Rewalacje - nr 6/2012

Transkrypt

Rewalacje - nr 6/2012
at
15l
lu
ewa
wR
ISSN 1508-2776
Cena 2,50 zł
Rewal, 17 sierpnia 2012 - lipiec 2013
ROK XV, nr 6 (114)
Rowerem przez Rewal
W Pogorzelicy 14 sierpnia została otwarta nowa ścieżka rowerowa łącząca gminy Rewal
i Trzebiatów! Nie jest to, oczywiście, jedyna ścieżka znajdująca się w gminie.
czytaj str. 6
BĘDZIE SIĘ DZIAŁO
KIT
(Krótkie Informacje Tekstowe)
Pozdrowienia dla wszystkich
Czytelników „Rewalacji”! Oddajemy w Państwa ręce szósty
– ostatni – w tym roku numer naszego czasopisma. Co znajdziemy w sródku? Możemy zaręczyć,
że ciekawe, warte przeczytania
artykuły. Jak nasze zachowania
zmieniają sie podczas wakacji?
Jak kolorowe pisma potrafią nami
manipulować? Jakie plany ma
sołtys Rewala? Nie masz pomysłów, co robić w wakacje? Zajrzyj
do „Rewalacji”!
Z naszych obserwacji wynika,
że wielu ludzi nie wierzy w młodzież i myśli, że przyszłość kraju
oparta na nas będzie katastrofą.
Chcemy pokazać, że się mylą.
Wydajemy to pismo już od 15 lat,
z każdym numerem uczymy się
czegoś nowego, ciekawego. To
dla nas wielka frajda, że możemy
napisać artykuł o czymś, co jest
dla nas ważne, a potem patrzeć,
jak ludzi to interesuje. Bardzo
ważne są dla nas również opinie
na temat pisma. Prosimy o komentarze – wysyłając maile pod
adresem naszej redakcji możecie
się Państwo podzielić z nami
swoimi sugestiami, uwagami.
Chętnie usłyszymy słowa pochwały, ale i konstruktywnej krytyki, które będą motorem do dalszej
pracy. Właśnie kontakt z Państwem i fachową kadrą sprawia,
że przyjeżdżamy do Rewala po
raz kolejny, właśnie po to, żeby
nadal pisać, prowadzić audycje,
filmować, poznawać świat dziennikarski od podszewki i patrzeć
na Państwa, naszych Czytelników, reakcje.
ANNA RASEK
2
z Otwarto ścieżkę rowerową, łączącą gminę Rewal z gminą Trzebiatów. Trasa na odcinku od Pogorzelicy do Mrzeżyna cieszy się dużym
powodzeniem już od otwarcia, czyli
od 14 sierpnia.
Do Rewala wróciło słońce, a ratownicy wrócili do pracy. Przypominamy,
że plaże „czynne są 24/7”.
z Z okazji Święta Latarnictwa latarnia morska w Niechorzu będzie
dostępna dla zwiedzających 19 sierpnia do godziny 24: 00. Wszystkich turystów serdecznie zapraszamy.
W związku z nieprawdziwymi
informacjami zamieszczonymi
w „Rewalacjach” z 13 sierpnia 2012 r. w artykule „Dbają
o nasze bezpieczeństwo” z cyklu „Człowiek i morze” wyjaśniamy, co następuje:
Nieprawdą jest, iż w zawodach wygrał ŁUKĘCIN. Zwyciężyła drużyna z DZIWNÓWKA. Drużyna z ŁUKĘCINA zajęła 3. miejsce.
Za ten błąd serdecznie przepraszamy.
REDAKCJA „REWALACJI”
z Na placu przy Urzędzie Gminy
w Rewalu 22 i 23 sierpnia odbędzie
się XXIII edycja Festiwalu Indii. Będzie można spróbować tradycyjnych,
indyjskich potraw oraz nauczyć się
dawnych tańców i nie tylko.
z Uroczyste odsłonięcie rewalskich wielorybów nastąpi 25 sierpnia.
Start o godzinie 12.
MACIEJ WÓJCIK
Redaktor naczelna: Anna Rasek
Zastępca redaktor naczelnej:
Marta Kociołek
Sekretarz: Mateusz Skóra
Korekta: Katarzyna Borszyńska,
Karolina Mikołap, Zbigniew Różycki,
Maria Spirin, Alicja Wichrowska
Opieka merytoryczna: Grażyna
Bożyk
Skład: Piotr Wasiak
Reklama: Aleksander Kiryłów,
SPROSTOWANIE
Dominik Matyka, Anna Paliga
Dział foto: Katarzyna Borszyńska,
Agnieszka Rogalewska
Adres redakcji: Hotel California
72-344 Rewal, ul. Saperska 3
tel. 607650742
e-mail: [email protected]
URL: http://www.potegaprasypl
Druk: PHU JAKLEWICZ
70-322 Szczecin, ul. Pułaskiego 4/4
Filmy uczestników obozu Potęga Prasy możecie oglądać na naszym
kanale w serwisie Youtube: www.youtube.com/user/potegaprasy
Zapraszamy!
MUZYKA NA POWAŻNIE
Sacrum non profanum
W kościele w Trzęsaczu od 13 do 18 sierpnia
odbywały się koncerty
muzyki poważnej i kościelnej.
Piętnastego
sierpnia byliśmy świadkami występu organisty
Tomasza Adama Nowaka.
Niespotykana była forma
muzycznego spotkania
– publiczność proponowała utwory, a artysta wykonywał – znakomicie!
– improwizacje.
Koncerty muzyki poważnej Sacrum non profanum są przedsięwzięciem,
które ma na celu rozpropagować muzykę poważną
wśród wczasowiczów. Na sześć dni
Trzęsacz stał się kulturalnym centrum wybrzeża. Po raz pierwszy Sacrum non profanum wspomogły władze Świnoujścia. Tematem tegorocznych koncertów była twórczość
Henryka Mikołaja Góreckiego.
– Pierwszy koncert odbył się
w Trzęsaczu 13 sierpnia. Na
skrzypcach grał Bartłomiej Nizioł,
a na organach Andrzej Melewczyk.
Zagrano wtedy trzy utwory w dawnym stylu, a także koncert na
skrzypce.
– We wtorek, 14 sierpnia, ponownie gościliśmy artystów w Trzęsaczu.
