Homilia
Transkrypt
Homilia
Arcybiskup Marian Gołębiewski Homilia na 100-lecie urodzin ks. Franciszka Rozwoda (Wrocław, kościół pw. św. Franciszka z Asyżu, 3,10,2011r. Ekscelencjo, Czcigodny Księże Jubilacie, Drodzy Bracia Kapłani na czele z ks. Dziekanem i ks. Proboszczem, Umiłowani Parafianie, Drodzy Słuchacze Radia Maryja, Telewizji „Trwam” i Radia Rodzina wraz z Księżmi Dyrektorami! 1. Mszą św. sprawowaną wieczorem rozpoczynamy uroczystość odpustową w tym kościele, który wzniesiony został wspólnym trudem proboszcza i parafian właśnie pod wezwaniem św. Franciszka z Asyżu. Postać tego świętego i jego duchowość zajmuje poczesne miejsce w Kościele powszechnym i w Kościele w Polsce, w którym od wieków działają franciszkanie w różnych odgałęzieniach swej duchowej przynależności do wielkiej rodziny franciszkańskiej. Za wstawiennictwem św. Franciszka prosimy dzisiaj Boga o błogosławieństwo i łaski dla tej wspólnoty parafialnej, która niejako z urzędu ma obowiązek szerzenia ducha franciszkańskiego we Wrocławiu. Uroczystość dzisiejsza zbiega się z Jubileuszem 100-lecia urodzin ks. kanonika Franciszka Rozwoda, który ponadto świętuje 75-lecie kapłaństwa i obchodzi swoje imieniny. Łączymy się w modlitwie z naszym Czcigodnym Jubilatem i razem z nim dziękujemy dobremu Bogu za to wszystko, co zdziałał przez jego posługę w ciągu tak długiego życia i w ciągu 75 lat kapłaństwa. Rzadki to jubileusz i nie każdy z kapłanów może o takim marzyć. Tym większa 2 jest nasza radość z racji tak wspaniałego jubileuszu współbrata w kapłaństwie, tym większa jest nasza wdzięczność wobec Boga, który w swojej Opatrzności wykreśla los każdemu człowiekowi. 2. Liturgia słowa z dzisiejszej uroczystości przypomina nam co powinno być przedmiotem dumy każdego ucznia Chrystusa. „Co do mnie, nie daj Boże, bym się miał chlubić z czego innego, jak tylko z krzyża Pana naszego Jezusa Chrystusa, dzięki któremu świat stał się ukrzyżowany dla mnie, a ja dla świata”. W tym wyznaniu św. Pawła czuje się siłę przekonania, odwagę i wierność. Krzyż Zbawiciela jest miejscem tylu śmierci: przede wszystkim umarł na nim Chrystus za nasze grzechy, razem z Chrystusem został ukrzyżowany on, Paweł, by umrzeć dla Prawa. Na krzyżu umarli ci wszyscy, którzy stanowią jedność z Chrystusem, i dzięki temu uległo śmierci ciało ze wszystkimi namiętnościami i pożądliwościami. Na krzyżu wreszcie znalazł śmierć dawny człowiek. Dzięki krzyżowi „świat” – wszystko, co reprezentuje „ciało”, „grzech”, a więc postawę egoistyczną, przestało istnieć dla Pawła, a także on dla tego wszystkiego, co trzeba określić terminem „świat”. Świat współczesny, naznaczony piętnem konsumizmu i hedonizmu, boi się krzyża. Również wielu współczesnych chrześcijan ulega tej pokusie, by urządzić świat bez krzyża, gdy tymczasem krzyż stanowi centrum orędzia Ewangelii. W Ewangelii dzisiejszej usłyszeliśmy słowa: „Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. Tak Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie”. Mądrość Boża, objawienie Boże, odsłania się człowiekowi nie wtedy, kiedy przejęty jest swoją ważnością i przekonany o swej mądrości, ale wtedy właśnie, kiedy przestaje liczyć na swą mądrość, kiedy uznaje swoją niemoc. Bóg objawia siebie na swój własny sposób. W tym procesie objawiania szczególna rola przysługuje ludziom niezauważalnym, skromnym, uznającym swoją małość wobec Boga i ludzi. Wraz z objawieniem prawdziwej mądrości ofiarowany jest człowiekowi pokój. Pokój taki jest czymś więcej niż odpoczynkiem po 3 pracowitym dniu. Serce człowieka odnajduje pokój, kiedy przyodziewa się w dobroć i miłość Chrystusa i idzie za swoim Mistrzem, naśladując Go. Słowa Ewangelii są wyzwaniem dla tych, którzy jako „mądrzy i roztropni” odrzucają orędzie chrześcijańskie i negują chrześcijańskie korzenie Europy. Przypominają zarazem, że ekspertami w dziedzinie wiary są ludzie święci, prości i niekoniecznie uczeni. 