GRA 11_06.indd
Transkrypt
GRA 11_06.indd
ISSN 2082–2308 MIESIĘCZNIK REGIONU RADOMSKIEGO STRONA 3 GAZETA BEZPŁATNA | NAKŁAD 10 000 EGZ. Nr 8 | czerwiec 2011 STRONA 5 To także Twoje Ej, Sobótka, Sobótka... Dziennikarskie pasje Jak co roku 25 czerwca, w Czarnolesie odbędą się spotkania sobótkowe. Od wielu lat w gimnazjum nr 5 organizowane są konkursy dziennikarskie. miejsce na reklamę Prosimy o kontakt e-mailowy: [email protected] lub tel. 605602977 Jubileuszowe Dni Leśmianowskie Bolesław Leśmian przyjeżdżał do Iłży na letni wypoczynek do ciotki Gustawy Sunderland. W 1917 roku poznał tu lekarkę Teodorę Lebenthal. Wielka miłość między nimi, trwająca aż do śmierci poety w 1937 roku, zaowocowała twórczością, która do dzisiaj fascynuje badaczy literatury i recytujących wiersze Leśmiana młodych ludzi. Erotyki ze zbioru „Łąka” – „W malinowym chruśniaku” są bodaj najbardziej znanymi wierszami. Młodzi artyści ze szkoly podstawowej we Wsoli zdobyli nagrody i gromkie oklaski (patrz tekst str. 1–2) dokończenie na stronie 2 Katedra się odnowi Ponad 6,5 mln zł otrzyma radomska katedra z funduszy Unii Europejskiej. Pieniądze te pozwolą na kontynuację remontu jednego z najbardziej okazałych radomskich kościołów. Ostatnia renowacja świątyni trwa już trzy lata. W tym czasie odnowiono elewację budynku na ścianie wschodniej, zachodniej i południowej. Teraz, dzięki unijnym funduszom, będzie można m.in. podreperować dach, zakończyć renowację elewacji, zbudować nowoczesny i energooszczędny system ogrzewania budynku i poprawić system odprowadzenia wody deszczowej. Wymieniona zostanie również posadzka w nawach kościoła. Prace pochłoną ponad 10 mln zł, więc 6,6 mln z UE będzie znacznym wsparciem. Remont rozpocznie się jeszcze w tym roku. Przypomnijmy, że radomska katedra – jeśli liczyć od początku jej budowy – ma już 113 lat. Ta trójnawowa bazylika nawiązuje do gotyku francuskiego, a jej 72-metrowe wieże swym kształtem przypominać mają wyższą wieżę Kościoła Mariackiego w Krakowie. Starania o powstanie radomskiej katedry rozpoczęły się wcześnie. Już w 1873 roku biskup sandomier- ski Józef Juszyński miał zwrócić się z prośbą do namiestnika carskiego hrabiego Berga o pomoc w budowie kościoła w Radomiu. W 1876 r. Antoni Wąsowski wykonał nawet dwa projekty nowej świątyni. Car nie wydał jednak zgody na budowę. Jak notują kroniki, pierwszą ofiarę na budowę wnieść miał w 1886 r. Zdzisław Szemianowski. Kwota – 5 rubli. W 1895 roku plac pod budowę świątyni zakupił – dzięki ofiarom wiernych – komitet obywatelski, który od razu zlecił wykonanie projektu architektowi Józefowi Dziekońskiemu. Budowa rozpoczęła się trzy lata później i trwała do 1918 roku. Jednak już w 1909 r. w prawej wieży zawisły trzy dzwony: św. Michała, św. Józefa i św. Piotra. W 1913 r. oddano do użytku 23-głosowe organy. W 1939 r. hitlerowcy przetrzymywali w kościele jeńców wojennych. Pod koniec wojny próbowali – bez powodzenia – zrabować kościelne dzwony. Warto również odnotować, że w czerwcu 1972 r. w katedrze uroczystej mszy przewodniczył kardynał Karol Wojtyła, a kazanie wygłosił prymas Polski, kardynał Stefan Wyszyński. Stało się to po tym, jak jeden z księży radomskiej katedry Józef Wójcik wykradł z Jasnej Góry kopię obrazu Matki Bożej Częstochowskiej. Kopia obrazu peregrynowała po Polsce, ale w 1966 r. komunistyczne władze aresztowały ją i umieściły w kaplicy św. Pawła w częstochowskim klasztorze. Ks. Wójcik wykradł ikonę i wróciła ona na szlak peregrynacji w Radomiu. Dodajmy również, że w 1979 r. rozpoczął się – trwający 10 lat – pierwszy duży remont radomskiej katedry. Ten dzisiejszy będzie trwał zapewne krócej. AKA Podróż przez historię Zapraszamy do wzięcia udziału w konkursie na komiks „Ziemia Kozienicka w XX wieku”. Przedmiotem konkursu jest wykonanie komiksu o tematyce dotyczącej wydarzeń historycznych z XX w. z miasta i regionu. Termin nadsyłania prac mija 10 października. Ogłoszenie wyników nastąpi podczas tegorocznych obchodów Święta Niepodległości w Kozienicach. Prace zostaną ocenione przez jury konkursowe wyłonione spośród partnerów projektu „Każdy dzień jest podróżą przez historię” realizowanego przez Kozienickie SRH. Najlepsze z prac będą wydane w formie drukowanej. Na zwycięzców czekają atrakcyjne nagrody. Regulamin, karta zgłoszeniowa i oświadczenie dostępne na stronach www organizatora i partnerów konkursu oraz w siedzibie Stowarzyszenia – Bibliotece Publicznej Gminy Kozienice ul. Kochanowskiego 22 Konkurs organizowany w ramach projektu „Każdy dzień jest podróżą przez historię”, dofinansowany jest przez Program Operacyjny Funduszu Inicjatyw Obywatelskich. 2 AKTUALNOŚCI OD REDAKCJI Z RÓŻNYCH STRON MIASTA Miasto z architektem Samochody na święto Stanisław Bochyński wygrał pod koniec maja konkurs na stanowisko architekta miejskiego. To nowo utworzone stanowisko w radomskim magistracie, które poprawić ma funkcjonowanie wydziału architektury UM, jak i Miejskiej Pracowni Urbanistycznej Stanisław Bochyński ukończył radomskie VI LO im. J. Kochanowskiego oraz architekturę na Politechnice Krakowskiej. Projektował m.in. budynek Wydziału Ekonomicznego Politechniki Radomskiej przy ul. Chrobrego i rozbudowę siedziby Straży Pożarnej przy ul. Traugutta. Do konkursu na miejskiego architekta stanęło pięć osób. Z okazji majowego Dnia Strażaka komendant wojewódzki awansował prawie 50 radomskich podwładnych, a 11 przyznał medale za wieloletnią służbę. Radomska straż wzbogaciła się też o gaśniczy samochód Man, terenowe mitsubishi i wóz kwatermistrzowski, a strażacy w Pionkach o nowy podnośnik hydrauliczny o zasięgu 25 metrów i nowoczesny agregat pompowy. Dworzec na nowo Ruszył remont radomskiego dworca PKP. Pod koniec maja prace w najlepsze trwały już na piętrze i w części parteru. W drugiej połowie czerwca renowacja obejmie cały parter, a kasy biletowe zostaną przeniesione do kontenerów, które staną na miejscu postoju taksówek. Przypomnijmy, że we wnętrzu dworca na nowo zostaną zbudowane toalety i przechowalnia bagażu, na piętrze powstaną zaś nowe biura, sklepy i poczekalnia z restauracją. Odnowiona zostanie również elewacja budynku, dach, wymienione zostaną okna i zamontowane ruchome drzwi. Prace, które kosztować będą około 9,5 mln zł, powinny zakończyć się na początku przyszłego roku. Mistrzowie filozofii Podczas III Radomskiego Festiwalu Filozofii wręczono nagrody imienia prof. Leszka Kołakowskiego. Większość zgarnęli uczniowie VI LO im. J. Kochanowskiego w Radomiu. Główną nagrodę otrzymał Kacper Kowalczyk, tegoroczny absolwent „Kochanowszczaka”, druga nagroda przypadła Kacprowi van Wallendaela, licealiście z I LO im. Mikołaja Kopernika w Łodzi. Dwa wyróżnienia przypadły również uczniom VI LO w Radomiu: Bartoszowi Bednarczykowi i Michałowi Szymańskiemu. Śpiew pod Prysznicem XVIII Ogólnopolski Turniej Śpiewających Poezję “Łaźnia 2011” przeszedł już do historii. W finale wzięło udział 17 uczestników z całej Polski, którzy chętnie sięgali po utwory Agnieszki Osieckiej, Marii Peszek czy Jonasza Kofty, ale nie bali się też zaprezentować własnych kompozycji. Złoty Prysznic zdobył Mateusz Bieryt z Jazowska koło Nowego Sącza; Srebrny Prysznic – ex aequo – Agnieszka Latusek z Tychów i Katarzyna Łęcka z Radomia; Brązowy Prysznic – również ex aequo – przypadł Karolinie Skrzyńskiej z Gliwic, Agacie Grześkiewicz z Lidzbarka Welskiego, Judycie Wendzie z Bydgoszczy, Monice Parczyńskiej z Niedźwiedzicy Dużej i Piotrowi Tłustochowiczowi z Rybnika. Nagrodę publiczności otrzymała Agnieszka Latusek. Nominację do XLVII Studenckiego Festiwalu Piosenki w Krakowie zdobył Piotr Tłustochowicz, a nominację do XXXIX Zamkowych Spotkań „Śpiewajmy Poezję” w Olsztynie otrzymała Karolina Skrzyńska. Nagrodę specjalną (50 proc. refundacji kosztów uczestnictwa w warsztatach artystycznych Pęzino 2011) przyznano Judycie Wendzie i Edycie Wilk z Katowic. Nagrodę za ekspresyjne i kobiece posługiwanie się słowem poezji otrzymała Monika Parczyńska. Kto chce dostęp? Termin składania wniosków do projektu „Bezpłatny Internet dla mieszkańców Radomia zagrożonych wykluczeniem cyfrowym” został przedłużony do 30 czerwca. Nr 8 • czerwiec 2011 Przypomnijmy: o udział w projekcie mogą ubiegać się trzy grupy radomian: osoby niepełnosprawne; dzieci i młodzież ucząca się z rodzin w trudnej sytuacji materialnej i społecznej oraz rodziny, których dochody upoważniają do otrzymania wsparcia z systemu pomocy społecznej i/lub wsparcia w ramach systemu świadczeń rodzinnych. Gmina może podłączyć do internetu 1500 gospodarstw domowych, a z tej liczby 500 z nich zostanie dodatkowo wyposażonych w sprzęt komputerowy, uwzględniający potrzeby osób niepełnosprawnych. Dotąd zgłosiło się 1200 osób, dlatego termin składania wniosków został przedłużony. Dokumenty można składać w dziale obsługi mieszkańca MOPS w Radomiu, przy ul. Limanowskiego 134 lub w Biurze Obsługi Mieszkańca Urzędu Miejskiego w Radomiu, przy ul. Kilińskiego 30. Szczegółowe i bieżące informacje można też uzyskać na stronie internetowej www.ewc.umradom.pl Rosną trybuny Mocno zaawansowane są już prace nad budową nowoczesnego ośrodka lekkoatletyczno-piłkarskiego na terenie MOSiR przy ul. Narutowicza. Zgodnie z planem prac gotowe są już podstawy obu trybun, zarówno tej od strony Plant, jak i ul. Narutowicza. Przygotowana została również podbudowa ziemna pod płytę główną boiska. Wszystko wskazuje więc na to, że obiekt powinien być gotowy, zgodnie z planem, na początku