Anna Górecka zagrała na fortepianie, a towarzyszył jej organista Wacław Golonka. Zagrali cantatę na organy, a także koncert fortepianowy.
– W środę, 15 sierpnia, zagrano
w Świnoujściu. Śpiewała tam sopranistka Barbara Tritt, a na organach
grał Wolfgang Seifen. Wykonali oni
Trzecią Symfonię Pieśni Żałosnych.
– W czwartek, 16 siepnia, koncerty znowu odbyły się w Trzęsaczu. Patrycja Pietkowska zagrała
na skrzypcach, a Vincent de Pol na
organach Concerto Notturno.
– W piątek, 17 sierpnia, w Trzęsaczu zagrali reprezentanci Europejskiego Centrum Muzyki Krzysztofa Pendereckiego, a także Krakowskie Trio Stroikowe, Szczeciński
Kwartet Smyczkowy Vigo Roso.
W ich repertuarze znajdował się
m.in.: I Kwartet smyczkowy i Kwartet smyczkowy op. 62.
Przedstawiciele
„Rewalacji”
uczestniczyli w koncercie Tomasza
Adama Nowaka, znanego polskiego organisty. Artysta ma za sobą
znakomite studia muzyczne. Zdobył
także wiele nagród muzycznych.
Nagrywał audycje dla Programu
Pierwszego Polskiego Radia, a także dla wielu niemieckich rozgłośni.
Na życzenie publiczności zagrał
on koncerty w stylu barokowym, romantycznym i 4-częściową suitę
symfoniczną. Były to improwizacje
na temat znanych pieśni religijnych,
ale też popularnych piosenek (np.:
Yesterday czy Hey Joe). Pan Adam
grał także fantasie i fugi.
Jak później się dowiedzieliśmy,
improwizacja to prawdopodobnie
najtrudniejsza sztuka muzyczna,
wymagająca wyobraźni i umiejętności muzycznych. Nic nie jest tak naprawdę pewne. Nie da się tego nauczyć – nauczyć można się tylko
techniki. Pan Tomasz wywiązał się
ze swojego zadania znakomicie.
Wydobył moc z każdej pieśni, nawet z „Bogurodzicy”! Kompozytor
został – zasłużenie – nagrodzony
gromkimi brawami.
Koncert ten był idealną okazją
dla wielu ludzi, by posłuchać pięknych tonów, posłuchać dźwięków,
które trafiają do serc, poruszają
i zostają na długo w pamięci... Tomasz Adam Nowak pokazał nam,
że muzyka poważna jest wspaniała
i inspirująca.
MATEUSZ SKÓRA
INFORMATOR
TURYSTYCZNY
WOPR
601-100-100
Ośrodek Zdrowia
ul. Warszawska 31, czynny:
– poniedziałek-piątek: 8-21
– soboty, niedziele i święta:
10-21
Posterunek Policji
ul. Mickiewicza 21,
tel.: 91 38 528 61
Straż Gminna
ul. Mickiewicza 21,
tel.: 91 384 90 30
Straż Graniczna
ul. Dworcowa 2,
tel.: 91 387 76 20
Urząd Gminy
ul. Mickiewicza 19,
[email protected]
Urząd Pocztowy
ul. Sikorskiego 3,
tel.: 91 386 25 50
czynny:
– poniedziałek-piątek: 8-18
– sobota: 8-13
Bankomaty
– SGB, ul. Mickiewicza 19a
(obok Urzędu Gminy)
– Euronet, ul. Westerplatte
(przy restauracji
Robinson Crusoe)
– Urząd Pocztowy,
ul. Sikorskiego 3
Apteka
ul. Mickiewicza 25,
tel.: 91 386 27 02
czynna:
– poniedziałek-sobota: 9-21
– niedziela: 10-18
Dworzec PKS
ul. Westerplatte
(obok oceanarium)
Amfiteatr
ul. Parkowa
Centrum Informacji Promocji
Rekreacji Gminy Rewal
ul. Szkolna 1,
[email protected]
Place zabaw
ul. Słoneczna,
ul. Szkolna 1 (przy szkole)
JOANNA KOŁECZKO
3
SŁONECZNY PATROL
Zawodowcy w każdym calu
Nad bezpieczeństwem plażowiczów na rewalskim wybrzeżu czuwają
ratownicy z firmy „Asekuracja”. Spytaliśmy Krzysztofa Olkuszewskiego,
jej szefa, o szczegóły związane z jednostką i pracą „strażników morza”.
Co zadecydowało o założeniu
firmy?
– Przede wszystkim wykonana
przez nas praca. Ratownicy mnie
o to prosili, chcieli działać w zawodowej służbie. Ustawa z 18 sierpnia 2011 roku daje innym niż Wodne Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe podmiotom możliwość wykonywania ratownictwa wodnego.
Jest to pierwsza ustawa o bezpieczeństwie osób przebywających
na obszarach wodnych dotycząca
wyłącznie ratownictwa. Reguluje
szereg możliwości i przepisów,
które nie były uwzględniane w starych ustawach. Staramy się wykonywać naszą pracę dobrze, profesjonalnie. Chcemy zatrudniać zawodowych ratowników. Były pewne nieporozumienia z zachodniopomorskim WOPR-em, stąd decyzja o wystąpieniu do ministra
spraw wewnętrznych o zgodę na
wykonywanie ratownictwa wodnego, którą w tym roku otrzymaliśmy.
Jakie są główne różnice między WOPR a „Asekuracją”?
– Przede wszystkim my mamy
tylko dwa stopnie: Ratownika Zawodowego i Ratownika Wodnego
oraz Instruktora Ratownictwa Wodnego. W WOPR tych stopni jest
znacznie więcej: Młodszy Ratownik, Ratownik WOPR, Ratownik
Wodny Śródlądowy, Pływalni, Morski, Starszy Ratownik, Młodszy Instruktor, Instruktor, Instruktor wykładowca…
Jak zawiązała się współpraca
między „Asekuracją” a gminą Rewal?
– Jako nastolatek byłem tutaj,
w tej gminie spędzałem mój wolny
czas. Natomiast w 2000 roku
przedstawiciele gminy Rewal byli
u mnie na Śląsku i poprosili, bym
latem pracował w Rewalu. Od tego
czasu jesteśmy.