3. Jak w świetle liturgii słowa przedstawia nam się osoba św. Franciszka z Asyżu? Do jakiej kategorii ludzi byśmy go zaliczyli? Chyba do tych „prostaczków”, którzy są uważnymi słuchaczami słowa Bożego. Nie bez racji zwykliśmy go nazywać „biedaczyną z Asyżu”. Jego powołanie rozpoczęło się od spotkania z trędowatym. Franciszek przed swoim nawróceniem unikał kontaktu z trędowatymi, unikał i odwracał się od nich, aby się nie zarazić. Pewnego dnia przezwyciężył ten lęk i odrazę. Co więcej, ucałował trędowatego z szacunkiem i litością. To był punkt zwrotny w jego życiu. Jego serce napełniła wewnętrzna radość. Doznał uzdrowienia z trądu lęku i bezduszności wobec cierpienia trędowatych. Opuścił dom rodzinny, rozstał się ze stylem życia złotej młodzieży, założył wspólnotę zakonną, którą ustnie zatwierdził papież w 1209 r. Odtąd chciał naśladować Jezusa ubogiego i pokornego. Ubogie narodzenie Jezusa w Betlejem, Jego mękę krzyżową i śmierć uczcił inscenizacją szopki betlejemskiej w miejscowości Grecio w 1223 r. W roku 1224 udał się na Górę Alwernię, gdzie podjął 40-dniowy post, w czasie którego dnia 14 września, w święto Podwyższenia Krzyża świętego, ukazał mu się Chrystus w postaci serafina na krzyżu i odbił na ciele Franciszka swoje najświętsze rany – stygmaty na dłoniach i stopach z wyraźnymi śladami gwoździ. Czuł się bardzo zawstydzony wskutek tego niezwykłego wyróżnienia, które zostało urzędowo potwierdzone przez Kościół. Odtąd mógł się chlubić tylko z krzyża Pana naszego Jezusa Chrystusa. Franciszek był mężem modlitwy. Często udawał się w tym celu na pustelnię, do górskich grot skalnych, aby tam się modlić. W kazaniach, modlitwach i pieśniach wychwalał dobroć i miłość 4 Boga Stwórcy i Chrystusa Zbawiciela. Wzywał gorąco ludzi do otwarcia serca na tę Bożą miłość, a więc do pokuty i nawrócenia, do pojednania z Bogiem i między sobą. Na jednym z fresków przedstawiających św. Franciszka (w kaplicy San Gregorio) patrzą na nas naiwne, wręcz dziecięce oczy poety. Gościnny gest prawej dłoni, zapraszający do celi przybyszów, mógłby równocześnie być gestem zakłopotania. Z tej postaci bije ciekawość Boga, ludzi i świata, fluid spokojnej mądrości, wielkie zasłuchanie w głosy ptaków, gwiazd i nieba, mądre zaufanie w dobroć ludzkiego serca. Takiego świętego Franciszka spotykali mieszkańcy Asyżu. Ten święty urodził się dwa razy. Po raz pierwszy w zamożnym domu Piotra Bernardone, po raz drugi w chwili, gdy ucałował trędowatą dłoń żebraka na drodze prowadzącej do Asyżu. Co nam mówi w dniu dzisiejszym św. Franciszek? Mówi tylko dwa słowa: pokój i dobro! Umiłowani w Panu, Czcigodny Księże Jubilacie! 4. Sto lat życia to cały wiek: 1911- 2011. Kiedy nasz Jubilat przyszedł na świat, nie było jeszcze Polski. Lwów i okolice należały do Galicji. Był to zabór austriacki, naznaczony panowaniem Habsburgów. W roku 1918 następuje odrodzenie państwa polskiego. Lwów z kresami południowo-wschodnimi wchodzi w skład II Rzeczypospolitej. Następuje intensywna odbudowa polskiej państwowości z wojskiem, gospodarką, instytucjami życia społecznego, przemysłem, oświatą itd. Wśród historyków mówi się, że wiek XIX zakończył się w roku 1918, z końcem I wojny światowej, kiedy to nastąpił „upadek orłów”, czyli ówczesnych potęg europejskich. To dzięki temu splotowi wydarzeń Polska mogła wyjść na wolność, nie bez udziału Opatrzności Bożej.. Nasz dzisiejszy Jubilat - ks. Kanonik Franciszek Rozwód - urodził się 10.10.1911 roku w Żyrawie koło Lwowa, w parafii Chodorów, jako jeden z dziewięciorga rodzeństwa. W 1931 roku wstąpił do Seminarium Duchownego we Lwowie. Święcenia kapłańskie przyjął 20.06.1937 roku w Katedrze 5 Lwowskiej, z rąk metropolity lwowskiego