przyszłego roku. Przypomnijmy, że najważniejszą częścią ośrodka będzie stadion z nową murawą, otoczony bieżnią. Trybuna od strony ul. Narutowicza – na dwa tysiące miejsc – będzie zadaszona, zmieszczą się tu również szatnie czy pokoje dla sędziów i obserwatorów oraz gabinet odnowy biologicznej. Na podobne wykończenie drugiej trybuny miasto stara się jeszcze o dodatkowe pieniądze. Stadion piłkarski będzie pozwalał na rozgrywanie spotkań do pierwszej ligi włącznie. Zaś część lekkoatletyczna pozwoli rozgrywać zawody na szczeblu krajowym. Prace wykonuje konsorcjum firm RosaBud z Radomia i Romines z Warszawy. Prace pochłoną 22,6 mln zł. Drodzy Czytelnicy Czerwiec jest miesiącem przyjaznym dzieciom. Dzień Dziecka był okazją do organizowania zabaw i konkursów, ale także przypominania o potrzebach najmłodszych obywateli. Do akcji włączali się wolontariusze, placówki wychowawcze i organizacje społeczne. Jednym słowem radość najmłodszych była naszą wspólną radością. Czerwiec to także miesiąc, w którym rozpoczynają się wakacje, a zatem kolejny powód do radości dla naszych pociech. Wielu zastanawia się jak zagospodarować im czas wolny, jak bawiąc rozwijać wyobraźnię i zainteresowania. Tym sprawom poświęciliśmy sporo miejsca w gazecie. Miesiąc ten obfituje także w imprezy kulturalne o charakterze ogólnopolskim. Rozpoczęły się jeszcze w ostatni weekend majowy – jubileuszowe Dni Leśmianowskie w Iłży, kontynuowane są w czerwcu, także w Iłży, oraz w Czarnolesie, gdzie na sobótkowe spotkania zaprasza Muzeum Jana Kochanowskiego. W czerwcu obchodzimy rocznicę wydarzeń radomskich z 1976 roku, które zapoczątkowały nowy okres w dziejach naszego narodu. Warto o nich pamiętać. Przypomnieniem jest wystawa na placu przed budynkiem, w którym w tamtych latach mieścił się Urząd Wojewódzki. Nie rezygnujemy ze stałych rubryk, ale rozszerzamy je o nowe strony dla tych, którzy interesują się muzyką. W tym przypadku dopuszczamy do głosu młodych z muzycznymi pasjami. Każdy znajdzie coś dla siebie. O rosnącym zainteresowaniu „Gazetą Radomską” świadczą listy od Czytelników. Pytacie nas Państwo, gdzie można dostać gazetę. Ukazuje się nadal w nakładzie 10 tys. egzemplarzy i rozprowadzana jest w kilku punktach miasta przez kolporterów, m.in. przy dworcu PKP, po obydwu stronach tunelu. Zawsze jest dostępna w holu Wyższej Szkoły Handlowej przy ul. Traugutta i przy ul. Domagalskiego. Znajdziecie ją Państwo m.in. w księgarni „Sonet” przy ul. Żeromskiego 27, Cafe „Legenda”, przy ul Piłsudskiego 1, w „Parkowej” i w wielu innych miejscach, gdyż coraz częściej zwracają się do nas zarządzający placówkami handlowymi i zakładami usługowymi, by dostarczać im gazetę. Życzę przyjemnej lektury. Jerzy Madejski redaktor naczelny Redaktor naczelny: Jerzy Madejski Redaguje zespół Wydawca: Wyższa Szkoła Handlowa w Radomiu ul. Traugutta 61, 26-600 Radom, tel (48) 363 22 90, e-mail: [email protected] Jubileuszowe Dni Leśmianowskie dokończenie ze strony 1 W 1987 roku w 50. rocznicę śmierci Leśmiana grono działaczy z miejscowym regionalistą Adamem Bednarczykiem zainicjowało w Iłży Dni Leśmianowskie, by popularyzować związki poety z regionem. Miejscem spotkań był nie tylko Dom Kultury, ale także zamkowe wzgórze, ścieżki, którymi chadzał Leśmian, tajemnicze wąwozy. Krzysztof Kozera, dyrektor Domu Kultury, wspólnie z Towarzystwem Ziemi Iłżeckiej, każdego roku zaskakiwał nowym pomysłem do starej opowieści. Turnieje recytatorskie odbywały się od 1989 roku. Konkurs literacki trwał przez wszystkie lata do 2009 roku. Odbywały się koncerty znanych bardów piosenki literackiej. Od 2006 roku do programu Dni Leśmianowskich włączyli się młodzi propagując Przegląd Małych Form Paulina Lasota z Radomia, zdobywczyni 2 nagrody Teatralnych. Organizowane są konkursy plastyczne. Bieżący rok był wyjątkowy, Dni 27–29 maja obchodziły jubileusz 25-lecia. Patronat marszałka województwa mazowieckiego, kuratora oświaty, starosty radomskiego i burmistrza Iłży dodał splendoru przedsięwzięciu. Były jak co roku referaty, wernisaże, prezentacje eksponatów ze zbiorów Muzeum Zamojskiego oraz BWA w Zamościu. I jak zawsze konkurs recytatorski. W koncercie piosenki poetyckiej wy- Opracowanie graficzne i skład: Mariusz Zając Wszystkie prawa zastrzeżone. stąpiła Wolna Grupa Bukowina. Nie czas na szczegółowe relacje z imprezy. Wydarzenia pozostaną w pamięci do przyszłego roku i kolejnych Dni Leśmianowskich, o których już mówi się, że to jedna z ważniejszych imprez o charakterze ogólnopolskim. Prezentujemy trójkę laureatów. Najpierw najmłodsi ze szkoły podstawowej we Wsoli zaprezentowali widowisko wg „Klechd Sezamowych”. Zaskakująca interpretacja tekstów, a także świetna scenografia i trafny dobór kostiumów przyniosły młodym artystom zasłużone zwycięstwo. Koncert laureatów oprawili muzyką trzej panowie z Warszawy: Dariusz Rączka, Jakub Nowak i Piotr Solnica. Ich zespół nosi nazwę „Fantasmagoria”. Paulina Lasota, 17-letnia licealistka, która scenicznych szlifów nabiera w studium aktorskim, to zdobywczyni II nagrody w konkursie recytatorskim. Pierwsze miejsce zajęła też radomianka Anna Lipińska, trzecie Paulina Wachowicz z Łodzi. (mad) 3 WYDARZENIA Raz do roku w Czarnolesie Ej, Sobótka, Sobótka... Jak tu nie pisać o Janie Kochanowskim, kiedy czas po temu. Jak co roku 25 czerwca, tuż po imieninach Jana, będą miały miejsce w Czarnolesie „Spotkania Sobótkowe”. Wydarzyło się w maju Maj zaczął się uroczystym koncertem w hołdzie Janowi Pawłowi II. Radomska Orkiestra Kameralna wraz z Młodzieżowym Chórem Mieszanym II LO im. M. Konopnickiej oraz śpiewaczkami: Moniką Świostek (sopran) i Agnieszką Makówką (mezzosopran) wykonali w katedrze „Glorię” Antonio Vivaldiego. 1 Już po raz 14. – tym razem pod hasłem „Wielki powrót do średniowiecza” – odbył się w Iłży turniej rycerski. Stawili się m.in. Zawisza Czarny, Dobiesław z Oleśnicy, Mszczuj ze Skrzynna, Powała z Taczowa, Florian z Korytnicy oraz Krystyn z Ostrowa. W tym samym czasie na Rynku Wielkim i Dziedzińcu Zamkowym odbyły się IX Szydłowieckie Zygmunty. I tu również przeniesiono się w czasie, m.in. dzięki pokazom Wyborowej Chorągwi Pancernej Falco, zabawom plebejskim, pokazom dawnego tańca czy turniejowi łuczniczemu. 2–3 3 4 Zima w środku wiosny czyli nagłe opady śniegu zadziwiły wszystkich. Śnieg jak szybko spadł, tak szybko stopniał, a maturzyści rozpoczęli kilkutygodniową batalię o swoją przyszłość. Na początek egzamin z języka polskiego, a na nim analiza porównawcza wierszy Mickiewicza i Jasnorzewskiej-Pawlikowskiej oraz charakterystyka Justyny, bohaterki “Granicy” Zofii Nałkowskiej. Członkowie Forum Rodzin Osób Niepełnosprawnych w ramach Europejskiego Dnia Walki z Dyskryminacją Osób Niepełnosprawnych demonstrowali na ulicach Radomia. Osoby niepełnosprawne, ich rodzice i opiekunowie wręczyli radomskim politykom petycję dotyczącą ich problemów. 5 Czarnoleskie muzeum, tzw. Mały Wawel Do programu wprowadzono, już na stałe, rozstrzygnięcie konkursu poetyckiego „O dzban czarnoleskiego miodu”, oraz wręczenie dorocznych nagród im. Jana Kochanowskiego. Koncert „Jan z Czarnolasu od Amora do Marsa”, spotkania poetyckie z udziałem Emilii Krakowskiej i Wojciecha Stańczaka poprzedzą biesiadę literacką. W tle tych wydarzeń będzie można posłuchać kapel i występu kabaretów, zgodnie z tradycją uczestniczyć w zabawie sobótkowej. Do Czarnolasu warto się wybrać niezależnie od sobótkowych wydarzeń. Wprawdzie wokół dworu prowadzone są modernizacje budowlane, ale w niczym nie przeszkadza to, by zwiedzić czarnoleskie muzeum, które tylko w poniedziałki jest nieczynne. Od wtorku do piątku otwarte od 8 do 16, w soboty i niedziele od 10 do 18 . – Zapraszamy na „Mały Wawel” do Kaplicy, w której udokumentowany został pobyt Jana Kochanowskiego na dworze Króla Zygmunta Augusta – zachęca Maria Jaskot, kierownik Muzeum w Czarnolesie, jak mówią, Pani na włościach Jana. – Lata 1562–1566 to okres zbliżenia Jana Kochanowskiego do dworu Zygmunta Augusta – przypomina M. Jaskot. – Król obdarzył poetę probostwem poznańskim (w 1655 roku otrzymał probostwo, w bliskim Czarnolasu Zwoleniu). Lata dworskie to najbogatszy i najbardziej wszechstronny okres twórczości poetyckiej Kochanowskiego. Po śmierci króla Jan Kochanowski rozwiązał układy z dworem i osiadł na wsi. Ożenił się z Dorotą Podlodowską i zamieszkał w Czarnolesie. Wybrał ziemiański żywot. Nie odsunął się jednak od działalności obywatelskiej. Pisał patriotyczne wiersze, a także dramat „Odprawa posłów greckich”. Być może inscenizacją tego dramatu zainaugurowane zostanie otwarcie amfiteatru w przyszłym roku. Stylowy amfiteatr z kolumnami, którego budowę rozpoczęto już w czarnoleskim parku, ma być gotowy za rok. O Kochanowskim warto wiedzieć więcej, a okazją są nie tylko doroczne spotkania w Czarnolesie. Łatwo tu dotrzeć w czasie wakacyjnych wędrówek, by złożyć hołd poecie, o którym ówczesny kronikarz Joachim Bielski pisał po śmierci Mistrza Jana: „Jan Kochanowski herbu Korwin, poeta taki polski, jaki w Polszcze jeszcze nie był, ani się takiego drugiego spodziewać może”. Jerzy Madejski 6 7 W Galerii Rogatka otwarcie wystawy malarskiej Andrzeja KlimczakaDobrzanieckiego. W Muzeum Gombrowicza we Wsoli spotkanie w nowym cyklu „Prowincja Gombrowicz”. Gościem była Inga Iwasiów, pisarka, literaturoznawca, krytyk literacki, feministka, nominowana m.in. do Nagrody Nike, Nagrody Literackiej Gdynia, Nagrody Angelusa. 