Czy jest pan zadowolony z ratowników z gminy Rewal?
4
– Jestem zadowolony ze wszystkich ratowników pracujących w „Asekuracji”. Patrolują plaże w Śliwinie,
Rewalu, Trzęsaczu, Łukęcinie, Dziwnowie. Są to zawodowcy w każdym
calu. Nasze statystyki mówią same
za siebie: jest to dziewiąty rok z rzędu, gdy na naszych kąpieliskach nikt
nie utonął. W zachodniopomorskim
WOPR te dane wyglądają gorzej.
Dużo jest takich plaż, na których nie było żadnych utonięć od
tak wielu lat?
– Tyle lat z rzędu tylko w Rewalu!
Ilu nowych ratowników zgłosiło
się w tym roku?
– Trzydzieści sześć osób.
Co zmieniło się tego lata
w przepisach?
– Zmiana dotyczy przede
wszystkim kolorów boi sygnalizacyjnych. Żółte boje oznaczają strefę dla umiejących, a czerwone dla
nieumiejących pływać. Odwrotnie
niż było do tej pory.
Czy ta zmiana może w jakikolwiek sposób wpłynąć na bezpieczeństwo plażowiczów?
– Nie, w żaden sposób.
Jak podsumowałby pan tegoroczny sezon?
– Bardzo ciężko… Mokro, zimno, dużo deszczu. Teraz mamy
pierwsze takie dni, kiedy turyści
mogą
nareszcie
skorzystać
z upragnionej kąpieli – oczywiście,
pod okiem doświadczonego ratownika.
O czym wciąż zapominają
wczasowicze, mimo że panowie
o tym przypominają?
– O przepisach: zakaz pływania,
gdy powiewa czerwona flaga,
zakaz spożywania alkoholu podczas kąpieli słonecznych. Potem
następuje gwałtowne wejście do
wody i... szok termiczny murowany.
Czy każdy człowiek może zostać ratownikiem?
– Musi przede wszystkim dobrze
pływać, ale też mieć odpowiednie
predyspozycje psychiczne.
Dziękuję za rozmowę.
ROZMAWIAŁA: KAROLINA MIKOŁAP
FOT.: KAROLINA MIKOŁAP
W SAMYM CENTRUM
Z Mysłowic do Rewala
Oprócz gazety Rewalacje i telewizji TeVa-Rewal na obozie Potęga
Prasy prowadzimy również radio
– RewalStacja. Możecie słuchać
nas nastawiając odbiornik na częstotliwość 99,2 FM lub klikając mikrofonik na stronie potegaprasy.pl.
Kilka dni temu postanowiliśmy
rozpocząć cykl popołudniowych audycji plenerowych, prowadzonych
z tarasu restauracji California.
W czasie programu rozmawialiśmy
z turystami spacerującymi po ulicach Rewala. Okazało się, że wypoczywają tu też muzycy najlepszych polskich zespołów rockowych.
Nie kryliśmy zaskoczenia, gdy
nasz rozmówca na antenie zaczął
pozdrawiać swoich kolegów z zespołu Myslovitz. Po chwili okazało
się, że jest to perkusista Wojciech
Kuderski. Od razu postanowiliśmy
zaprosić go do naszego studia. Artysta chętnie się zgodził. Następnego dnia odbyła się audycja, w której
opowiadał słuchaczom RewalStacji
o
początkach
swojej kariery, powodach odejścia
z zespołu Artura
Rojka i o planach
na
przyszłość.
Przyznał, że nigdy nie miał dobrych relacji z byłym liderem zespołu i podkreślał,
jak ważna jest
wzajemna współpraca członków
grupy. Wojtek Lala Kuderski wiele
mówił też o nowym wokaliście, który ma zupełnie inny głos od Rojka
i wnosi dużo nowych pomysłów
i pozytywnej energii do ekipy.
Perkusista grupy Myslovitz od
czterech lat, co roku, spędza wakacje w Rewalu. Bardzo podoba mu
się ta miejscowość i przyjechał tu
z rodziną. Podczas popołudniowego programu nasi słuchacze mogli
sami zadawać pytania perkusiście,
a w ciągu rozmowy na antenie RewalStacji były emitowane największe przeboje mysłowickiego zespołu.
Ta sytuacja jest dowodem na to,
że zawsze warto mieć oczy dookoła
głowy, ponieważ wśród tłumów turystów znajdują się też najlepsi muzycy w Polsce. Kto wie... Może to
w Rewalu ukrywa się Michael Jackson i wiele innych postaci popkultury?
PAWEŁ SZYPUŁA
Zdaniem turysty
Pozornie wydaje się, że w Rewalu jest wszystko, czego dusza
przeciętnego turysty zapragnie.
Jednak po krótkiej rozmowie
z przyjezdnymi okazuje się, że
jest parę rzeczy, których tu brakuje. Nie wszystkie pomysły są osiągalne, ale większość wydaje się
realna.
Największym plusem Rewala
jest morze, do którego prowadzą
betonowe schody. Turyści zwrócili
uwagę na to, że przez to wiele
osób niepełnosprawnych oraz matek z małymi dziećmi pozbawionych jest dostępu do plaży. Żeby
ułatwić im korzystanie z kąpieli, bez
konieczności żmudnego popychania wózków przez wydmy, tutejsze
władze powinny pomyśleć o specjalnych zjazdach obok ćwierćmola.
Gdy plażowicze wracają z plaży,
często potrzebują załatwić swoje
potrzeby. I wtedy pojawia się czerwona lampka: GDZIE? Oczywiście,
w centrum Rewala są postawione
publiczne toalety, ale..., płatne.
Propozycją jednego z wczasowiczów było, by toalety były darmowe, gdyż „wszystkie krzaki są już
oblane”.
Jak wiadomo, pogoda na nadbałtyckich plażach nie zawsze dopisuje. Dlatego turyści pomyśleli,
co będą robić w deszczowe dni.
Kolejną z propozycji, którą usłyszałyśmy było wybudowanie basenu.
Nie jest to taki do końca zły pomysł,
bo w czasie wakacji trzeba się bawić nawet przy niepogodzie.
