Głos w sprawie polskiej szkoły

Transkrypt

Głos w sprawie polskiej szkoły
Ratuj Maluchy, sześciolatki do szkół, likwidacja zerówek, protest
Głos w sprawie polskiej szkoły
Szanowni Państwo,
Podziwiam Państwa zaangażowanie i upór w ratowaniu polskiej edukacji. Sama zresztą podpisywałam się pod Państwa
projektami ustaw obywatelskich w sprawie 6-latków. Mam nadzieję, że wynik głosowania nie zniechęci Państwa a
najbliższy rok zweryfikuje ustawę (szkoda, że kosztem dzieci), bo rodzice poślą dzieci niezależnie od tego, czy są
gotowe, czy nie na starcie z polskim systemem szkolnictwa. Celowo użyłam słowa 'starcie' bo to, co dzieje się w
szkole, a to jak wyglądał dzień mojego syna w przedszkolu to przepaść. Nagle z miejsca, gdzie czuł się
bezpiecznie jak w domu, gdzie był wybiegany, nauczony, zadbany, przytulany trafił do fabryki przygotowującej
bezimienne szczury do wyścigu. Z miejsca gdzie liczyła się praca zespołowa, gdzie uczono dzieci troski o innych,
empatii, wrażliwości na innego człowieka i śmiałego wyrażania własnych uczuć, trafił do miejsca, gdzie jest
ciągła rywalizacja. On był zdruzgotany! A poszedł do szkoły jako rocznik 7-latka, choć tak naprawdę miał 6 lat i 8
miesięcy, bo jest dzieckiem grudniowym. Stał się agresywny w stosunku do nas, opryskliwy, gniewny, a wręcz
bezczelny (nowo poznane wyrażenia szybko weszły w użycie; ku mojemu zdziwieniu autorami części z nich byli
nauczyciele). Byłam świadkiem jak nauczyciel robił dzieciom zbiórkę - mało serce mi nie pękło gdy zobaczyłam wzrok
mojego przerażonego dziecka. Na te dzieci ciągle ktoś krzyczy, gwiżdże gwizdkiem (gwizdek to teraz narzędzie pracy
nauczyciela, a nie wuefisty), poszturchuje, musztruje, zastrasza, szantażuje - to jest nauka przez zabawę w Polskim
wydaniu! Ja tam nie widzę nie tylko 6-latków, to po prostu nie jest miejsce dla dzieci w żadnym wieku. Jak można
polubić naukę w takim miejscu? Jak można polubić chodzenie do takiej szkoły? To fabryka, tu się realizuje program a
nie uczy i wychowuje dzieci. Serce mnie boli, bo żyjąc w 4 osoby z jednej pensji nie jest lekko, a zastanawiam się
czego jeszcze mogę sobie z mężem odmówić, żeby zabrać mojego syna z tego miejsca i przenieść do innej, płatnej
szkoły w nauczaniu domowym.
Szkoły są przepełnione, nauczyciele krzyczą na dzieci nawykowo, gwizdek stał się podstawowym narzędziem
pracy (służy do sprawnego zrobienia zbiórki również w klasie), wszystko jest na hasło 'kto pierwszy', dzwonek
szkolny świdruje mózg dzieci i nauczycieli kilkanaście razy w ciągu dnia (moje dziecko mówi, że cierpi za każdym
razem jak go słyszy). Nauczyciel nie ma czasu, albo i nie jest szkolony, żeby pomagać dzieciom w rozwiązaniu
konfliktów pomiędzy nimi. Nikt tam nie słyszał o 'porozumieniu bez przemocy', stare metody 'kija i marchewki'
sprzed 30-tu lat nadal są praktykowane przez młodych nauczycieli. Ten reżim szkolny jest czymś strasznym nawet dla
niespełna 7-letniego dziecka. Dla niego to był wstrząs. Dziecko po tygodniu w domu (po feriach albo chorobie)
dochodziło do siebie psychicznie i łagodniało, wyciszało się, stawało się pogodne. Nasza szkoła to nadal potężny stres
dla małego człowieka.
Dlaczego nie ma w Polsce standardu wychowania przedszkolnego i szkolnego? Dlaczego wszystko zależy od
dyrektora, nauczyciela? Dlaczego rodzice robią cuda, żeby dziecko trafiło do tego, a nie innego przedszkola,
szkoły, nauczyciela. Przecież to nie powinno mieć znaczenia. Wszystkich pracowników oświaty powinny
obowiązywać te same standardy kontaktu z dzieckiem, nauczania itp. Dlaczego nauczyciele nie przechodzą szkoleń
'porozumienia bez przemocy', słuchania empatycznego. Dlaczego krzyczą na dzieci, zastraszają je, kiedy od lat
wiadomo, że są to najgorsze i najmniej skuteczne metody wychowawcze. Przedszkole, szkoła powinna być wzorem dla
rodziców - to rodzice powinni pytać o radę w sprawach psychiki, rozwoju dziecka nauczyciela a nie odwrotnie.
