od tych pojęć,
konstrukcja osoby – w życiu i naukach – zaczęła się chwiać, a następnie
walić. I tak „osoba” była redukowana do samego umysłu, samego „serca”, do
idei, myśli, behawioru, charakteru, temperamentu, różnych cech
osobowościowych, albo wreszcie do samej nazwy. W ślad za tym następowała
degradacja antropologii” /Tamże, s. 110.
+ Osoba pojęciem rozbijającym Trójcę, gdyż „osoba” oznacza absolutną
„wsobność” (inseitas), Rahner K. „Ogólnie przeciwnicy personalizmu
trynitologicznego głoszą, że w Bogu nie ma troistości: świadomości, wól,
podmiotów, „ja” ani tym bardziej trzech centrów działania. Byłby to – według
nich – tryteizm. W Bogu miałaby istnieć tylko jedna świadomość, jedna wola,
jeden podmiot, jedno „ja” i jedno działanie: unitas ad extra. Według K.
Rahnera pojęcie „osoby” rozbija Trójcę, gdyż „osoba” oznacza absolutną
„wsobność” (inseitas). Jest ona absolutnie dla siebie, nie mając żadnego
odniesienia „do innego”. Oczywiście jest to koncepcja osoby kantowska, indywidualistyczna i subiektywistyczna. Piet Schoonenberg TJ (ur. 1911) mówi –
językiem fenomenologii egzystencjalnej – o „personalizacji” Ojca, Syna i
Ducha w historii zbawienia. Bóg sam w sobie nie ma trzech osób, jest on
„monopersonalny” (jednoosobowy). Nie ma więc Trójcy preegzystującej, jest
tylko „Trójca w Chrystusie”, czyli historiozbawcza. Syn Boży i Duch Święty to
„sposoby bycia” Ojca. W ten sposób nie ma preegzystencji ani Syna, ani Ducha, albo nawet Bóg w ogóle nie jest osobowy w dzisiejszym znaczeniu słowa
„osoba”. W sumie jest to nawiązanie do tradycji „hipostatycznej” (hypostasis),
czyli substancjalnej i reistycznej, a nie prozopologicznej” /Cz. S. Bartnik,
Dogmatyka Katolicka, t. 1, Redakcja Wydawnictw KUL, Lublin 2000, s. 230.
+ Osoba pojęciem wprowadzonym do antropologii przez chrześcijaństwo.
Człowiek starożytny w kulturze greckiej, wyposażony w inteligencję,
zdolności techniczne i artystyczne, zdolny do doświadczania innych i
łączenia się z nimi dzięki uniwersalności poznania, pozostaje w szoku
spowodowanym ograniczeniami i koniecznością śmierci. Zdaje sobie sprawę z
tego, że nie jest Bogiem, dostrzega też dystans dzielący go od bogów,
niezależnie od tego, czy wierzy w ich istnienia, czy też traktuje ich jako punkt
odniesienia, absolutnie nieosiągalny dla człowieka. W takim kontekście, w
klimacie religijno-misteryjnym rodząca się filozofia wprowadza termin
psyche. Sokrates uważał, że człowiek jest przede wszystkim duszą, czyli
świadomością i zdolnością do działania. Później wypracowano pojęcie osoby,
koncept, który był ciągle rozwijany, ubogacany. Proces określania człowieka
jako osoby do dziś nie został zakończony A101 215.
8
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
+ Osoba pojęciem wskazującym bardziej na uniwersalność. „Prawdopodobnie
terminy prosopon i persona zrównał ze sobą pod względem semantycznym
Polibiusz z Megalopolis (200-118 prz. Chr.), autor Historiai. Ogólnie jednak
Grecy i rzymianie zaczynali określać „osobę” głównie przez zaimki,
rzeczowniki oraz nazywanie pewnych charakterystycznych uzewnętrznień
człowieka i jego zachowań czy cech. [powszechne było] określenie osoby przez
funkcję lub element szczególny, wyróżniający kogoś w społeczności, życiu,
historii. Hezjod (w. VII) i Likurg (w. IV) używają ogólnego terminu „ciało”
(soma) na oznaczenie indywiduum, jak to było w hebraizmie. Pitagoras (w.
VI) i Plato wykorzystują grę słów: soma i sema, czyli ciało i grób – „ciało jest
grobem duszy”. A więc osobą jest raczej dusza, a nie ciało. Dusza jest osobą
pozornie. Faktycznie jest czymś pozaświatowym, niehistorycznym oraz
uniwersalnym, wobec czego w myśli greckiej ginie znaczenie jednostkowego
ciała i wszelkiego indywiduum tak, że zaciera się osoba w znaczeniu
indywidualnym” /Cz. S. Bartnik, Personalizm, wyd. 2, Lublin 2000, s. 7071/. Osoba pojęciem wskazującym bardziej na jednostkę. „W przeciwieństwie
do Platona Arystoteles chce ukazać indywiduum istniejące jako
mikrorzeczywistość, jako prawzór bytu i nazywa je „pierwszą substancją”
(prote ousia) w odróżnieniu od bytu niesubstancjalnego lub czysto
konceptualnego (pojęciowego), czy też substancji wtórnej. Dla Stagiryty
„Pierwsza substancja” to hipostaza (hipostasis), subsystencji (ousiosis,
subsistentia), niekomunikowalny podmiot (subiectum incommunicabile). Ale
termin ten nie został u niego dostatecznie sprecyzowany i oznaczał różne
rodzaje bytów samoistnych, podmiotów, substratów, suppozytów,
zapodmiotowań, tworzyw. Stąd myśliciele greccy długo rozważali, czy
indywiduum jest czymś „powierzchownym” czy też głębią bytu, wartością nic
nie znaczącą czy też doniosłą, jakąś cząstką człowieka, czy też nim całym. W
rezultacie jednak nie doceniali oni świata wewnętrznego w jednostce, ani
samej jednostki, ani wreszcie konkretu, liczyły się: świat materialny, ogół,
powszechność, totum. W takiej sytuacji intelektualnej trudno było o
ukształtowanie się doskonałej idei osoby” Cz. S. Bartnik, Personalizm, wyd.