Wiele dyskusji wywołują metalowe pomniki wielorybów postawione
na rynku w centrum. Dla jednych
jest to udana inwestycja, a dla innych plac zabaw dla dzieci. Jedyną
różnicą jest tylko to, że place zabaw z reguły powinny być odpowiednio zabezpieczone. By więc
pomniki zostały pomnikami, a dzieci bawiły się bezpiecznie przywołamy pomysł kolejnego turysty,
a mianowicie wybudowanie placu
zabaw ze zjeżdżalniami, huśtawkami i karuzelami.
Podczas wakacji każdy chce się
trochę zabawić. Co prawda, jest
wiele dyskotek, ale w zamkniętych
pomieszczeniach. Wakacyjne noce
są ciepłe, dlaczego nie wykorzystać tej przyjemnej aury do imprezowania na świeżym powietrzu?
Sugestią kolejnego turysty było
przeniesienie wszystkich dyskotek
na plaże oraz przedłużenie godziny
ich trwania.
Turyści przyjeżdżający do Rewala są na ogół zadowoleni i podoba
im się tutaj. Jednak zawsze można
coś zmienić, by było jeszcze ładniej
i ciekawiej. Z roku na rok jest coraz
lepiej, ale i tak lokalne władze powinny postarać się, aby ta niewielka miejscowość stała się jeszcze
atrakcyjniejsza.
MARIA SPIRIN
ANIA PALIGA
ALICJA WICHROWSKA
5
NA DWÓCH KOŁACH
Rowerem przez Rewal
Trasa ścieżki wiedzie od Pogorzelicy aż do Mrzeżyna. Po drodze stoją
cztery stanowiska, w których znajdziemy ławki, krzesła i stojaki na rowery.
– Ścieżka została dobrze oznaczona i zorganizowana – mówi jeden
z rowerzystów. – Pewną kontrowersję
wzbudza jednak fragment przechodzący przez drogę brukową, oddzielony zaledwie białą farbą – dodaje.
Trasa rozpoczyna się w Pogorzelicy, skąd podróżujemy wzdłuż torów
kolejki wąskotorowej. Jadąc ścieżką
jesteśmy w stanie na własne oczy
obejrzeć cały klif morski i odświeżyć
drogi oddechowe morskim powietrzem. Następnie wjeżdżamy do lasku, który jeszcze kiedyś był zajęty
przez nadmorską jednostkę wojskową. Tam lepiej sprawdzić stan napompowania opon, gdyż może być
wyboiście. Ścieżka ma 14 kilometrów
długości. Zaplanowane jest jeszcze
zamontowanie tabliczek informujących o trasie przejazdu, a także najbliższym punkcie odpoczynku.
W samej gminie podobnych ścieżek jest dziewięć. W okolicach jest
ich około 20.
W gminie Rewal znajdują się takie ścieżki rowerowe jak:
– Szlak żółty: „Rewalska kraina
słońca”. Po drodze jesteśmy w stanie zobaczyć skarpę klifu (zabezpieczoną, oczywiście!), mamy moż-
liwość zejścia na plażę, możemy
odwiedzić przystanek kolei wąskotorowej w Trzęsaczu czy spojrzeć
na neogotycki kościół. Trasa ta ma
ok. 10 kilometrów.
– Szlak czarny: „Wschodni szlak
łącznikowy”. Jest to droga łącząca
wspomniany wyżej żółty szlak ze
szlakami w Niechorzu. Jest on stosunkowo krótki – tylko 4,2 km. Jeśli
tylko mamy ochotę, możemy po drodze odwiedzić latarnię morską
w Niechorzu.
– Szlak niebieski: „Śladami Historii Niechorza”. Trasa ta ma zaledwie
DRAKO
Był wyjątkowo słoneczny dzień,
chmury leniwie pełzały po błękicie.
Muchy bzyczały, przelatując
z jednego kawałka mięsa na drugi. Zaciszna dolinka tonęła w ciszy
przerywanej tylko głosami natury.
Czerwony smok sfrunął z nieba
i przycupnął przy padlinie. Przyczajone w krzakach żądne złota
krasnoludy tylko czekały na tę
chwilę...
Zdecyduj czy chcesz wcielić
się w ziejącą ogniem bestię, czy
w krępe, uzbrojone w sieci, kuszę
i topory krasnoludy. Stocz fantastyczną walkę i wygraj, zanim za-
6
dane Ci zostaną śmiertelne ciosy
lub skończy Ci się talia kart.
DRAKO to gra strategiczna zaprojektowana przez Polaka Adama Kałużę. Zachwycającą grafikę
wykonał Jarek Nocoń. Precyzyjnie
wykonane figurki,
nieskomplikowane
reguły gry i krótki
czas
rozgrywki
sprawiają, że wciągnie
wszystkich
– i tych młodych,
i tych trochę starszych.
ANNA PALIGA
2 kilometry. Po drodze widzimy jednak wszystkie zabytki Niechorza.
Nasza ścieżka obejmuje park z tablicą pamiątkową, zabytkową zagrodę w stylu XVIII-wiecznym,
a także znaną wszystkim latarnię.
Jak widać, gmina Rewal jest bardzo przychylna rowerzystom. Wystarczy wziąć trochę pieniędzy, wypożyczyć rower w RBS (Rewal Bike
System) i wybrać którąś ścieżkę, by
miło spędzić dzień lub dwa. Zatem
– zapraszamy na przejażdżkę!
MATEUSZ SKÓRA
WWW.24KURIER.PL
MARZENIA PLAŻOWICZÓW
Dlaczego nie nago?
Zrzucić z siebie zbędne ubrania i bez żadnych ograniczeń korzystać
z uroków plażowania – to myśl, która pojawia się od zawsze
w głowach turystów. Zwłaszcza gdy pogoda dosłownie rozbiera
nas w oczach. Niektórzy wcale nie boją się pójść na całość...
Naturyści pojawiają się niczym grzyby po deszczu.
Według danych z oficjalnego spisu polskiego wybrzeża,
pochodzących
z maja 2012 r. w naszym
kraju stworzono aż dwadzieścia siedem plaż, na
których ubrania są zbędne.
Wniosek jest prosty – z roku na rok stajemy się odważniejsi i nabieramy większego dystansu do własnego wyglądu. Jednak dla
niektórych to wciąż za mało. Wielu chciałoby w każdej nadmorskiej miejscowości móc skorzystać ze
specjalnej strefy.