Rząd nam mówi, że w Zachodniej Europie dzieci idą do szkoły w wieku 6 lat i wcześniej. Pani ten mit obala. A ja
jeszcze dodam, że mam wśród znajomych osoby, które kończyły w szkoły we Francji i Norwegii - ci ludzie twierdzą,
że UWIELBIALI swoje szkoły. Całe dnie spędzali w ... LESIE a nie w ławce! Nauka przez zabawę, dużo ruchu,
strona 1 / 3
Ratuj Maluchy, sześciolatki do szkół, likwidacja zerówek, protest
Głos w sprawie polskiej szkoły
hartowania organizmu, Pisanie i czytanie to było gdzieś zupełnie z boku. A co się dzieje u nas? - dzieci większość
czasu siedzą w ławkach, a 6-latki nawet nie wychodzą z sali na korytarz w czasie przerw! Gdzie one mają zużyć tą
energię, gdzie mają wzmacniać mięśnie, żeby poprawić czucie głębokie. Nikt tam o czymś takim nawet nie słyszał, tak
samo jak nikt nie słyszał o porozumieniu bez przemocy, o tym jak motywować dzieci do pracy. Moje dziecko poznało
w ciągu dwóch tygodni następujące litery (h, ch, rz, ż, u, ó), dzielenie wyrazów z dyftongami na sylaby bez
wyjaśnienia zasad przenoszenia dyftongów - wszystko mu się pomieszało dokładnie. Jest sfrustrowany, bo teraz
ma wszędzie na czerwono pozaznaczane błędy, choć dotychczas wszystkie zadania wykonywał na 100%. Widzę
po nim, że coraz bardziej mu wszystko obojętnieje i traci motywację.
Dlaczego nikt nie porozmawia z nauczycielami? Jakie są ich spostrzeżenia z pracy z 6-latkami? Moja kuzynka, która
jest nauczycielem wczesnoszkolnym, twierdzi, że to jest chore, że te dzieci nie są gotowe, że to nie są warunki do
nauki dla takich dzieci. Niektóre nie potrafią jeszcze obsłużyć się same w toalecie. Opowiadała nam ona, jak smutne
bywają te dzieciaki, jak snują się po kątach i płaczą, bo czują, że to nie jest miejsce dla nich, że jeszcze nie są gotowe,
żeby przeskoczyć z przytulnej sali w przedszkolu do hałasu i bieganiny szkolnych korytarzy. To rodzice powinni
udowodnić, że ich dziecko jest gotowe w tym wieku pójść do szkoły, a nie odwrotnie!
Mój syn w wieku 6 lat był absolutnie nieprzygotowany psychicznie. W tym wieku u dzieci zachodzi wyrzut
hormonów. Zaburza to totalnie pracę mózgu. Doskonale to było po nim widać. Był nie do ogarnięcia, rozszalały,
głośny, ryczący jak dzikus, uparty - wszystko musiało być po jego myśli. Teraz ma 7 lat i 3 miesiące i to zupełnie inne
dziecko - dziecko, które potrafi panować nad emocjami, zaplanować np. pójście do toalety, skoncentrować się na
zadaniu. Jestem przekonana, że gdyby poszedł do szkoły rok wcześniej moje dziecko, które ma ogromną wiedzę i
ciekawość świata byłoby jednym z najgorszych uczniów i pacjentem poradni psychologicznej.
Pamiętam jak Pani Kluzik-Rostkowska jako minister edukacji mówiła, że nasze 6-latki są za mądre, żeby
siedzieć w przedszkolu i powinny pójść do szkoły, bo są takie mądre, że już tylko muszą siedzieć w ławkach i
'zakuwać'. Nasze dzieci są za mądre, żeby iść do takiej szkoły, gdzie nikt nikogo nie szanuje, gdzie ważna jest
realizacja programu a nie indywidualne podejście, troska o innego człowieka. Moje dziecko więcej korzystało
będąc w dobrym państwowym przedszkolu (bo niestety to też rzadkość), niż spędzając cały dzień w szkole, gdzie
zestresowanych, przemęczonych pierwszoklasistów odsyła się do pielęgniarki po tabletkę Paracetamolu, bo ich głowy
bolą. Nikt niestety nie pomyśli dlaczego małe dzieci są tak przemęczone. W tym samym czasie w przedszkolu moje
dziecko i zjadło, i czegoś się nauczyło, i poćwiczyło, i pobawiło, i pohasało na dworze i polepiło i pomalowało i
odpoczęło jak miało ochotę i nigdy nie było tak zmęczone wieczorami. Niczego, oprócz pisania koślawych liter w
linijkach, od czego zresztą boli go ręka, moje dziecko przez ten rok nowego się nie nauczyło w szkole!!! Dlaczego tak
ograniczona jest edukacja przedszkolna? Wybuch zainteresowania pisaniem, czytaniem jest w wieku 4-5 lat! Moja 3
letnia córka z zaangażowaniem rysowała litery palcem w brytfance z kaszą manną. A ustawowo im się tego zabrania.