66. rocznicę zakończenia II wojny światowej uczcili przed Kościołem Garnizonowym przedstawiciele władz miasta, stowarzyszeń kombatanckich, organizacji społecznych, szkół, harcerzy. 8 W ramach cyklu „Radomskie Spotkania Podróżników” Krzysztof Batycki opowiedział o podróży rowerowej po Republikach Nadbałtyckich. 11 12 W Resursie III Radomskie Prezentacje Teatralne, na których wystąpiły amatorskie teatry dziecięce i młodzieżowe z miasta i regionu radomskiego. Kolejne spotkanie Klubu Historycznego im. gen. Stefana Roweckiego „Grota” w Radomiu. Tym razem Jacek Pawłowicz (Oddziałowe Biuro Edukacji Publicznej IPN – Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Warszawie) wygłosił wykład: „Rotmistrz Witold Pilecki (1901–1948)”. 13 Właściciel Klubu Sportowego Jadar Radom Tadeusz Kupidura ogłosił, że kończy swoją działalność w siatkówce i wystawia na sprzedaż wszystkie akcje klubu. A nocą... Noc Muzeów. W muzeum im. J. Malczewskiego japońskie tradycje, w Muzeum Wsi Radomskiej wiejska zabawa, w Elektrowni animowane filmy... Atrakcji nie brakowało. 16 „Fuzja Radomska” Stowarzyszenia Studentów zorganizowała czterodniową imprezę muzyczną „4DNIÓWKA!”. Zaprezentowało się kilkudziesięciu wykonawców i grup z czterech gatunków muzycznych: rocka, hip-hopu, jungle, elektroniki. Koncertom towarzyszyły m.in. warsztaty tańca, pokazy tatuażu i mody. 18-21 Radomskie Dni Godności. Dzieci niepełnosprawne, ich rodziny, opiekunowie i wolontariusze rozpoczęli je kolorowym korowodem na deptaku. W ramach imprezy odbyły się m.in. koncerty, festyn sportowy na Borkach, jarmark. 19 W Mazowieckim Centrum Sztuki Współczesnej „Elektrownia” otwarcie dwóch zbiorowych wystaw: „Sztuka wobec przemijalności – Radziejowice 2010” oraz „Diagram – Jerzemu Ludwińskiemu”. 20 Krajowa Wystawa Terierów, zorganizowana przez Związek Kynologiczny w Polsce Oddział w Radomiu, odbyła się na terenie Stadionu AKA KS START przy ul. Wernera. 21 Kierownik Maria Jaskot na terenie budowy amfiteatru 4 Lekcje muzyki Elvisa K U LT U R A Nr 8 • czerwiec 2011 O muzycznych pasjach Elvisa Strzeleckiego pisaliśmy już w 4. numerze „Gazety Radomskiej”. Wiedza na temat zespołów i solistów 20-letniego studenta WSH przyniosła mu telewizyjny sukces. Zwyciężył w pierwszej edycji turnieju „Viva Mjuzik Kłiiiz”. W „GR” będzie prowadził autorską rubrykę pn. „Lekcje muzyki Elvisa”. Na początek muzyka „techno”. Czym naprawdę jest techno Jeden z najpopularniejszych polskich producentów i dj-ów, Marcin Czubala powiedział kiedyś, że „80 procent ludzi w klubach nie zna się na muzyce”. Te słowa zdają się niestety potwierdzać w rzeczywistości, bowiem zarówno stali bywalcy klubów, jak i zwykli słuchacze często nie są świadomi, czego tak naprawdę słuchają. Dobrym przykładem jest tutaj określanie przez wielu młodych ludzi sporej liczby gatunków elektronicznej muzyki tanecznej jako „techno”, czego dowodem mogą być wykonawcy tacy jak niemiecka grupa Scooter, których błędnie uznaje się za twórców tej muzyki, mimo iż z samym nurtem nie mają zbyt wiele wspólnego. Brak wiedzy merytorycznej czy chęć szufladkowania? Na to pytanie trudno odpowiedzieć jednoznacznie, jednak spróbuję tego dokonać poprzez przybliżenie krótkiej historii tego gatunku muzycznego. Każde dziesięciolecie cechuje kult określonego nurtu, który staje się jego znakiem rozpoznawczym. Przykładami mogą tu być hipisi w latach 60. bądź punkowcy w latach 70. XX wieku. Tak samo lata 80. posiadały swoją „nowo romantyczną” specyfikę wzbogacając kulturę masową o takie zespoły jak np. Depeche Mode czy Duran Duran. Mało kto wtedy wiedział, czym są „białe rękawiczki” i zabawy w remizach, za to znano już podziemne kluby, które mieściły się bardzo często w starych halach fabrycznych. Na początku był chaos, zaś potem Detroit i „Wielka Trójka” czyli Juan Atkins, Kevin Sauderson i Derrick May. Zafascynowani muzyką electro, industrial, New Wave oraz niemiecką elektroniką spod znaku Kraftwerk i Tangerine Dream zaczęli tworzyć własne utwory stawiając na syntetyczne i minimalistyczne dźwięki generowane przez automaty perkusyjne Roland TR-808 oraz TR-909. Ukształtowało się brzmienie Detroit Techno mocno przesiąknięte duszą funkowych brzmień Georga Clintona, którego jako kolejną inspirację podają protoplaści gatunku. „Ta muzyka jest jak Detroit, kompletna pomyłka: George Clinton i Kraftwerk zablokowani razem w windzie, mający sekwencer w roli jedynego towarzystwa” – tak zdefiniował brzmienie z Detroit Derrick May. Pytanie tylko, co by na to powiedzieli fani czarnej muzyki, którzy do dziś obrzucają „techno” najgorszymi wyzwiskami, często nie znając jego genezy. I tak oto ów młody gatunek podróżował po nośnikach undergroundu, by wkrótce wyemigrować na inny kontynent zwany „Starym”. Powód? – w swej ojczyźnie nie zyskał uznania i wciąż był traktowany jako muzyczny odmieniec. Emigracja jednak opłaciła się, gdyż w Europie stał się „siłą sprawczą” nowego ruchu, zapoczątkowanego już pod koniec lat 80. Mowa tu o imprezach „Rave” (określenie imprezy używa- ne przez jamajskich imigrantów), które przeistoczyły się w obiekt kultu w Wielkiej Brytanii, gdzie w latach 1988–89 zostaje zapoczątkowany okres zwany „Second Summer of Love”. Brytyjska młodzież bawiła się wówczas przy kwaśnych dźwiękach muzyki Acid House oraz me- w stronę bardziej eksperymentalną (muzyka Cristiana Vogela, Jeffa Milesa, Richiego Hawtina), to w stronę bardziej melodyjną, która później przekształciła się w Trance (Sven Vath, Mijk van Dijk, Cosmic Baby), to w cięższą zwaną Hardcore (Lenny D, DJ Rob, 3 Steps Ahead). nymi” festiwalami zainteresowały się komercyjne media, chcąc zrobić z nich „coś, co jest trendy”, by tylko zaspokoić prymitywne gusta młodziaków nieznających się na muzyce. Pod łatkę „techno” zaczęto podpinać artystów tworzących niemającą nic wspólnego z gatunkiem muzykę, co chanicznym techno, a dj’e tacy jak Carl Cox (pionier grania z trzech gramofonów) czy Paul Oakenfold (ten, który odkrył Ibizę dla klubowiczów) stawali się gwiazdami. Szybki rozwój sceny i dobra działalność dj-ów sprawiła, że wraz z wejściem w lata 90. klubowa fala zalała całą Europę, znajdując epicentrum w Niemczech. To właśnie w Dortmundzie w 1991 roku rozpoczął się cykl zamkniętych imprez „Mayday”, które gromadziły ogromne rzesze entuzjastów tanecznego grania, zaś 2 lata wcześniej zorganizowano po raz pierwszy berlińską Love Parade – pierwszy plenerowy festiwal muzyki elektronicznej. DJ Westbam, jakby na to nie patrzeć jeden z twórców całego zamieszania obok DJ Marushy, Dr’a Motte i swojego brata DJ Dicka, był głównym prowodyrem niemieckiego ruchu techno w tamtym czasie. Media również śledziły i wspierały rozwój sceny poprzez programy takie jak „Housefrau”, emitowany w niemieckiej stacji Viva TV. Także samo „techno” ulegało różnorakim modyfikacjom brzmieniowym, idąc to Nic nie może jednak wiecznie trwać. Scena taneczna stała się ofiarą nieprzychylnie patrzących na nią władz, które w Wielkiej Brytanii wydały w 1994 roku ustawę „Criminal Justice Act”, zakazującą podziemnych imprez Rave na terenie tego kraju. Dostępność narkotyków, w szczególności „Ecstasy” sprawiła, że cały przemysł upadł, a większymi, „legal- jeszcze bardziej wpłynęło na złe pojmowanie gatunku. Mimo tych przykrych wypadków losu, scena klubowa na przekór wszystkim w ostatnich latach rozwija się wyjątkowo prężnie, pojawiają się nowe gatunki muzyczne, nowi artyści i imprezy. Pytanie tylko czy jest to samo, co kiedyś? Festiwal techno „Mayday” Westbam (Maksymilian Lenz) niemiecki dj, twórca „mayday” Carl Cox, brytyjski dj i producent, który jako pierwszy grał muzykę z trzech gramofonów na raz 5 RADOM 104 lata jubilata 100 lat to piękny wiek, ale 104 to już jest coś! Czy pan Stanisław Życki posiadł sekret długowieczności? Chyba tak, bo sam jest tego najlepszym przykładem. Nie pieściło go życie. Przeżył wiele szczęśliwych chwil i takich, w których śmierć już ostrzyła na niego kosę. Niejednego historyka mógłby nauczyć historii, bo był świadkiem takich wydarzeń, o których my nawet w książkach nie znajdziemy informacji. Przyszliśmy do szacownego jubilata w skromnym gronie. Nie tak jak rok, czy dwa lata temu. Kapitan Jarosław Małek, organizator naszej wizyty u pana Stanisława, zawiadomił nas, że jubilat, po wczorajszej rodzinnej uroczystości czuje się słabiej. Naszą delegację i obecność ograniczyliśmy więc do minimum. Trudno od stuczterolatka wymagać kondycji stulatka. – Zacząłem wczoraj 105 lat – powiedział z humorem pan Stanisław. Urodził się 20 maja 1907 roku. Kiedy rozmawiałem z nim o wydarzeniach II wojny światowej, roześmiał się i powiedział, że pamięta jeszcze jak z ojcem obserwował Austriaków, którzy mieli okopy na ich polu pod Jedlińskiem, w 1916 roku. Stanisław Życki miał wtedy 9 lat. Dziś ma 104, ale wszystko pamięta, jakby to było wczoraj. Sypie, jak z rękawa, datami wydarzeń i nazwiskami znajomych, kolegów z 72. Pułku Piechoty im. Dionizego Czachowskiego, dowódców z 21. pp, w którym służył we wrześniu 1939 roku. – Ojczyzna dobrze przygotowała mnie do wojny. Służbę zasadniczą w 72. pp skończyłem w 1931 roku w stopniu kaprala. Potem jeszcze przeszedłem szkolenie w 1934 roku. Moja małżonka, Eugenia, kiedy odchodziłem na front zostawiając ją Stanisław Życki z trójką dzieci, wręczyła mi obrazek Matki Boskiej i błogosławiła na drogę. Chyba byłem naprawdę pod jej opieką, bo nieraz udało mi się wykaraskać z takich opresji, których nikt w filmie by nie wymyślił. A było tego niemało, szczególnie