Podczas rozmów z turystami w Rewalu młodzież
wypowiadała się z nieskrywanym entuzjazmem o tym
pomyśle. Średnio siedemdziesiąt procent ankietowanych nie miałoby nic przeciwko, a nawet z chęcią
weszłoby na taką plażę, gdyby istniała w okolicy. Ci, którzy już wcześniej
doświadczyli uroków naturystycznych plaż opowiadają o ich zaletach.
– Na początku obawiałam się
spojrzeń obcych ludzi, ale szybko
weszłam w tłum. Wbrew pozorom
nie chodzą tam zboczeńcy, tylko
bardzo otwarte i sympatyczne osoby. To doskonała okazja, by poczuć
się równym – tak samo opalają się
młodzi, atrakcyjni mężczyźni, kobiety, dzieci, czyli ludzie w każdym
wieku. Dlaczego nie pozwolić sobie
na odrobinę szaleństwa, swobody?
Nikogo tym nie skrzywdzę – opowiada Marta Niesioł.
Ludzie najczęściej podkreślają
wygodę. W końcu nic nie krępuje
naszych ruchów i możemy się opalić w sposób idealny.
– Nie mam problemu z moim wyglądem. Jeśli już się pokazywać, to
wtedy, kiedy czujemy się najlepiej.
To nawet nie ekshibicjonizm czy
parcie na szkło. Czysta ludzka
otwartość. Wstyd uważam za
sztuczny w takich sytuacjach. Przecież tacy się urodziliśmy. Korzystaj
bez wstydu, ciało ludzkie jest piękne! – słyszę śmiałą zachętę ze strony Piotra Zieleńskiego.
Warto pamiętać, że nie należy
robić tego wszędzie. Wyłącznie
miejsca oznaczone zwalniają nas
od łamania prawa. Pani Barbara
z Łodzi próbowała opalać się topless na plaży w Rewalu, osłonięta
jedynie przez parawan. Szybko została jednak upomniana przez ratownika. Twierdzi, że gdyby było tutaj odpowiednie miejsce, bez chwili
wahania by się tam udała. Przypominam, że zgodnie z art.202.ß1.Kk
za podobne czyny grozić może nawet rok więzienia. Miejmy to na
uwadze i nie dajmy się ponieść
chwili.
Co z pomysłem wydzielenia strefy dla naturystów w Rewalu? Sołtys
Rewala, Andrzej Brzeziński, przyznał, że pomysł stworzenia takiego
obszaru był już poruszany na zebraniach Rady Gminy, pozostał jednak bez odzewu. Dodał także, że
docenia wartość plaży dla naturystów, która z pewnością cieszyłaby
się popularnością jako nowa atrakcja.
Być może za jakiś czas faktycznie doczekamy się powstania takiego miejsca.
OLGA FESZCZUK
7
ZAWÓD FILMOWIEC
„Jestem dziennikarzem społecznym”
Wojciech Barczak – reporter „Magazynu Ekspresu Reporterów”
– przyjechał na obóz „Potęga Prasy”, by nagrać o nim reportaż.
Potęgowicze, oczywiście, przeprowadzili z nim wywiad.
Czy w młodości pojechałby Pan na Potęgę Prasy, gdyby wtedy istniała?
– Zacznijmy od tego, że
w trakcie nauki w liceum nigdy nie uważałem, że mam
szansę zostać dziennikarzem. Wtedy dla mnie
dziennikarz była to osoba
wybitna,
nieprzeciętna,
z dużymi znajomościami.
Jako uczeń liceum w małej
miejscowości nawet o tym
nie myślałem. Ale teraz,
gdyby taka szansa się wydarzyła, z pewnością bym
skorzystał.
Czym różni się dziennikarstwo prasowe od telewizyjnego?
– Wszystkim. Może
oprócz jednego – i tu, i tu
obowiązuje zasada rzetelności. Trzeba się upewnić,
że nasz materiał jest wiarygodny.
Należy sprawdzać wiadomości
w więcej niż jednym źródle. Obecnie prasa dzieli się na konserwatystów, liberałów, katolików i szaleńców. Dziennikarstwo obiektywne
jest niemożliwe. Wierzono w to
wcześniej, ale teraz już nie mamy
żadnych na ten temat złudzeń.
Wcześniej?
– Chodzi o rok 1989. Nadchodziły zmiany ustroju, powstała więc
mrzonka o tym, że media mogą
stać się obiektywne. Jednak już po
paru latach ludzie zorientowali się,
że to nieprawda. Najgorsze są media fleszowe. One nie pogłębiają
sytuacji, mówią tylko, co się wydarzyło. Jeśli, na przykład, jest wypadek, to jedyne, co pokazują, to
miejsce zdarzenia, uczestników
i ewentualne ofiary. W końcu nic
tak bardzo nie ożywia gazety, jak
trup. Z kolei dziennikarstwo społeczne wymiera. W tym typie dziennikarstwa nie chodzi tylko o pokazanie sytuacji, ale też jej wytłumaczenie – dlaczego do niej doszło,
8
jak zareagowali ludzie itp. Ja reprezentuję redakcję, która jest daleko
od mediów fleszowych.
Mówi pan o konserwatystach,
liberałach, katolikach i fleszowcach. A za jakiego dziennikarza
Pan się uważa?
– Jestem dziennikarzem społecznym. Jeśli coś się wydarzyło, trzeba
to zgłębić i wytłumaczyć. Jeśli prokurator łamie prawo, nie skupiamy się
tylko na tym, co zrobił. Sprawdzamy
po co to zrobił i jakie organa będą
odpowiedzialne za jego sądzenie.
Powiedzmy, że zawala się dom.
W tym momencie media fleszowe
pokazują ruiny domu i mówią, że się
zawalił. Z kolei my piszemy o tym,
czy ludzie coś robią, by pomóc ofiarom. Jeśli robią, to co, i jak im idzie.
Jeśli nie – to dlaczego?
Czy to jest trudne psychicznie?
– To jest bardzo trudne psychicznie. Czasami trzeba porozmawiać
z osobą poszkodowaną. Wtedy należy przede wszystkim pamiętać
o tym, że ani jednym słowem czy
gestem nie można osoby poszko-
dowanej urazić. My zawsze na początku rozmawiamy bez kamery,
żeby bez zgody tych osób nie publikować czasem bardzo trudnych
i bardzo osobistych rozmów. Co
ciekawe, często po takiej rozmowie
ludzie proszą o spotkanie przed kamerą. Możliwość wypowiedzenia
się sprawia, że czują się lepiej.
