pobierz plik - ISP Modzelewski
Transkrypt
pobierz plik - ISP Modzelewski
5. Ucieczka od sprawowania władzy w podatkach? Sprawowanie władzy podatkowej jest w demokratycznym państwie istotą rządzenia. Tu prawie wszystko ma charakter publiczny: tworzenie prawa, kontrola podatników i wydawanie decyzji przez administrację rządową oraz orzecznictwo sądów. Podatki są wyłącznym tworem rządzących; powinny być tworzone w interesie publicznym, co nie stoi w sprzeczności z potrzebą ochrony interesów prywatnych, oczywiście w granicach prawa i zgodnie z jego celem. Od lat akcentuje się konieczność szczególnej ochrony przez prawodawcę, administrację i sądy prywatnych interesów podatników, czasami zapominając, że istotą podatków – pojmowaną w sposób racjonalny – jest nie tylko sprzeczność interesu publicznego z prywatnym, lecz prymat tego pierwszego. Gdy opinia publiczna dowiaduje się, że dwadzieścia pięć lat transformacji kończy się wysokim i stale rosnącym długiem publicznym oraz spadającymi dochodami z podatków, mimo wzrostu gospodarczego, warto zadać pytanie: co się tu dzieje? Podatki są na co dzień obecne w mediach – z namaszczeniem analizowane są setki tysięcy problemów prawnych. Jeżeli więc poświęcamy im tyle uwagi i wysiłku, to dlaczego jest tak źle? Gdy jednak zaczniemy wchodzić w szczegóły, zauważymy, że coś jest nie tak, a nasze zaambarasowanie będzie stanem normalnym. Dlaczego? Bo ten cały gigantyczny wysiłek tworzenia, interpretowania i stosowania podatków jest swoistym jałowym biegiem lub godzi w interes publiczny. Fakt, iż w komisjach sejmowych kryptolobbyści referują projekty ustaw, już nikogo nie dziwi. Gorzej, że tworzenie prawa nie rozwiązuje większości problemów, które tylko władza publiczna może i powinna rozwiązywać. Choroba dotyczy w podobnym stopniu judykatury. Próbując udzielić odpowiedzi na pytanie, dlaczego tak się dzieje, stawiam tezę, że we wszystkich trzech istotnych „segmentach” sprawowania władzy podatkowej (prawodawstwo, praktyka administracji podatkowej oraz judykatura) mamy już od lat do czynienia z czymś, co nazywam ucieczką od rządzenia. Na czym owa ucieczka polega: – w prawodawstwie podatkowym tworzy się przepisy prawne bądź wprost realizujące interesy dość odległe od interesu publicznego lub świadomie uchyla się od rozwiązania problemu, który jest zadeklarowanym przedmiotem tej regulacji, praktyka administracji podatkowej mnoży „swoje” doktryny interpretacyjne, dzieli włos na czworo, często pastwiąc się nad tym, co stworzy prawodawca, pogłębiając przy okazji stan niepewności i zagubienia; – judykatura stała się czymś zupełnie nieprzewidywalnym, znajdując wiele sposobów na oddalenie od siebie proble- 25 mów, a zwłaszcza wydając wyroki, które nic nie rozstrzygają – potwierdzając znane od lat porzekadło, że „nieznane są wyroki boskie i… sądów”. W tych rolach osiągnęliśmy nawet pewien stan doskonałości: dziwaczny przepis obrasta szybko dziesiątkami sprzecznych poglądów, które są następnie „pielęgnowane” i „rozwijane” w niekończącym się serialu zagmatwania. Pytanie, dlaczego tak się dzieje, jest już odrębnym zagadnieniem. Spróbuję nakreślić tylko kilka raczej znanych czynników. Po pierwsze, nikt nie tworzy od kilkunastu lat pozytywnej doktryny podatkowej naszego państwa: wręcz odwrotnie, zrobiono wiele, aby szerzyć tu demoralizację i ogłupienie. Po drugie, nie ma od lat jakiejkolwiek „polityki podatkowej” realizowanej przez poszczególne partie i rządy; politycy nie interesują się podatkami, uważając je za temat nudny lub wręcz niebezpieczny dla własnego wizerunku. Po trzecie, brak jest jakichkolwiek pozytywnych wzorców, do których można by się odwołać w codziennej praktyce rządzenia problematyką podatkową; to, co wniosła do naszego ogródka praktyka Unii Europejskiej (mętne dyrektywy, opieszałość decyzyjna, sprzeczne wyroki TSUE), jest chyba jeszcze czymś gorszym niż nasze liberalne „dokonania”. Po czwarte, „prywatyzacja” tworzenia przepisów powstających w magicznym trójkącie: urzędnicy – lobbyści – eksperci, jest czymś zabójczym dla samej istoty prawa podatkowego, które musi być tworzone w interesie publicznym, a tylko politycy mogą stanąć w jego obronie. Musi nastąpić coś, co można nazwać otrzeźwieniem całości klasy politycznej, bo jedynie politycy mogą i muszą stanąć w obronie interesu publicznego. Tylko czy gdzieś są tacy politycy? 26