w czasie wojny. Ucieczka z transportu polskich jeńców do Rosji, próba rozstrzelania przez załamanego dowódcę punktu sanitarnego, przejściowy obóz jeńców wojennych w Radomiu, w którym rozstrzelano 150 żołnierzy za próbę wydostania się na wolność. Działalność konspiracyjna pod bokiem stacjonujących w jego domu Niemców i wiele innych podobnych, niewiarygodnych sytuacji. – Oficjalnie nie byłem w żadnej organizacji konspiracyjnej, ale miałem u nich większe zaufanie niż niejeden łącznik. Często powierzano mi misje, bo byłem poza podejrzeniem. Nikt nie łączył mnie z żadną organizacją i dlatego udawało mi się wywiązać z zadań. W czasie wspomnień przewija się niekiedy wątek rany, jaką odniósł pan Stanisław we wrześniu 1939 roku. Odczuwa ją do dziś, może tym bardziej, że na jednej z komisji powiedziano mu, że odniósł ją nie w tej wojnie co trzeba i dlatego nie jest inwalidą wojennym. Zresztą, jak sam mówi, nie uznaje lekarzy. Odwiedza ich tylko wtedy kiedy potrzebna mu jest recepta na przygotowywany w aptece lek ziołowy. Leczy się sam, można by powiedzieć, od 104 lat. Antybiotyki i chemia to nie dla niego. Leki ziołowe są najlepsze na wszystko. Stosuje je dla siebie i dla swojej rodziny. Nie uznaje innym medykamentów. Może dlatego właśnie doczekał takiego wieku? Jego recepta na długowieczność? Nie ma takiej. Raz w życiu, około 90 lat temu, zapalił papierosa i stwierdził, że mu nie smakuje. Alkohol? Pierwszy raz w wojsku i z podobnym skutkiem. – Zioła i jeszcze raz zioła – zapewnia pan Stanisław i sam jest najlepszym dowodem na to, że wie co mówi. Jacek Lombarski – Obiecuję, że w XX konkursie dziennikarskim, główną nagrodą będzie kamera – powiedział wiceprezydent Radomia, Ryszard Fałek. – To my zostajemy na następny rok – powiedziały jednogłośnie laureatki XIX edycji konkursu, trzecioklasistki Adrianna Izydorska i Katarzyna Szwajca. Dziennikarskie pasje Celem konkursu dziennikarskiego, organizowanego od wielu lat przez Publiczne Gimnazjum nr 5 w Radomiu, jest rozwijanie zainteresowań młodzieży środkami masowego przekazu, rozróżnianie gatunków publicystyki oraz odkrywanie talentów dziennikarskich. W pierwszym etapie konkursu składane są prace pisarskie uczniów. Mają oni tutaj znaczną dowolność, ponieważ mogą wybierać między reportażem, felietonem, wywiadem, recenzją. Każdy według własnego uznania i upodobania. Nie ma również żadnych ograniczeń, co do tematu pracy. Tutaj jednak zdarzyło się wśród nadesłanych prac kilka opowiadań, które niestety, mimo swej często dużej wartości, nie mieściły się w kanonie sztuki dziennikarskiej. Ostatecznie spośród 40 nadesłanych prac do kolejnego etapu zakwalifikowanych zostało 23 uczniów, spośród których do finału przeszło 12. 24 maja znów stanęli w szranki. Tym razem zadanie ich było najtrudniejsze. Prezentacja multimedialna, zgłoszenie tematu na kolegium redakcyjnym i zaprezentowanie utalentowanego młodego człowieka. O ile pokaz multimedialny nie sprawił trudności, bo przygotowany był w domowym zaciszu, o tyle dalsze konkurencje wprawiły finalistów, jak i jurorów w pewne zakłopotanie. Uczniowie najwyraźniej nie zrozumieli zleconego im zadania i zamiast zgłoszenia tematu, przedstawiali gotowy materiał. Ponieważ po pierwszych trzech wystąpieniach sprawa stała się jasna, decyzją jury udzielono uczniom instrukcji. Dlatego następne wystąpienia już były zgodne z udzielonym wyjaśnieniem, trzem pierwszym uczestnikom pozwolono wystąpić jeszcze raz, aby dać im szansę. I trzeba to przyznać, wykorzystali ją doskonale, wykazując się dziennikarskim dostosowaniem do zmieniających się ad hoc warunków. Najgorzej wypadła jednak konkurencja trzecia i ona miała najwięk- Zdobywca loteryjnego roweru Kamil Paleta z rodzicami Marzeną i Radosławem „Radość” – dzieciom Był rzut piłeczką w tarczę, skoki na trampolinie, bieg z jak największą ilością piłek. W tej ostatniej konkurencji dzieciaki upychały piłki gdzie się dało. Między kolana, pod pachy, pod bluzkę. Niektóre wzięły ich taką wielką ilość, że słychać było tylko pytanie: „Jak mam iść, bo nic nie widzę”. Co odważniejsi, niezależnie od wieku, próbowali swoich sił w biegu na szczudłach. Była loteria fantowa, w której główną nagrodę stanowił rower marki Ragazzi. – Organizatorem festynu jest już od ponad pięciu lat Oratoryjne Stowarzyszenie „Radość” Kongregacji Księży Filipinów Parafii „Matki Bożej Królowej Świata” – powiedział mający pieczę nad sprawnym przebiegiem niedzielnej zabawy ks. Ireneusz Gizan. – Opiekę nad dziećmi w czasie konkursów wzięła na siebie młodzież ze wspólnoty „Ruchu Światło-Życie”. Co roku w naszym festynie aktywnie uczestniczy 350–400 dzieci w najróżniejszym wieku. Są i przedszkolaki, i uczniowie podstawówki. Przy okazji i rodzice, dopingujący swoich pupili na przeszkodach, też mają świetną zabawę. Jacek Lombarski szy wpływ na ocenę całościową. Zamiast zaprezentowania uzdolnienia uczniowie po prostu prezentowali zainteresowania, pasje lub marzenia swoich rozmówców. Ale, jak to mówi Zofia Kukla, dyrektor PG nr 5, w tym konkursie nie ma przegranych. Poza trzema finalistami, pozostali uczestnicy otrzymali w prezencie książki autorstwa Ryszarda Kapuścińskiego. Pierwsze miejsce i główną nagrodę ufundowaną przez wiceprezydenta Radomia, aparat foto- graficzny, otrzymała w tym roku Dominika Smolaga, uczennica II klasy PG nr 8. Drugie i trzecie miejsce uzyskały wspomniane już na wstępie Adrianna Izydorska i Katarzyna Szwajca. W przyszłym roku kolejna, XX edycja konkursu. Tym razem jednak organizatorzy zapowiadają pewne zmiany, które podniosą znacznie wymagania, już i tak niemałe, z którymi będą musieli się zmierzyć uczestnicy. Jacek Lombarski W niedzielę 5 czerwca, jak zresztą co roku, w Parku Leśniczówka odbył się Festyn Rodzinny. Tłumy dzieciaków wykazywały się sprawnością na 10 torach przeszkód. Finalistki XIX edycji Konkursu Dziennikarskiego (od lewej) Katarzyna Szwajca, Dominika Smolaga i Adrianna Izydorska 6 RADOM Konkurs fotograficzny „Lwów i Kresy” Towarzystwo Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich w Radomiu zaprasza do udziału w konkursie fotograficznym pn. „Lwów i Kresy”. Historia Lwowa to także historia Polski. Możemy się jej uczyć na Cmentarzu Łyczakowskim, w Katedrze, w Rynku, na Wysokim Zamku i w wielu jeszcze, pełnych uroku zakątków Lwowa. Tematów do fotografowania na pewno nie zabraknie. Podobnie na Kresach. Wołyń, Podole, Huculszczyzna dostarczą wielu niezapomnianych wrażeń – warto je utrwalić na fotografii. Zdjęcia w formacie 13 x 18 (3 sztuki) prosimy nadsyłać pod adresem: Restauracja „Legenda II” ul. Traugutta 31/33 26-630 Radom z dopiskiem „Konkurs fotograficzny” do Miesiąc wspomnień Czerwiec upłynie radomianom pod znakiem obchodów 35. rocznicy Radomskiego Czerwca ’76. W tym roku są one wyjątkowo bogate. 1 września 2011. Nie będą przyjmowane pliki cyfrowe na płytach, ani na innych nośnikach, jedynie zdjęcia w podanym formacie czarno-białe, bądź barwne. Jury, w którym zasiądą fotograficy wyłonią zwycięzcę. Nagroda główna to udział w wycieczce do Lwowa. Szczegóły: skład jury, sponsorów i inne podamy wkrótce. (mad) Dzieci w obiektywie Dziecko jest niezwykle wdzięcznym tematem dla fotografa. Portretowanie dorosłych jest trudniejsze niż fotografowanie dzieci. Nr 8 • czerwiec 2011 Odpowiednie światło stwarzające nastrój, stosowny ubiór, ustawienie postaci tak, by ujęcie było najkorzystniejsze. Dzieci przed obiektywem są naturalne. Smutek, radość, nie są ukrywane. Przebywanie z dzieckiem przez kilka chwil pozwoli doświadczonemu Właściwie przez cały miesiąc trwać będą imprezy nawiązujące do rocznicy. W ich organizację zaangażował się przede wszystkim Urząd Miejski i NSSZ „Solidarność” Ziemia Radomska, przy dużym wsparciu Instytutu Pamięci Narodowej, Archiwum Państwowego, Muzeum im. Jacka Malczewskiego i innych miejskich placówek kultury oraz kurii diecezji radomskiej. Tegoroczne uroczystości rozpoczęły się... w radomskim teatrze. Czwartego czerwca odbyła się tu premiera spektaklu „Ballada uliczna” wg tekstu radomskiej pisarki Teresy Opoki, spektaklu przygotowanego specjalnie na rocznicę. Bohaterką tej opowieści jest pani Lodzia, dawny pracownik SB, dziś leciwa i zgorzkniała mieszkanka kamienicy przy ulicy Piłsudskiego. Na drugim – równoległym – planie inny bohater Andrzej Kowalski, pracownik „Waltera” opowiada o wydarzeniach sprzed 35. lat. Spektakl wykorzystuje materiały archiwalne – zdjęcia i filmy – dotyczące Czerwca’76. Kilka dni później, 7 czerwca, przed gmachem Corazziego otwarto wystawę plenerową „Zaczęło się w Walterze”, prezentującą fotografie i reprodukcje dokumentów związanych z wydarzeniami w 1976 r. – Chcemy pokazać, że Czerwiec ‘76 to czas dumy dla radomian i dla całej Polski. Data 25 czerwca 1976 roku jest olbrzymim wkładem w życie nie tylko miasta, ale i całego kraju – podkreślał wtedy prezydent Radomia Andrzej Kosztowniak. Imprezy związane z obchodami rocznicy odbywają się co kilka dni. Wszystkich nie sposób tu wymienić. Na pewno wspomnieć trzeba o otwarciu wystawy (10 czerwca w budynku kurii diecezji radomskiej, przy ul. Malczewskiego 1) pt. „… ksiądz musi zaprzestać”, wspominającej życie i działalność ks. Romana Kotlarza. Młodzieży przypomnijmy: ks. Kotlarz błogosławił idących na czerwcowy protest robotników, a kilka dni później został pobity przez „nieznanych sprawców”, w wyniku czego zmarł. Dodajmy, że jedną z osób, które objęły honorowy patronat nad tegorocznymi uroczystościami jest siostra księdza Michalina Kawalec. 