Dlaczego nie można wzbogacić programu przedszkolnego, a program szkolny bardziej urozmaicić i przyjmować dzieci
7-letnie (psychologowie zalecają nawet odraczanie chłopców do 8 roku życia)?
Jeszcze wspomnę o lekturach szkolnych - moje 6-letnie wtedy dziecko słuchało jak Pani czyta książkę Pompon w
rodzinie Fisiów i dwie pozostałe części tej książki Joanny Olech. Kupiłam tę książkę i byłam przerażona. Takiego
bełkotu dawno nie czytałam a czytamy dużo. Żargon obrzydliwy, wulgaryzmy, odniesienia do świata dorosłych np. do
Bin Ladena - czy to jest literatura dla dzieci 6-7 letnich? I nie wiem teraz co z tym zrobić, bo znowu okaże się, że tylko
mi to przeszkadza. Niestety większość rodziców milczy w sprawie krzyczenia na dzieci, tych wyścigów 'kto pierwszy',
absurdalnych metod motywacyjnych, nieodpowiednich lektur, za dużych/trudnych prac domowych, próśb o dodatkowe
ćwiczenia na obręcz barkową, za głośnych dzwonków. Wręcz uważają nas za nienormalnych - a jest to warszawska
szkoła. Większość rodziców nie wnika w to co się tam dzieje, nie widzą tego, bo cały dzień siedzą w pracy: wyrzucają
dzieci pod szkołą - one same dzielnie maszerują do świetlicy i odbierają po 17-tej, albo odbiera je opiekunka. Czy ja
bym dała wolny wybór takim rodzicom w sprawie lektur? Nie odważyłabym się. Wolałabym, żeby to ministerstwo
zadało sobie trud i czytało to co pojawia się na rynku i wyłapywało co wartościowsze pozycje posługując się opinią
psychologa dziecięcego.
strona 2 / 3
Ratuj Maluchy, sześciolatki do szkół, likwidacja zerówek, protest
Głos w sprawie polskiej szkoły
Przepraszam, że tak się rozpisałam, ale temat bardzo leży mi na sercu. Udało nam się znaleźć państwowe przedszkole,
które pokochały moje dzieci (ja swojego niecierpiałam), sądziłam, że podobnie będzie ze szkołą. Chciałam żeby moje
dzieci lubiły szkołę, tak jak moja koleżanka, która przylatywała ze Stanów do babci - naszej sąsiadki - na wakacje. Ona
cieszyła się, że wreszcie wraca do szkoły, a ja pod koniec wakacji miałam depresję, że znowu zacznie się ten przykry
obowiązek. 30 lat temu szkoły były okropne, ale 30 lat to szmat czasu - dla tej instytucji to nadal za mało.
Szanowni Państwo, może łatwiej byłoby przeforsować zgodę na to, żeby rodzice mogli decydować w sprawie posłania
dziecka do szkoły, gdyby to była całkiem osobna ustawa, bez tych dodatkowych rzeczy, o które Państwo walczą.
Problemy, które Państwo poruszają są ważne, ale wymagają przemyślenia. Posłom nie chce się myśleć - im więcej
tekstu, tym bardziej się gubią, albo zawsze znajdą coś czego można się przyczepić i odrzucają wtedy całą ustawę.
Zawalczcie o jedno a potem ruszajcie z resztą pomysłów na uzdrowienie tego systemu, bo inaczej nic się nie uda
zmienić!
Trzymam kciuki i mam nadzieję, że będziecie dalej walczyć o nasze dzieci.
Pozdrawiam gorąco,
(dane do wiadmości moderatora strony)
Akcję Ratuj Maluchy prowadzi Fundacja Rzecznik Praw
Rodziców Możemy działać tylko dzięki Twojemu wsparciu! Twoja pomoc jest
ważna. 28 2490 0005 0000 4500 2748 0168 Fundacja Rzecznik Praw Rodziców
ul. Steinhausa 2/52, 02-747 Warszawa Możliwe są też wpłaty on-line przez Dotpay
--------------------------
strona 3 / 3

Podobne dokumenty