Pana kolega Tomek Patora nie
do końca stosuje się do tych zasad.
– Tomek Patora to mój przyjaciel. Jednak „Uwaga” dopuszcza
do zastosowania środków zastępczych, takich jak ukryty mikrofon
czy kamera, żeby, np.: rodzinę nagrać.
Czy to nie jest łamanie zasad
etyki telewizyjnej?
– Jak najbardziej jest to złamanie i ja tego nie robię. Ale jeśli mamy do czynienia z interesem społecznym, jak najbardziej jest to dopuszczalne. Powiedzmy, że sklepikarka oszukuje klientów. Zdecydowanie odmawia wypowiedzi przed
kamerą. Wtedy właśnie można za-
ZAWÓD FILMOWIEC
stosować na przykład: ukryty mikrofon. Ja czegoś takiego jeszcze
nie robiłem. Ale mówiłem o boleściach osoby dotkniętej tragedią.
Nie można nagrywać pogrążonej
w żałobie matki...
A nie jest tak, że ludzie nie mówią o swoich tragediach?
– Cóż, historia, którą teraz opowiem, może niektórych szokować.
Chcę jednak, żebyście mnie dobrze zrozumieli. W pewnej wsi
mieszkała czteroosobowa rodzina.
Matka poszła po zakupy. W międzyczasie dwóch sąsiadów „wpadło” do jej domu. Kiedy wróciła zastała tam tylko śmierć. Tamta scena była okropna. Najtragiczniejszą
ofiarą tego wydarzenia była sama
matka. Jednak przed kamerą
wszystko opowiedziała. Możecie
spytać, dlaczego zrobiłem ten materiał. Zabójcy byli ich sąsiadami,
ale od kilku lat byli w więzieniu. Wyszli jednak z niego wcześniej, mimo
złej opinii. Cały reportaż nie był
o samej tragedii, która była przerażająca, ale o krótkowzroczności
policji. Kto przy zdrowych zmysłach
wypuszcza dwóch, niecieszących
się dobrą opinią, kryminalistów?
Jak się rozpoczęła pana kariera
jako reportera? O czym pan marzył w młodości?
– W tamtych czasach pewną nobilitacją społeczną było pójście na
studia. I o tym właśnie marzyłem.
Zawsze byłem konformistą, więc
postanowiłem, że o pracy zdecyduję właśnie tam. Na studia udało mi
się trafić, więc jedno z moich marzeń zostało spełnione. Na uniwersytecie było radio studenckie, którego przewodniczącym był Mirosław Kuliś, właściciel „Angory”.
Dzięki temu właśnie często przebywam na obozie Potęga Prasy.
W momencie, gdy dołączyłem do
radia, rozpoczęła się moja przygoda z dziennikarstwem. Po prostu
w to wsiąkłem. Tam też nauczyłem
się kultury montażu. W dzisiejszych
czasach wszystko jest montowane
komputerowo – zaznaczasz fragment i wciskasz „delete”. Jeśli wyciąłeś za dużo, wciskasz Ctrl+Z i po
prostu cofasz. Wtedy tak nie było
– pracowaliśmy z taśmami. Jeśli
chcieliśmy coś wyciąć, robiliśmy to
dosłownie. A jeśli ucięliśmy za dużo, a na podłodze leżało już kilka-
dziesiąt kawałków taśmy? Trzeba
było szukać odpowiedniego fragmentu. Nauczyliśmy się tam też
wyobraźni montażowej. Zauważyłem, że sporo osób wycina wszystkie zająknięcia i oddechy. Pod żadnym pozorem nie można usuwać
wszystkich! Nie chcemy przecież,
by ludzie brzmieli jak roboty!
Jaka była najciekawsza praca,
z którą spotkał się pan w radiu?
– Cóż... Był taki serial. Ja to nazywam serialem, bo zrobiłem o tym
trzy reportaże. Nazywano to „Linczem we Włodowie”. Wtedy cała
Polska tym żyła. Mieszkał tam człowek, który w sumie w więzieniu
spędził 16 lat. W przerwach między
wyrokami zastraszał ludzi, groził
im, nieraz także ranił. Pewnego
dnia upił się jakimś świństwem
i wyszedł z maczetą na ulicę. Wygrażał ludziom. Ranił wtedy jedną
z kobiet. Mieszkańcy dzwonili po
policję co najmniej kilka razy. Bez
skutku. Mieli tego dość. Kiedy następnym razem wyszedł na ulicę,
osaczyli go i pobili. Na skutek odniesionych obrażeń zbir zmarł. Jako pierwszy byłem na miejscu. Dlaczego tam pojechałem? Powód był
prosty – prokurator, który ich sądził
nie uznał tego czynu za samoobronę, tylko za zabójstwo z premedytacją. Ośmiu mężczyzn poszło do
więzienia za to, że chcieli obronić
swoje rodziny i znajomych.
I jak to się skończyło?
– Większość z mężczyzn uniewinniono, ale trzem postawiono zarzut spowodowania śmierci denata.
W końcu sam prezydent kazał ich
uwolnić. Dzięki mojemu artykułowi,
który pokazał ich punkt widzenia,
ludzie zobaczyli, jak było naprawdę. Mieszkańcy mi zaufali, mimo że
innych dziennikarzy po prostu wyganiali. Za każdym razem gdy tam
jestem, zapraszają mnie na kawę.
Czy mógłbym pana poprosić,
by rozwinął pan termin „manipulacja”?
– Manipulacja to przeinaczanie
rzeczywistości. Każdy montaż jest
manipulacją. Czasami tekstu jest
po prostu za dużo, więc nie można
dać go całego. Łamanie gazety,
poprawki tekstu, montaż filmu – to
wszystko tak naprawdę manipulacja. Jednak trzeba odróżniać montaż, który polega na skróceniu ma-
teriału, od tego, który całkowicie
zmienia argumenty jakiejś osoby.
Jeśli popieramy którąś stronę, nie
możemy pomijać ważnych argumentów drugiej strony. W materiale
należy zachować staranność, by
nie znieważyć drugiej strony.