14 czerwca w „Resursie” o godz. 18 odbył się finał projektu „Radom Czerwiec ‘76 – bądźmy dumni”, w którym brali udział uczniowie radomskich szkół średnich. Zbierali oni m.in. materiały do własnego filmu dokumentalnego o uczestnikach i ofiarach radomskiego Czerwca ’76. Po projekcji filmu otwarta została również wystawa „Dawne klimaty”, pokazująca życie w latach 70. ubiegłego wieku. Wystawę (17 czerwca o godz. 12) otworzy też Muzeum Sztuki Współczesnej. Jej tytuł to „Radomski Czerwiec 1976 w 35-lecie wydarzeń”, fotografowi poznać jego zachowania i utrwalić je na zdjęciu. Udało się to w jakimś stopniu Katarzynie Woźniak, studentce WSH w Radomiu. Prezentowała już czarno-białe zdjęcia dzieci na wystawach. Zamieszczamy dwa z nich wybrane przez autorkę. (mad) Czytelnicy piszą Panie Redaktorze Przeczytałem kolejny – ciekawy wspomnieniami, ale i aktualnością numer „Gazety Radomskiej. Temat Bramy Krakowskiej jest dla mnie powrotem do czasów, kiedy pracowałem w Miejskiej Pracowni Urbanistycznej, mając kontakt z osobami wymienionymi na ostatniej stronie gazety. Wyobrażam sobie też, jak z właściwą sobie swadą wypowiedziałaby się jeszcze jedna działająca wtedy w ochronie zabytków Radomia osoba – Major Osiński*. Myślę że mój satyryczny, wierszowany komentarz oddaje, choć w małej cząstce to, co słyszę – a przecież ciągle go słyszę. Zabytek – to jak panny cześć Kiedy wątpliwy – huczy Wieś! Toć to nie Wilno z Ostrą Bramą Więc cóż z „radomską” taki lament? Przecież jest znakiem czasów nowych Teraz opony (nie podkowy)... Wszak letnie i zimowe mamy Więc sezonowe są też bramy. ... Czym się szczyci Architekt w dobie ekonomii Nie Łukiem Triumfalnym – triumfem gastronomii Jacek Kowalczewski * Michał Tadeusz Osiński ps. „Brzęk” 29.09 1892 – 12.09. 1983, rotmistrz, poseł, działacz społeczny, urodzony w Radomiu. W 1914 przerwał studia techniczne w Niemczech i zaciągnął się do I Kompanii Kadrowej Legionu. W 1918 uczestniczył w rozbrajaniu garnizonu austriackiego w Radomiu. Utworzył Radomski Szwadron Ułanów, walczył w wojnie bolszewickiej 1919-1920. W latach 1930–1938 poseł na Sejm II RP. Od 1932 Sekretarz Generalny Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem, sekretarz generalny komendy głównej Związku Legionistów. Brał udział w Wojnie Obronnej 1939 r. Okupację spędził w oflagu w Woldenbergu. W 1945 powrócił do Radomia. Zabiegał o rewaloryzację Miasta Kazimierzowskiego. Założył Klub Miłośników Radomia i Ziemi Radomskiej, współzałożyciel Radomskiego Towarzystwa Naukowego. (wyjaśnienia redakcji) Wystawa „Zaczęło się w Walterze” a prezentować będzie przede wszystkim fotosy, dokumenty, pamiątki udostępnione przez radomską “Solidarność”. 24 czerwca o godz. 19 w hali MOSiR przy ul. Narutowicza odbędzie się koncert pieśni operowych i operetkowych „Muzyczna podróż z Wiednia do Wenecji”. Dzień później w obchodach weźmie udział prezydent RP Bronisław Komorowski. O godz. 18 rozpocznie się msza przy Pomniku Radomskiego Czerwca 76, którą celebrował będzie biskup Henryk Tomasik, ordynariusz diecezji radomskiej. O godz. 20 w Zespole Szkół Muzycznych początek koncertu “Ludziom Czerwca 76” w wykonaniu Radomskiej Orkiestry Kameralnej. 26 czerwca rocznicowe uroczystości zakończą się promocją reedycji płyty „Misterium Dźwięku Pamięci Wydarzeń Radomskich Czerwca 1976” i koncertem w wykonaniu jej twórcy – Roberta Grudnia. Początek o godz. 19.30 w kościele oo. Bernardynów. Dodajmy, że oprócz prezydenta Komorowskiego i Michaliny Kawalec patronat honorowy nad tegorocznymi uroczystościami objęli także kardynał Józef Glemp i przewodniczący NSZZ “Solidarność” Piotr Duda. AKA 7 D AW N Y C H W S P O M N I E Ń C Z A R Verba volant, scripta manent Kontynuując cykl wspomnień pod wspólnym tytułem „Słońce za pazuchą” przypominam lata kolei parowej. Dzisiaj niezbyt zrozumiały dla najmłodszych wiersz Juliana Tuwima „Lokomotywa”, dla nas w latach 50. był w pełni czytelny, bo jeździliśmy pociągami z lokomotywą parową: „(...) stoi i sapie, dyszy i dmucha, żar z rozgrzanego jej brzucha bucha...”. Taka lokomotywa 100-kilometrową trasę z Radomia do Warszawy pokonywała w niespełna dwie godziny. Pociągi przyjeżdżały tak punktualnie, że regulowano zegarki wg ściśle przestrzeganych rozkładów jazdy. Wszystko zaczynało się na dworcu PKP w Radomiu... Słońce za pazuchą (7) Z biletem albo peronówką Jako dziecko często jeździłem z babką do Warszawy. Ojciec pracował w stolicy i rzadko bywał w Radomiu. Warszawa, najpierw egzotyczna, wśród gruzów, powstającej MDM i odbudowywanej, a właściwie rekonstruowanej Starówki, stała się z czasem moim drugim miastem rodzinnym. By wyjść na peron trzeba było mieć ważny bilet kolejowy albo peronówkę. Odprowadzający podróżnych musieli taką peronówkę kupić w kasie, bo inaczej bileterzy zamykali przed nimi przejście. Przejść na perony było trzy. Z lewej i prawej strony obecnego dworca PKP dochodziło się do betonowych bramek schodami. Schody prowadziły też do kolejnego wejścia przez środek holu dworcowego. Była to jedna wielka stodoła z przechowalną bagażu na dole. Kasy mieściły się na zewnątrz, w baraku po lewej stronie dworca, gdzie z czasem wybudowano gmach poczty. Tunelu pod torami jeszcze nie przeprowadzono... Do 10. roku życia jeździłem „na gapę”, decydowała babka, która miała wolny przejazd po dziadku kolejarzu. Gdy konduktor pytał – ile ten kawaler ma lat, zawsze padała odpowiedź – jeszcze nie skończył siedmiu. Do siedmiu lat dzieci jeździły za darmo, później uczniowski bilet był z 33-procentową zniżką. Byłem raczej drobnej budowy i „przemycić” mnie było łatwo. Miało to także inne zalety, czasami jakiś wesoły podróżny wsadził mnie jak bagaż na półkę, ku ogólnej uciesze współpasażerów, przy mojej radosnej akceptacji. Tylko babka ostrzegała: – „Niech go pan nie upuści”. Pasażerów na gapę było więcej. Prawdziwi gapowicze byli znacznie starsi. Unikając konduktora rozmieszczali się na dachach wagonów (nie było trakcji elektrycznych) i na buforach między wagonami. Jeździliśmy drugą klasą, była jeszcze pierwsza z pluszowymi kanapami i trzecia, mówiono o niej „bydlęca”, zaopatrzona w twarde drewniane ławy. Z Radomia do Warszawy pociąg pospieszny zatrzymywał się w Warce pod pompą wodną. By uzyskać parę uruchamiającą turbiny trzeba było podgrzać wodę w kotle parowym... Pospieszny docierał do Warszawy w półtorej godziny, osobowy w dwie godziny i 10 minut. W Piasecznie szykowaliśmy się już do wyjścia. W Warszawie Zachodniej stałem przy drzwiach, by wysiąść jako pierwszy. Rozpoznawałem otoczenie czytając napisy na murach. Także reklamowe, w stylu „Pranie szybkie i oszczędne daje tylko mydło jędrne”. Na Dworcu Głównym przechodziłem obok dymiącej jeszcze lokomotywy, patrząc na kolosa. Podczas drogi nie mogłem się wychylać, by nie zaprószyć oczu. Iskry sypały się z komina nieustannie. Na ulicę Żurawią szliśmy z dworca pieszo Alejami Jerozolimskimi, później skrótem przez Poznańską. Zatrzymywałem się przy kolejce, zwanej wtedy EKD (Elektryczna Kolejka Dojazdowa), później zmieniono jej nazwę na WKD (Warszawska...). W Warszawie nie było ulicy, na której w krajobraz nie wpisywałyby się gruzy. Tworzono nowe ich zwały rozwalając mury kamienic nienadające się do zamieszkania. Z zaciekawieniem obserwowałem budującą się Marszałkowską Dzielnicę Mieszkaniową „MDM dzielnica zakochanych, MDM przyszłości naszej dom”. Z głośników rozstawionych na ulicach rozbrzmiewały te i inne przeboje. „Pójdę na Stare Miasto, nie byłam tam od wczoraj, nie mogłabym w nocy zasnąć, gdybym nie poszła dziś. Widzę domy w kolorach, jak się wznoszą ku gwiazdom, a latarnie wieczorem karzą marzyć i śnić...”. Warszawa pomimo ran odniesionych w Powstaniu była kolorowym, żywym miastem. Wieczorne neony świadczące o wielkomiejskości, zabawy na placach, plażowicze i kajakarze nad Wisłą, a w czerwcu „wianki”... Po wakacjach spędzonych w Warszawie przyjeżdżałem do Radomia, by pójść do szkoły. Czekałem na tę chwilę. Tyle miałem do opowiadania o mieście z syrenką w herbie. Taki herb przyczepiałem do czapki i dzielnie znosiłem zaczepki „te, warszawiak”. Po szkole w mieszkaniu przy ul. Traugutta otwierałem klaser, przeglądając znaczki pocztowe, także te ostatnie, jakie udało mi się kupić na Poczcie Głównej przy ul. Poznańskiej w Warszawie. Pamiętam, że była na nich cała niemal powojenna historia – orły z datą wyzwolenia miast, zburzona Kolumna Zygmunta i kościół św. Aleksandra. Był znaczek z napisem „elektryfikacja wsi” i z gołąbkiem pokoju. Jak dowiedziałem się później – narysowanym przez Pabla Picassa. Z dziecięcych spacerów po Warszawie pozostał w pamięci zapach smoły wylewanej tonami na jezdnie ulic i duszący pył z gruzowisk. Radom w tym czasie był cichym i spokojnym miastem. Tylko syreny fabryczne z najbliższych mojemu domowi Zakładów Metalowych budziły mnie ostrym dźwiękiem każdego ranka. Jerzy Madejski 8 K U LT U R A Nr 8 • czerwiec 2011 Pół wieku z RTF Radomskie Towarzystwo Fotograficzne założył przed 50. laty Wojciech Stan, koneser sztuki, pasjonat fotografii, autor wielu fascynujących wystaw i albumów fotograficznych. Towarzyszyła mu grupa parających się fotografią zawodowo i amatorsko kolegów. Niektórzy z nich nadal fotografują, choć na nieco innym sprzęcie i inną techniką... I to chyba najważniejsza zmiana w 50-letniej historii RTF. Nikt już, albo niewielu tylko korzysta z ciemnych pomieszczeń, w których wywołuje się negatywy i