ks. arcybiskupa Bolesława Twardowskiego. Będąc jeszcze w seminarium przeżywał wewnętrzną rozterkę; dręczyło go pytanie czy podoła tym wymaganiom, które stawia seminarium przed kandydatami do kapłaństwa. W czasie modlitwy usłyszał jakby wewnętrzny głos: „nie bój się, idź naprzód, wszystko będzie dobrze”. I poszedł za tym głosem i został kapłanem. Najpierw był duszpasterzem w Archidiecezji Lwowskiej, w parafiach: Nawaria, Bóbrka i Porchowa. Od roku 1945 pracuje jako kapłan w Archidiecezji Wrocławskiej, w parafiach: Wabienice, Bielawa i Stronie Śląskie, a od 1958 roku w parafiach: Żabin, Siedlęcin i Prochowice. W 1981 roku przechodzi na emeryturę i zamieszkuje w Domu Księży Emerytów we Wrocławiu. Od roku 1990 pomaga w tej parafii, w której się znajdujemy i świętujemy niezwykły Jubileusz 100-lecia urodzin Drogiego nam Jubilata. Niełatwe było rozstanie się ze stronami rodzinnymi i z umiłowanym Lwowem. K. Franciszek nigdy nie zerwał ścisłych więzi duchowych ze swoją małą ojczyzną na Kresach. W latach powojennych 10-krotnie odwiedził Lwów i pierwszą parafię Nawarię, w której pracował jako wikariusz. Cieszy się, że tamtejsza świątynia przetrwała nieludzkie czasy hitleryzmu i komunizmu. W latach dziewięćdziesiątych prawo do niej odzyskała społeczność katolicka. Choć zubożała, była w stanie przywrócić życie nawaryjskiemu kościołowi. Pożegnanie z rodzinnymi stronami miało miejsce 3 listopada 1945 r. Pierwszym miejscem zatrzymania była Oława. Na Dolny Śląsk napływały setki tysięcy Polaków: wygnańców z Kresów, pogorzelców, których domy palili najeźdźcy. Dla tych szukających swego miejsca na ziemi Kościół był podstawą odbudowy swego życia, nadzieją na odmianę tragicznego losu. Wygnańcy często przemieszczali się z własnym księdzem, wioząc ze sobą święte obrazy słynące łaskami i resztki wystroju kościoła ze stron ojczystych. To były bolesne konsekwencje układów jałtańskich. Dziś, kiedy większość Dolnoślązaków to dzieci narodzonych w tej nadodrzańskiej archidiecezji i metropolii wrocławskiej, czujemy się wielką wspólnotą i gospodarzami tej ziemi. 6 Kresowianie przynieśli tutaj swoją wiarę, którą przekazali potomnym, swoją gorącą miłość do Boga i nadzieję, bez której trudno byłoby w ogóle żyć i zapuścić korzenie na nowym miejscu. Również Ksiądz Jubilat przyniósł tu swego ducha i swoją gorliwość duszpasterską, którą się wykazywał pracując w różnych parafiach archidiecezji. Po dzień dzisiejszy tryska niespożytą energią. Drogi Jubilacie! 5. Wedle Starego Testamentu długowieczność jest szczególnym znakiem błogosławieństwa Bożego. Pan Bóg dał ci długie życie, bo chciał, abyś jako kapłan dużo zdziałał dla Kościoła świętego. Gratuluję ci tego niezwykłego Jubileuszu, a jednocześnie dziękuję ci za to, co zostało jako twój wkład w życiu archidiecezji. Niech dobry Bóg w dalszym ciągu obdarza cię swoim błogosławieństwem, abyś wszędzie spotykał się z życzliwością i wdzięcznością. Ostatnie słowa kieruję do młodych kapłanów, gdziekolwiek są i pracują. Przeżywacie nieraz swoje problemy i trudności, szukacie drogi pełnej realizacji swojego powołania. Przykład Ks. Jubilata utwierdza nas w przekonaniu, że można wytrwać w powołaniu nawet w ciągu 75 lat posługi kapłańskiej, że można dochować wierności Chrystusowi, że można czuć się potrzebnym nawet w późnym etapie swego życia. Potwierdzają to słowa Jubilata z wywiadu w Niedzieli Wrocławskiej (26,2010): „[…] Nie trzeba pracować dla chwały ludzkiej. Ale po latach, gdy ktoś daje świadectwo, że ja swoją postawą kapłańską dałem mu coś na całe życie i on się kieruje tymi zasadami, to wtedy jest to dla mnie wielka radość, […] jeżeli ktoś się przyznaje, że byłem wskaźnikiem w jego życiu, to wtedy czuje się satysfakcję. Wtedy też Bogu dziękuje się za kapłaństwo. Dziękuję Bogu, że zostałem kapłanem”. Amen.