Może opowie pan swoją największą gafę?
– Cóż... kiedyś robiłem program
ze stadniny. Wpadłem wtedy na pomysł, że rozpocznę program na koniu. Przygotowania rozpoczęliśmy
o godzinie piętnastej. Podkreślę tylko, że nigdy nie jeździłem konno.
Dano mi starą klacz. Pojeździłem
trochę, by się do niej przyzwyczaić.
Koło szesnastej zsiadłem, aby przygotować się do reportażu. Przed
kręceniem poinformowano mnie, że
dostanę inną klacz, bo moja się
zmęczyła. Dosiadłem ją. Zaczęliśmy
nagrywać. Kopnąłem ją lekko piętami by ruszyła. Ona stoi. Zacząłem
mówić. Wtedy nagle ruszyła. Ja mówię dalej. Doszła do murku. Próbowałem ją zatrzymać, jednocześnie
ciągle mówiąc. W końcu nie wytrzymałem i musiałem przerwać reportaż, by się zatrzymać.
Jaka jest przyszłość reportażu
telewizyjnego?
– Jestem zakochany w telewizji,
ale ostatnio słyszałem, że znajduje
się na prostej schyłkowej. Nie wiem
czy jest to spowodowane dziennikarstwem fleszowym, czy tym, że
ludzie mają coraz mniej czasu. Coraz częstsze staje się zdanie, że telewizja powinna być dla wszystkich. Nie! To wszyscy powinni się
nad nią zastanawiać, gdy tę telewizję oglądają. Osobiście mam nadzieję, że ten zmierzch szybko nie
nadejdzie.
Mam dla was jeszcze jedną radę
– nie piszcie gotowych pytań do
wywiadu na kartkach. Przygotujcie
się do rozmowy, ale nie róbcie tak
zwanych gotowców. Lepiej jest pisać hasłowo. Gdy tworzysz pytanie, patrzysz człowiekowi w oczy
i wtedy to jest normalna rozmowa.
Na tym właśnie polegają trudne
rozmowy. Jeśli odklepujemy pytania, osoba z którą robimy wywiad
odklepie odpowiedzi i to nie będzie
prawdziwy wywiad.
Dziękujemy za rozmowę.
MATEUSZ SKÓRA
FOT.: KAROLINA MIKOŁAP
9
SOŁTYS CZUWA
Wyjątkowo pracowity sezon
Rozmowa z Andrzejem Brzezińskim, sołtysem Rewala
Jest pan sołtysem Rewala już
od jedenastu lat. Czy podobają
się panu zachodzące tu zmiany?
– Jakby mi się nie podobały, to
bym nie kandydował. W jakiejś malutkiej części mamy wpływ na zmiany zachodzące w Rewalu. Tak, podobają mi się, ale nie wszystko.
A co się panu nie podoba?
– Na początku podczas dyskursu publicznego mieliśmy inną wizję
fontanny. Myśleliśmy, aby w centrum Rewala przy schodkach powstała „minimuszla”. W tym temacie mieliśmy różne zdania z urzędnikami, ale nie ustąpimy i będziemy
dalej „nacierać” w tej sprawie.
Co roku do Rewala przyjeżdża
coraz więcej turystów. Jak pan
próbuje dbać o ich bezpieczeństwo?
– Bezpieczeństwo nie jest tylko
sprawą sołtysa, ale całej gminy,
wójta, wszystkich urzędników. Rolą
sołtysa jest wykrywanie zagrożeń
przez kontakt z mieszkańcami.
Uzyskane informacje przekazuję
urzędnikom,
funkcjonariuszom.
Dzięki takiemu współdziałaniu
w tym roku na plażach pojawiły się
patrole. Wszystkich siedmiu sołtysów razem monitoruje gminę. Myślę, że z tym bezpieczeństwem
w naszej gminie i samym Rewalu
nie jest źle, zwłaszcza że wójt i cała rada gminy są uczuleni na tę sferę bezpieczeństwa.
W ubiegłym roku mówił pan
o powiększeniu plaż strzeżonych,
zbudowaniu nowych wież ratowniczych. Czy udało się to zrealizować?
– Macie dobrą pamięć. Już mówię. To prawda. Bardzo chcę, aby
strefy plaż strzeżonych były poszerzone. Niestety, jest tak, że na to
potrzebne są pieniądze. Dyskutowaliśmy podczas uchwalania budżetu, nie udało się w tym roku, ale
będziemy do tej sprawy wracać.
Musimy poruszyć drażliwy temat nowego amfiteatru. Rok temu
było mówione, że jest już projekt
bardzo nowoczesnego budynku
na 1500 osób z zadaszeniem...
10
– To prawda. Temat jest mocno
drażliwy. Rok temu o tym mówiliśmy i jako sołtys będę stawiał ten
temat jako główny punkt dyskusji
po sezonie letnim podczas obrad
rady gminy. Nie jest to kwestia tylko radnych z Rewala czy sołtysa
z Rewala, ale polityki całej gminy.
Projekt rzeczywiście jest śliczny,
ale drogi. Żyjemy w takiej a nie innej rzeczywistości i nie możemy
wszystkiego naraz zrobić, chociaż
bardzo bym chciał, żeby było inaczej. Amfiteatr w Rewalu byłby uzupełnieniem tego, co teraz robimy
– całkowicie przeobrażamy wygląd
tej miejscowości. Będę jednak namawiał radnych, żeby zacząć realnie myśleć o budowie tego amfiteatru. Proszę jednak zauważyć, że
w sytuacjach, kiedy chcemy drogę
tu, chodnik tam, trudno gospodarować, niestety, niezbyt dużym gminnym budżetem.
A czy, według pana, uda się
zrealizować w przyszłym roku kolejkę wąskotorową?
– Według mnie, to jest bezwzględny mus. Kolejka będzie
funkcjonować za rok. Rzadko to
mówię, ale w tym przypadku daję
osobistą gwarancję, że w przyszłym roku pojedziemy kolejką.
Przyjedziemy za rok, sprawdzimy (śmiech).
– Na pewno musimy to zrobić,
ponieważ fundusze unijne prze-
padną nam do końca roku. Zawsze, przy każdej większej budowie są jakieś obsunięcia w czasie.