uzyskuje odbitki na papierze. Jest inaczej. Cyfrowy plik obrabiamy w komputerze i przesyłamy do odbiorcy. Papierowe fotografie nie są już przygotowywane w skomplikowanym procesie i praktycznie każdy może je wydrukować w domu stosując odpowiedni tusz w drukarce. Jednych to zadowala, inni tęsknią za dawnymi czasy, gdy korzystano z powiększalnika. Ale w fotografii liczy się nie tylko technika, także, a może przede wszystkim, spojrzenie, postrzeganie odbitego od przedmiotów światła, umiejętne kadrowanie. To się nie zmieniło. Przykładem 66 zdjęć zro- bionych przed laty i współcześnie, zaprezentowanych podczas jubileuszu w „Łaźni”. Prezes RTF Leszek Jastrzębowski postarał się by jubileusz wypadł okazale. Goście dopisali, cieszyła obecność młodzieży. Wi- ceprezydent Ryszard Fałek przekazał Towarzystwu medal „Bene Merenti Civitas Radomiensis” ustanowiony w 2002 roku przez prezydenta Radomia za wybitne zasługi dla rozwoju miasta. mad Poczytajmy dzieciakom Czy dzieci wymagają rozpieszczania? Być może. Czy trzeba im kupować co rusz nową zabawkę? Bardzo wątpliwe. Ale na pewno trzeba je wychowywać. I czytać im książki. Można się tylko cieszyć, że są jeszcze ludzie i instytucje, którzy dostrzegają, jak niebezpieczne jest zostawianie dziecka sam na sam z komputerowymi grami i telewizyjnym programem, i jak ważny jest kontakt rodzica z dzieckiem, wspólnie spędzone choćby pół godziny dziennie, na niegłupiej zabawie. W tym roku dziesięciolecie obchodzi rozpoczęta przez Fundację ABCXXI społeczna akcja „Cała Polska czyta dzieciom”, która zachęca rodziców, wychowawców i innych dorosłych, do codziennego, co najmniej 20-minutowego czytania dzieciom. Radom też czyta Od lat radomskie instytucje również włączają się w akcję. W tym roku np. w Młodzieżowym Domu Kultury bajki czytali prezydent Radomia Andrzej Kosztowniak, dyrektor radomskiego teatru Zbigniew Rybka oraz Justyna Piątek, dziennikarka TV Dami. Jak zwykle specjalnych lektorów zaprasza również Miejska Biblioteka Publiczna. Jeszcze pod koniec maja wspólne czytanie połączone z pokazami karate przeprowadził Tomasz Rodakowski z Klubu Karate „Tomo”. Dla dzieci czytały też m.in. aktorki radomskiego teatru: Magdalena Witczak i Magdalena Pawelec. Warto też wspomnieć o kolejnej, podobnej akcji, „Czytamy Dzieciom”, zorganizowaną w Dzień Dziecka głównie przez radomskich policjan- tów. W jej ramach m.in. rzecznik prasowy Państwowej Straży Pożarnej w Radomiu Łukasz Szymański, wiceprezydent miasta Ryszard Fałek, Monika Sokołowska z Komendy Wojewódzkiej Policji w Radomiu odwiedzili najmłodszych pacjentów radomskich szpitali, by opowiedzieć o swojej pracy i oczywiście poczytać książki. Niech naszym małym wkładem w czytelnicze akcje i jednocześnie prezentem na Dzień Dziecka będzie zarekomendowanie wspaniałego pisarza, który wśród polskich dzieci jest już dość – ale cały czas za mało – znany. Chodzi o Roalda Dahla (1916– –1990). Szpieg i pisarz Już sam życiorys tego ekscentrycznego brytyjskiego pisarza, scenarzysty i publicysty nadaje się na całkiem zgrabną fabułę. Przyszedł na świat w norweskiej rodzinie (czego ślady w jego książkach łatwo znaleźć) mieszkającej na terenie Walii. Ukończył szkołę średnią, ale na studia nie poszedł, wolał pracę w Shell Oil Company. Po wybuchu II wojny światowej wstąpił do Royal Air Force (RAF) i został pilotem. Został zestrzelony nad Pustynią Libijską i spędził kilkanaście tygodni w szpitalu. W 1942 r. Dahl przeniósł się do Waszyngtonu, gdzie został attaché wojskowym i... brytyjskim szpiegiem. Znany był jako uwodziciel kobiet (co czynił również w celach wywiadow- czych) i wielbiciel wystawnych balów. Pisał dla Hollywood, m.in. kilka scenariuszy do serialu „Alfred Hitchcock przedstawia” oraz dialogi do bondowskiego „Żyje się tylko dwa razy”. Ożenił się z aktorką Patricią Neal. Sławę przyniosły mu jednak książki. Wydał dwie autobiografie, dwie powieści dla dorosłych i – przede wszystkim – kilkanaście książek dla dzieci. Wymieńmy najsłynniejsze (kilka do dziś sfilmowano): „Matylda”, „Charlie i fabryka czekolady”, „Wiedźmy”, „BFO” (w Polsce znana też jako „Wielkomilud”), „Danny mistrz świata”. To, co decyduje o sile książek Dahla to nie tylko wspaniała – troszkę pokręcona – wyobraźnia i niezwykły, czasami czarny humor. Dahl nie traktował swoich małych czytelników jak głupków, niczego przed nimi nie ukrywał, nie cukrował. W jego książkach istnieje bieda, śmierć, samotność, problemy z rodzicami, strach. Z tym wszystkim mali bohaterowie opowiadań i powieści Dahla muszą sobie jakoś radzić. Stawić temu czoło, zaśmiać się z tego. „Kiedy miałem cztery miesiące, mama nagle zmarła i tato musiał się mną zająć zupełnie sam” – tak zaczyna się np. „Danny mistrz świata”. A nie jest to wcale smutna książka. Pokazuje właśnie, jak szukać siły i pogody ducha. Kiedy czyta się jak to Danny ze swoim ojcem próbują ukraść stado bażantów z lasów pewnego gburowatego dziedzica i poda- ją ptakom rodzynki nafaszerowane środkiem nasennym, można pęknąć ze śmiechu. Dahl wychowawca Dahl jest też nienachalnym moralizatorem, jego książki w Polsce, oddającej się właśnie konsumpcyjnemu stylowi życia, trzeba dzieciom czytać właśnie dziś. W historiach Dahla wygrywają zawsze sympatyczne i raczej biedne dzieci, czasami wyśmiewane, często z niekompletnych rodzin. Dzieciaki, które muszą sobie radzić z trudnościami i mają „pod górkę”. One właśnie bawią się własnoręcznie wykonanym latawcem. Albo narzędziami taty. Albo łażą po drzewach. Budują domki z desek. Zaś ewidentnie Dahl złośliwą kreską rysuje rozpieszczone, źle wychowane bachory. I rodziców, którzy takie potworki wychowują, pozwalając im na wszystko i nie wymagając niczego. Tak, tak, Roald Dahl to również obowiązkowa lektura dla rodziców. Zwłaszcza dla tych, którzy na urodziny swoich pociech i Dzień Dziecka idą do marketu i kupują koszyk plastikowych robotów, barbie, czy innego badziewia made ich China. Dahl, choć może nie tak popularny jak Astrid Lingren, czy A.A. Milne, w Polsce w ostatnich latach wydawany był na tyle często, że bez problemu można znaleźć jego książki w księgarniach i bibliotekach. Jeszcze na początku lat 90. nakładem wydawnictwa GiG wyszło kilka jego książek z niepokojącymi, oryginalnymi ilustracjami Franciszka Maśluszczaka. Potem pojedyncze tytuły wydawały inne oficyny. A ostatnio Zysk i S-ka wydało większość książek Dalha dla dzieci w ładnie opracowanej serii z zabawnymi, uroczymi rysunkami Quentina Blake’a. I jeszcze strona internetowa dla zainteresowanych: www.roalddahl. com. Gorąco polecam! 9 HISTORIA Radomscy ułani w Kuklówce Bo kto by chciał mieszkać w muzeum – żartuje gospodyni Aleksandra Biniszewska. – Zdecydowaliśmy się zupełnie niespodziewanie, w trakcie wizyty złożonej nam przez serdecznego przyjaciela, profesora Tadeusza Łodziana. Kiedy tu przyjechał i rozejrzał się po domu, wyznał: „Pierwszy raz od sześćdziesięciu lat jestem w najprawdziwszym lwowskim pomieszkaniu. Tu musi być muzeum!”. Temu pomysłowi wtórował Jerzy Janicki. Nieopodal Grodziska Mazowieckiego, w Kuklówce Radziejowskiej, przenosimy się w odległy, niezapomniany świat. W kępie drzew skrywa się dwór z polskich Kresów. W tym miejscu ożywają wspomnienia dziadków, kresowiaków. Nieuprzedzeni przez Andrzeja Dudźca, stajemy zauroczeni przed wyłaniającym się z kępy drzew gospodarstwem i dachem pokrytym gontem. Bryła dworu zamknięta z trzech rogów alkierzami, a naokoło najzwyklejsze gospodarstwo z biegającymi po obejściu indorami puszącymi w nerwach czerwone podgardle i syczącymi gąsiorami. Z małych stajni dobiega rżenie koni, a w stodole kryją się zabytkowe sanie i powozy. Przed wejściem do dworu angielski klomb cieszy oko różnokolorowym listowiem. Nad wejściem napis: „Bóg stworzył Człowieka, Człowiek Rodzinę, Rodzina Ojczyznę. Jam Dwór Polski co strzeże Tego mężnie.” Dwór jest wierną kopią tego, który stał w województwie stanisławowskim na Ukrainie. – Odtworzyłam go na podstawie rysunków, które wykonywałam według wskazówek mojej babci – powiedziała Aleksandra Biniszewska, właścicielka dworu. W tym kresowym klimacie przyjazną przystań znaleźli kawalerzyści z 14. Pułku Ułanów Jazłowieckich z Grodziska Mazowieckiego. Tu, w bibliotece, odbywają się ich spot- Pokaz musztry kawaleryjskiej w wykonaniu Szwadronu Radomskiego i „Jazłowiaków” kania organizacyjne, a na przylegającym padoku mają możliwość trenować swoje konie i doskonalić sztukę kawaleryjską. Tutaj właśnie, w tym niepowtarzalnym klimacie polskiego dworu, odbył się spektakl opowiadający wrześniowe dzieje „Jazłowiaków” w marszu na pomoc Warszawie. W rolę pułkownika Edwarda Godlewskie- Szwadronu Radomskiego oraz piechurzy z Sochaczewa. Komentarzem opatrzył spektakl radomski historyk, Przemysław Bednarczyk, autor wielu inscenizacji historycznych z okresu Powstania Styczniowego, wojny polsko-bolszewickiej, oraz „Hubalowych Zaduszek”. Opowieść o dziejach 14. Pułku „Jazłowiaków” zakończył słowami: Sanitariuszka z oddziału PWK Magda i ranny ułan Justyn go wcielił się znany aktor Krzysztof Kalczyński (aktualnie grający w takich serialach TV jak „Klan”, oraz w filmie z 2010 roku „Mała matura 1947”). Rotmistrza Andrzeja Sozańskiego, który po szarży pod Wólką Węglową zastąpił na stanowisku rannego pułkownika Godlewskiego, zagrał młody aktor Jan Staszczyk. W tym kameralnym spektaklu, w którym nie liczyła się ilość widzów, ale jakość inscenizacji, wystąpili również kawalerzyści z 14. PUJ z Grodziska Maz. i