2, Lublin 2000, s. 71.
+ Osoba pojęciem zawartym w pełni tylko w Objawieniu chrześcijańskim.
„Jerzy Mirewicz to chrześcijański filozof losu człowieczego / Trudno jest
przyznać terminowi „los” status precyzyjnej kategorii filozoficznej, ciąży
bowiem na nim jego mitologiczna proweniencja. […] Wszystko to, co żywotnie
człowieka dotyczy, miałoby rozstrzygać się poza jego poznaniem i wolą. Los,
w takim rozumieniu, co najwyżej „ciążyłby” nad człowiekiem, wyznaczając
mu rolę ofiary. / O. Mirewicz pragnie, mimo to, a może właśnie dlatego,
przyswoić termin „los” refleksji filozoficznej, podobnie jak inni przyswoili
filozofii kultury termin „mit” (Termin „mit” został przyswojony nie tyle jako
kategoria filozoficzna, w sensie arystotelesowskich kategorii bytowych, ile
jako kategoria antropologiczna – wytwór świadomości poznającej,
wyjaśniającej. O pozytywnej obecności i roli mitu w kulturze pisał L.
Kołakowski, Obecność mitu, Paryż 1972. Analizy mitu, jako kategorii
antropologicznej podjęła się M. Boużyk w swojej rozprawie doktorskiej pod
kierunkiem s. Z. J. Zdybickiej na Wydziale Filozofii KUL-u. […] Zagadnienie
mitu wyraźnie obecne jest w twórczości o. Jerzego Mirewicza. Pojawia się ono
zawsze w kontekście rozwiązywania spraw konkretnych – życiowo doniosłych
9
o. prof. Dr hab.
Piotr Liszka CMF
dla człowieka. Zob. Mity współczesne, Rzym 1968. Por. również
hiperkrytyczną recenzję tej książki: A. Pospieszalski, Mity współczesne,
„Wiadomości” nr 28, Londyn 1969. Recenzent tej książki nie wprost daje do
zrozumienia, że autor inaczej rozumie „mit” i jego rolę w kulturze, aniżeli np.
C. G. Jung i M. Eliade, czy R. Bultmann). Filozofia chrześcijańska, w jego
rozumieniu, nie jest wyłącznie metafizyką, choć szuka ostatecznych
uzasadnień bytu ludzkiego. Jest pewnego rodzaju metafizyką losu
człowieczego). Humanista, w którego centrum zainteresowań stoi człowiek,
usiłuje przeciwstawić się fatalistycznej wykładni tego terminu” /S. Szczyrba,
Afirmacja Boga i życie moralne w ujęciu Jerzego Mirewicza TJ , Łódź 1994, s.
40/. „Dla Mirewicza wszystkie wypowiedzi na temat człowieka, na temat
losów ludzkich poczynione są w atmosferze sakralnej, mają kapitalne
znaczenie. Prawdę o człowieku czyni wprost kryterium każdego systemu
myślenia. O ile autorom starożytnym udało się podejść daleko pod „próg”
prawdy o Bogu, o tyle prawda o człowieku ciągle im się wymykała. Pełną
prawdę o człowieku zawdzięczmy, stanowczo twierdzi Mirewicz, Objawieniu
Judeo-chrześcijańskiemu [Uważam, że również filozofia nie może dojść do
personalistycznej prawdy o Bogu Trójjedynym. To też jest tylko z
Objawienia]. Objawienie określa granice człowieka, z którymi zupełnie nie
radzą sobie inne kultury, z kulturą grecką na czele. Dzięki Objawieniu
została wyraźnie określona godność człowieka. Człowiek nie jest ani Bogiem,
ani zwierzęciem, ani tym bardziej rzeczą. W swoim człowieczeństwie człowiek
pozostaje nienaruszony i nieuszczuplony. Ze wszystkim, co istnieje, człowiek
może kontaktować się intelektualnie, jest otwarty na świat Boży i naturalny.
Człowieka stać wreszcie na to, aby odczytać istnienie Stwórcy. Wyważony
realizm Biblii nie dopuszcza ani panteizmu, ani idealizmu, ani materializmu.
Wskazując na granicę ludzkiego poznania, pozwala Biblia „zwalczać”
zarówno skrajny racjonalizm, jak i skrajny irracjonalizm. Zob. J. Mirewicz,
Na scenę wchodzi człowiek, w: Na Marginesie Biblii, Londyn 1972, s. 83-94;
por. tenże, Filozofia izraelska, s. 157-168” /Tamże, s. 41; Przypis 18.
10