Komarowa, ze „Dla wielu z tych żołnierzy nagrodą był brzozowy krzyż, a zasługą dług spłacony Ojczyźnie.” Po spektaklu widzowie mieli możliwość obejrzeć inscenizację ataku piechoty na stanowiska niemieckie oraz szarżę kawalerii. Kolejnym punktem programu była musztra paradna kawalerzystów poprowadzona przez Tomasza Szulfera z Radomskiego Szwadronu i pokaz władania szablą i lancą w wykonaniu „Jazłowiaków” z Grodziska Maz. Tak inscenizacja, jak i pokazy nagrodzone zostały gromkimi brawami. Jacek Lombarski 10 RADOM RANKING LOKALI GASTRONOMICZNYCH Radomska „Legenda” Są dwa lokale pod tą nazwą. Jeden nieco starszy przy ul. Piłsudskiego 1, drugi, przekazany w użytkowanie przed trzema laty, na ul. Traugutta 31/33. W tym starym sześcioletnim w scenerii przypominającej mieszkalne wnętrza, z bibelotami, starymi radioodbiornikami i telewizorem, który dawno już przestał pełnić swoje funkcje, można zamówić pizzę, sałatki, różnego rodzaju napoje. Stary Radom przypominają reprodukcje zdjęć i obrazów sprzed lat. W tej atmosferze pizza smakuje wyśmienicie. Można tu zamówić ją w ponad 40 gatunkach, od tradycyjnej Margherity, która zgodnie z recepturą mieni się włoskimi barwami narodowymi: zielona (bazylia), czerwona (sos pomidorowy), biała (ser). Opowiedział mi o tym specjalista od przyrządzania egzotycznych dań – Tymoteusz, który praktykował w gastronomii na jednej z greckich wysp, skąd przywiózł wiedzę tajemną, któ- rej nikomu nie chce zdradzić. W menu jest też pizza, o rodzimie brzmiącej nazwie Pan Tadeusz z ananasem, oregano i szpinakiem. Bardziej ostra jest Corleone. Mafiosi tu jednak nie zaglądają, a młodzież z okolicznych szkół próbuje różnych smaków. Włoskie dania uzupełnia menu w „Legendzie” przy ul. Traugutta. Możemy zamówić makarony, dania mięsne i rybne. Zapraszamy! Miła obsługa uzupełnia przyjazną atmosferę.(mad) Nr 8 • czerwiec 2011 Miłosz w Europie Czy można twórczość Czesława Miłosza łączyć ideą zjednoczonej Europy? Próbują to robić również w Radomiu. W czerwcu ruszyła impreza „Rodzinna Europa”, która ma za cel uczczenie zarówno Roku Miłosza, jak i przewodnictwa Polski w Unii Europejskiej. Pretekstem stał się fakt, że Czesław Miłosz – autor „Rodzinnej Europy” – stale powracał w swojej twórczości do tematu Kresów Wschodnich, a także tożsamości i kultury europejskiej. Serię spotkań, odczytów, pokazów filmowych zorganizowały m.in.: „Resursa”, Instytut Filologiczno-Pedagogiczny PR, ZSO nr 4 i PG nr 13. Wszystko zaczęło się w „Resursie” od projekcji filmu „Pol- ska Love Serenade”, który traktuje o stereotypach w relacjach polsko-niemieckich. Z kolei 8 czerwca przed pomnikiem J. Kochanowskiego zebrali się ci, którzy chcieli głośno zaprezentować innym wybrany wiersz Miłosza. Pod hasłem „Miłosz do Radomia” utwory polskiego noblisty czytali m.in. wiceprezydent Ryszard Fałek, komendant straży pożarnej Paweł Frysztak, dyrektor MZDiK Kamil Tkaczyk, radomscy poloniści, policjanci, politycy, artyści. W ramach imprezy m.in. rozstrzygnięto też X Konkurs Literacki “Nastolatki Wiersze Piszą”; dr Anny Spólna zaprosiła na odczyt w Instytucie Filologiczno-Pedagogicznym PR „Poeta, który „znalazł się w Nigdzie”. Orfeusz i Eurydyka Czesława Miłosza”; zaś w „Resursie” otwarto wystawę fotografii „Niewidzialna Litwa” Mariusa Jovaisa. AKA Podziękowanie Korzystając z uprzejmości redakcji „Gazety Radomskiej”, pragnę podziękować w imieniu dyrekcji, uczniów i Rady Rodziców, wszystkim uczestnikom tegorocznej uroczystości za tak liczne przybycie na organizowaną przez Zespół Szkół Zawodowych i Regionalną Dyrekcję Lasów Państwowych w Łodzi rocznicę śmierci naszego Patrona. Szczególnie pragnę podziękować Stowarzyszeniu Vis-Radom i panu Przemysławowi Bednarczykowi za udzieloną nam, już kolejny raz, pomoc w przygotowaniu części artystycznej. Beata Mroczkowska – dyrektor ZSZ im. majora Henryka Dobrzańskiego – Hubala w Radomiu R E K L A M A 11 ROZMAITOŚCI „CWAŁEM” przez parkur Pogoda jak zwykle dopisała. Kilka ostatnich deszczowych dni mroziło humor organizatorom zawodów jeździeckich, członkom MKJ „Cwał” na Wośnikach, ale kapryśna aura pokazała swoje pogodniejsze oblicze. – To już szesnaste organizowane przez nas zawody jeździeckie – powiedziała Halina Marciniak, dyrektor Zespołu Szkół Integracyjnych im. Jana Pawła II w Radomiu i prezes oraz założyciel Międzyszkolnego Klubu Jeździeckiego „Cwał”. – Pierwsze odbyły się na lotnisku, kiedy MKJ mieścił się w udostęp- nionych nam przez wojsko przedwojennych stajniach. Epizodem były zawody zorganizowane tylko raz na stadionie „Broni”. Obecnie, już po raz ósmy, spotykamy się na parkurze przy Zespole Szkół Agrotechnicznych i Gospodarki Żywnościowej. Mówię parkur, ale na co dzień jest to jednak boisko szkolne. Pamiętam, że kiedy organizowaliśmy tutaj po raz pierwszy zawody, 8 lat temu, padał straszny deszcz. Boisko rozmokło i wszystko wyglądało tragicznie. W tych zawodach wzięło wtedy udział ok. 180 koni. W ogóle nasze zawody były pierwszymi zawodami jeździeckimi w Radomiu po 27 latach przerwy. Znawcy tematu mówili mi, że to się nie uda, że w Radomiu nie ma klimatu. Po 16 latach mogę śmiało powiedzieć, że nie mieli racji. Corocznie w zawodach bierze udział do 100 koni. A jeśli chodzi o klimat, to jest on zupełnie inny od tego, który panuje na zawodach w renomowanych ośrodkach jeździeckich, gdzie organizowane są praktycznie przez cały rok. Wiadomo, tam mają inną bazę i dysponują innymi środkami. Sądzę jednak, że dlatego do nas chętnie przyjeżdżają zawodnicy, bo tu panuje inna, przyjacielska atmosfera i stawiają się prawdziwi miłośnicy sportu konnego, dla których nie liczą się trofea, ale sam udział. My stawiamy na młodego zawodnika, bo wiemy, że warto inwestować w młodzież. Jest to piękny sport. Jest to kontakt z żywym zwierzęciem, przyrodą. Staramy się, żeby mogli w tym uczestniczyć nie tylko bogaci, ale dzieci i młodzież, których nie byłoby stać, bo jest to drogi sport. wody organizowane w MKJ „Cwał” z organizowanymi gdzie indziej, muszę przyznać, że nie mogę im nic zarzucić. Organizacja jest doskonała. Najlepiej świadczy chyba o tym corocznie duża ilość zawodników bio- Coraz bardziej na Mazowszu zmienia się i częstotliwość, i charakter zawodów jeździeckich. Coraz mniej jest takich jakie organizuje MKJ „Cwał”. – Myślę, że wśród organizatorów zawodów jesteśmy reliktem. – powiedziała Halina Marciniak. – Dajemy uczestnikom zawodów nieodpłatne wyżywienie, a wieczorem spotkanie przy ognisku i zabawę. To już się nie zdarza. – Uczestniczę w tych zawodach od samego początku. Nie byłem jedynie raz – powiedział Jan Limanowski, sędzia główny. – Zawsze panowała tu wspaniała atmosfera. Porównując za- rących udział. Na te zawody przyjeżdżali tacy wspaniali jeźdźcy jak choćby Eugeniusz Koczorski, bracia Grzegorz i Bogusław Kubiak, wielokrotni mistrzowie Polski i ich synowie. Obserwuję tutaj coraz większy udział młodych, a nawet bardzo młodych zawodników. Ten sport cały czas jest jednak w modzie. Cieszy mnie, że to właśnie przez młodych ludzi pielęgnowana jest ta polska miłość do koni. Również od wielu lat wśród sędziów stale zasiada Jarosław Płatos, sędzia-gospodarz toru i od lat trener sekcji sportowej MKJ „Cwał”. Jacek Lombarski zebrała się tu już grupka osób przygotowujących się do startu. Krótka rozgrzewka i ruszyli. Jedni w dwanaście minut pokonali dystans 2,5 kilometra, inni znacznie mniejszy. Wystarczyło spojrzeć na tabelę, zestawić wiek z wynikiem i już wiedzieliśmy na co nas było stać. Ci, którzy biegają często, znają swoje możliwości, ale zawsze warto wiedzieć, czy poprawiliśmy wynik. Pani Anna Mantorska reprezentowała grupę wiekową 50 plus. W ciągu 12 minut pokonała 1830 metrów, co – jak na kobietę – było dobrym wynikiem. Towarzyszył jej syn Ireneusz, który cały czas niepokoił się o mamę, bo jak mówił – kłopoty ze zdrowiem jej nie omijają. Rodzina Mantorskich biegła z pieskiem, który bardziej był zziajany, niż jego właściciele. Na szczęście na mecie wszyscy dostali butelkę wody. Na bieżni pojawił się również prezes Klubu Maratończyka przy Politechnice Radomskiej, propagator i organizator biegów, uczestnik prwie 90 maratonów – Tadeusz Kraska. Co to dla niego dwanaście minut gdy biega po kilka godzin na dystansach czterokrotnie niemal dłuższych. Dał jednak dobry przykład tym, którym się nie chciało. Dodajmy, że pan Tadeusz ma 62 lata. Tym razem „zaliczył” ponad dwa i pół kilometra i już spieszył się, by wystartować w kolejnym biegu. Dla niektórych uczestników nawet 12 minut to zbyt długo na pełną mobilizację i wysiłek. Tym bardziej, że wielu chciało wypaść jak najlepiej i znaleźć się w tabeli w pierwszej grupie z wynikiem bardzo dobrym... Niżej podpisanemu do wyniku bardzo dobrego zabrakło 230 metrów, to dużo... Jedno okrążenie wynosiło 300 metrów z kawałkiem. Wynik dobry, w kategorii wiekowej 50 plus w zupełności mnie satysfakcjonował. Bieganie staje się coraz popularniejsze. Można się nim „zarazić”, ale to „zdrowa choroba”. Sam biegam i zachęcam do tego wszystkich. I jeszcze jedno – uczestnicy biegu otrzymali za udział w teście Coopera bardzo ładne koszulki. Niektórym, gdyby to wiedzieli, wysiłek pewnie by się „opłacił”. Jerzy Madejski Polska biega... przez Radom W sobotę 11 czerwca także w Radomiu przystąpiono do ogólnopolskiego testu, w ramach akcji „Polska Biega”. Byliśmy jednym z 19. miast w kraju. Każdy kto poddał się w tym dniu „Testowi Coopera” mógł dowiedzieć się czy jego kondycja jest bardzo dobra, dobra, czy słaba. W 1968 roku lekarz armii USA Kenneth Cooper opracował zestawy testów, wśród których najbardziej przydatny okazał się kurs dla biegaczy. Biegniesz 12 minut, jak potrafisz, a sędzia sprawdza jaki dystans pokonałeś w tym czasie. Testy miały miejsce na bieżniach stadionów. Biec mogli wszyscy bez względu na wiek, starty przewidziano co 20 minut, a grupy nie mogły być większe niż 30-osobowe. W Radomiu wszystkich, którzy przystąpili do sprawdzianu kondycji pomiędzy godziną 10 a 16 było 37 osób. Przyczyn, dlaczego test nie przybrał masowego charakteru, należy szukać w niewłaściwym rozpropagowaniu imprezy... Na bieżni stadionu Zespołu Szkół Technicznych przy ul. Limanowskiego zapewniono właściwe warunki do biegania zgodnie z regulaminem „Testu Coopera”, ale to zasługa warszawskiego AZS, głównego organizatora reprezentowanego w Radomiu przez Piotra Szczebiota, na co dzień studenta Szkoły Głównej Służby Pożarniczej w Warszawie. – Najwcześniej stawiły się rodziny z małymi dziećmi – powiedział pan Piotr. Najmłodsza uczestniczka sprawdzianu miała... 3,5 roku. Jej siostra Ania Gierczak – 5 lat. Dziewczynkom towarzyszyli rodzice. Gdy przybyłem na stadion, by samemu sprawdzić swoje możliwości, 12 O S TAT N I A S T RO N A Radomska archeologia Choć nie jest już tak źle, wciąż jeszcze nie jest najlepiej. Na palcach można wyliczyć pozycje opisujące historię Radomia. Jeszcze mniej jest tych, które poświęcone są badaniom archeologicznym naszego miasta. Na szczęście, w ostatnich dniach półka miłośników regionu wzbogaciła się o trzy nowe opracowania. – Dla historyków Radom stanowi nie tylko źródło wiedzy o przeszłości – pisał prof. Henryk Samsonowicz – lecz także inspirację do dalszych poszukiwań i podejmowanie prób odpowiedzi na podstawowe pytania. Nie tylko te, które dotyczą dziejów miasta, lecz także takie, na które odpowiedź stanowi klucz do poznania najważniejszych zagadnień dotyczących Polski i krajów sąsiednich. Tę wiedzę czerpiemy z badań archeologicznych, które od kilku lat prowadzone są intensywnie w Radomiu i regionie radomskim. Ich plonem są wydane ostatnio opracowania. Pierwszym z nich jest najnowszy Biuletyn Kwartalny Radomskiego Towarzystwa Naukowego (tom XLIV zeszyt 1–4) zatytułowany „Radom i region radomski w świetle badań archeologicznych” opracowany pod redakcją Małgorzaty Cieślak-Kopyt, kierownika działu archeologii Muzeum im. Jacka Malczewskiego w Radomiu i Katarzyny Solarskiej. Czytelnik znajdzie tutaj szereg materiałów omawiających prace badawcze prowadzone w latach 2008–2010. Na szczególną uwagę zasługuje między innymi artykuł omawiający wstępne wyniki badań na ciałopalnym cmentarzysku kultury przeworskiej w Nowej Żelaznej w gm. Magnuszew. Jest to tzw. „zespół rodzinny”, w którym pochowany został „wódz”, kobieta i dziecko. Niestety, ich mogiła została już wcześniej przekopana przez współczesnych poszukiwaczy „fantów”, niszczących bezpowrotnie ślady, często unikatowe, dawnej kultury. Natomiast w artykule Elżbiety Kłosińskiej i Katarzyny Solarskiej dowiadujemy się o ciekawym znalezisku dokonanym przez osobę prywatną i przekazanym do Delegatury Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Radomiu. – Do Delegatury (...) został przyniesiony depozyt przedmiotów metalowych oraz fragmenty ceramicznego naczynia pochodzące z okolic Stawiszyna, gm. Białobrzegi. – możemy przeczytać w artykule. – Odkrywca twierdził, że natrafił na ten skarb podczas spaceru z psem – „tuż przy ścieżce leśnej z ziemi wyłaniała się krawędź naczynia”. Na skarb składały się dwa nagolenniki z brązu i dwa ostrza siekier z żelaza pochodzących z VI wieku p.n.e. – Prezentowany depozyt jest cennym znaleziskiem wzbogacającym pradziejowe środowisko kulturowe na obszarze Równiny Radomskiej – czytamy w artykule. – Zespół ten niewątpliwie należy wiązać z warsztatem wytwórczości metalurgicznej kultury łużyckiej. Kolejne opracowanie to materiały z sesji naukowej Instytutu Archeologii i Etnologii PAN „Radom – korzenie miasta i regionu”, pod redakcją Marka Dulinicza, omawiające stan badań na rok 2009. Ostatnia z nowości wydawniczych to „Dzieje ziemi radomskiej w średniowieczu – Okręg grodowy w Skrzynnie” Zbigniewa Lechowicza. Praca o tyle ciekawa, że podejmuje niezbadany do tej pory, i nierozstrzygnięty ostatecznie nawet przez Lechowicza, temat umiejscowienia grodu kasztelańskiego. Pozostaje otwarte pytanie, czy znajdował się on w Skrzynnie czy w Skrzyńsku? – Przedstawione pokrótce tezy historiograficzne nakazują maksymalną ostrożność w jednoznacznym lokalizowaniu grodu kasztelańskiego w oparciu o dzisiejsze granice administracyjne interesujących nas miejscowości – pisał Lechowicz. – Dlatego weryfikację przedstawionych hipotez postanowiono oprzeć na nowych, niewykorzystanych dotychczas jakościach, czyli obserwacji i materiałach pochodzących z badań archeologicznych, którymi objęto Skrzynno, Skrzyńsko, Przysuchę i Gródek Leśny. Omówione powyżej publikacje godne są polecenia nie tylko miłośnikom historii, ale każdemu kogo interesują dzieje naszego miasta. Dobrze napisane i bogato ilustrowane, ponieważ żyjemy w dobie „kultury obrazkowej”, stanowić powinny ciekawą lekturę uzupełniającą do nauki historii, tak dla uczniów, jak i nauczycieli. Wszystkie dostępne będą już niedługo w księgarni im. Gombrowicza w Radomiu. Jacek Lombarski Nr 8 • czerwiec 2011 Dni bardziej radomskie Przed nami kolejne Dni Radomia. Według oficjalnych reklam magistratu mieszkańcy naszego miasta bawić się będą na: giełdzie monet i pikniku naukowym (18 czerwca); rodzinnym festynie, wieczorze literackim i rockowych koncertach (24 czerwca), pokazach samochodów i obchodach rocznicy Czerwca ‘76 (25 czerwca) oraz pikniku rodzinnym i występach kabaretowych (26 czerwca). Kilkadziesiąt imprez wymienia się także jako towarzyszące Dniom Radomia: a to regaty kajakowe, a to kartingowe wyścigi, a to przegląd muzyki religijnej. Ich liczba dorównuje tylko ich różnorodności. Trzeba się cieszyć, że na piękne czerwcowe dni i wieczory dla radomian przygotowano tyle atrakcji, że zarówno starsi będą mogli kulturalnie i miło spędzić czas, jak i młodsi wyszaleć się, na przykład podczas sportowych zabaw. Zawsze interesujący piknik naukowy, koncerty i kabaretony na pewno przyciągną tysiące uczestników. Pozostaje jednak pytanie: czym Dni Radomia mają być? Ciągiem niezwiązanych ze sobą imprez, ad hoc ułożonych w program obchodów? Może na przyszłość warto pomyśleć o tym, by święto zwane Dniami Radomia było rzeczywiście świętem miasta – to znaczy, by spróbować połączyć imprezy z promocją Radomia na zewnątrz i by przede wszystkim wydobyć, uwypuklić czysto radomskie atuty. Choćby miejską Starówkę, która ewidentnie wykorzystana nie jest, a którą – planując dziesiątki imprez – można by ożywić, zaprosić do niej radomian i nie tylko. I z tą łyżką dziegciu – wśród pochwał – zostawiamy władze miasta do przyszłego roku. Spacerowicz Strzelcy pomaszerowali na Ryczywół Kolejny raz błonia nad Radomką w Ryczywole zapełniły się wojskiem. Na wezwanie Kozienickiego Stowarzyszenia Rekonstrukcji Historycznych stawili się odtwórcy historii w zielonych mundurach i mundurach feldgrau. Po murawie zatętniły końskie kopyta i odżyła legenda polskiej kawalerii. W majową niedzielę w Ryczywole odbyła się inscenizacja walk na przedmościu maciejowickim. Jest to tzw. „inscenizacja wrześniowa”, ale jej termin w maju jest już tradycyjny. Cztery lat temu odbyła się w tym samym miejscu pierwsza inscenizacja walki pod Wolą Chodkowską oddziału majora Hubala. Było to w ramach obchodów śmierci majora Henryka Dobrzańskiego – Hubala, 30 kwietnia 1940 roku. Obecne inscenizacje nie mają już w tej chwili związku z Hubalem, ale pozostał tradycyjny, przyjęty przez wszystkich termin na przełomie kwietnia i maja, i wszedł do ogólnopolskiego kalendarza inscenizacji historycznych. W tym roku na błoniach nad Radomką spotkali się ułani z 22. Pułku Ułanów Podkarpackich z Garbatki, Szwadronu Radomskiego (Pododdział Kawalerii i Kolarzy), 1. Pułku Strzelców Konnych z Garwolina oraz piechurzy z grup rekonstrukcji historycznych piechoty polskiej i niemieckiej z Iłży, Kielc, Łomży, Tomaszowa, Kozienic. Organizatorami przedsięwzięcia byli: Kozienickie Stowarzyszenie Rekonstrukcji Historycznych, Starostwo Powiatowe w Kozienicach, Gmina Kozienice oraz Kozienicki Dom Kultury im. Bogusława Klimczuka. Całe przedsięwzięcie jest jednym z działań w ramach projektu realizowanego przez Kozienickie Stowarzyszenie Rekonstrukcji Historycznych „Każdy dzień jest podróżą przez historię”. Widowisko historyczne „Maszerują Strzelcy – rekonstrukcja odwrotowych walk Armii „Prusy” i 31. pułku Strzelców Kaniowskich na linii środkowej Wisły” oparte zostało na motywach dramatycznych walk polskich jednostek na przedmościu maciejowickim w dniach 10-15 września, już po zniszczeniu mostu na Wiśle. Mimo niesprzyjających warunków atmosferycznych, obejrzał je tłum widzów i nikt nie miał chęci uciekać pod oczekujące na polanie parasole, pod którymi można było znaleźć gorące przekąski. Pokaz musztry kawaleryjskiej przygotowany przez ułanów z Garbatki zebrał nie mniej oklasków niż sama inscenizacja. Jacek Lombarski
Podobne dokumenty
Gazeta Radomska
trzeba powiedzieć, że opóźnienie jest skandaliczne. Najgorsze, że nikt nie wie, kiedy remont się zakończy. A na to zakończenie czekają i radomianie, i przejezdni. Od miesięcy bowiem pasażerowie PKP...
Bardziej szczegółowo