Jest mi żal, że nie możemy wykorzystywać tej kolejki już w tym roku, ale jest to za poważna inwestycja, aby zrealizować ją w parę
miesięcy. Ale, kiedy wrócicie za
rok...
Czy punkty z poprzedniego
harmonogramu zostały wykonane
w tym sezonie?
– Jestem sołtysem z niemałym
doświadczeniem. Przygotowania
do sezonu zostały zmienione przez
urząd gminy. Pierwszy raz od dłuższego czasu nie było tak, że przygotowywanie do sezonu odbywało
się w obecności urzędników. Zwołano specjalną sesję z wójtem, ze
wszystkimi sołtysami i radnymi.
Wszystkie postulaty zebrań wiejskich również z poprzedniego sezonu były rozpatrywane. Co to dało? Wszyscy urzędnicy mieli przekazane postulaty, które zostały zrealizowane.
Był jeszcze projekt połączenia
miejscowości plażami z falochronami. Czy coś takiego nastąpi?
– Fajnie, że poruszacie ten temat, ponieważ mi umknął. To, że
wzmacniamy strefę brzegową poprzez bicie falochronów sprawia,
że plaże są szersze. Szerokie plaże to nasz atut, nie tylko samego
Rewala, ale i całej gminy. Odtwarzamy zabrane przez naturę plaże.
Czy miejscowości połączą się falochronami – chcielibyśmy, bo praktyka mówi: tam gdzie są falochrony, plaży jest więcej. To też się wiąże z finansami. Poseł z naszej ziemi, który był kiedyś wójtem, pracuje bardzo mocno w tej sferze, naciska i lobbuje w sejmie. Gmina Rewal uzyskała sporo pieniędzy na
umacnianie strefy brzegowej. Czy
nadmorskie miejscowości będą
kiedyś połączone plażami? Myślę,
że w jakiejś przyszłości tak, dziś są
połączone szlakiem turystycznym.
Dziękuję za rozmowę.
ROZMAWIAŁA: ANNA WALCZUK
FOTO: AGNIESZKA ROGALEWSKA
KOLOROWA BZDURA
Nie ma takich kobiet
„Cosmopolitan”, „Glamour”
czy „JOY” – dlaczego im ulegamy? Czy jesteśmy zbyt słabe, aby
uwierzyć w siebie? Zachęcają
swoją okładką – zdjęcie sławnej
gwiazdy działa jak wabik. Osoby
te są tak ustawione, żeby na zdjęciu rzucały się w oczy ich atuty,
ukrywały niedoskonałosci. Retusz, jakiemu są poddawane te
zdjęcia, jest wręcz przesadny. Ale
działa! Budzi wsród innych kobiet
kompleksy, sprawia, że chcemy
być takie jak one i... sięgamy po
tego typu pisma.
ślały. Feministki walczyły o równouprawnienie. I po co, skoro według
„Cosmopolitan” mężczyzna to twój
król, a ty jesteś tylko jego podwładną. Czy tak naprawdę nam się to
podoba?
Tylko ty&ty
Czasopisma te bardzo skupiają
naszą uwagę na nas samych. Proponują nam spędzanie więcej czasu ze
sobą i sprawiają, że jesteśmy bardziej egoistyczne, narcystyczne.
Zmieniają nasz punkt widzenia na
świat i podsuwają swoje idee. Radzą,
Co możemy
znaleźć w środku?
Reklama... tylko czego?
Pisma te lansują nowe
„gwiazdki” showbusinessu.
W każdym numerze możemy znaleźć wywiad ze
sławną osobą. Nigdy zaś
nie będzie ona skrytykowana. Nastawiają nas pozytywnie do ludzi, których
w ogóle nie znamy i zachęcają do naśladowania ich.
Rzadko się zdarza, żeby te
gwiazdy miały w sobie choć
odrobinę inteligencji i tyle
charyzmy, żeby zasługiwały
na taką reklamę.
Otwieramy
miesięcznik
i pierwsze, co rzuca się w oczy
to dominująca na dwóch stronach kolorowa reklama. Możemy być pewne, że w tym czasopiśmie nie znajdziemy żadnego
naturalnego zdjęcia. Wszystko
musi być idealne, piękne do
przesady. To chwyt marketingowy, napędzający kobiety do
poddawania się operacjom czy
kupowania drogich kosmetyków. Następna strona i spis treści, a tam wielkie tytuły: „Sposób na faceta”, „Jak sprawić, by
on zrobił dla Ciebie wszystko”,
„Co jest teraz sexy”, „7 rzeczy,
które wydaje Ci się, że wiesz
o facetach (ale nie wiesz)”. Zachęcające?
Co na ten temat
sądzą inni?
„Instrukcja obsługi faceta”
Według wybranych przez
nas kolorowych pisemek, mężczyzna to osoba, która ma być traktowana przez kobietę z najwyższą
czcią. Trzeba poświęcać mu dużo
uwagi i spełniać wszystkie jego
pragnienia. Na domiar złego, te
miesięczniki pokazują nam, jak
bezmyślne i płytkie jesteśmy. Pouczają nas, że jeżeli facet mówi:
Ładnie dziś wyglądasz – to wcale
nie znaczy, że tak myśli, tylko na
pewno ma jakiś podtekst, a my musimy się domyślić, o co mu chodzi
i spełnić jego pragnienie. Zachęcają nas do robienia rzeczy, o jakich
normalnie byśmy nawet nie pomy-
i drogimi ubraniami. A jeśli nie mamy pieniędzy? Często popadamy
w kompleksy i za wszelką cenę
próbujemy je zdobyć (od mężów
lub w inny sposób). Zdarza się, że
sprzedajemy pamiątki rodzinne,
a nawet bierzemy szybkie pożyczki. Te miesięczniki reklamują kosmetyki lub inne dodatki, które często nie są nam wcale potrzebne.
Sugerują kupno tych wybranych
przez nich. Zwykła cena nie świadczy o jakości produktu – często płacimy tylko za markę.
jak pozować do zdjęć, przez co potem wyglądamy nienaturalnie, wyzywająco. Uogólniając, zasada jest jedna: im mniej mamy na sobie, tym lepiej – jesteśmy bardziej seksowne,
a co za tym idzie – łatwiej nam znaleźć nowego partnera. Problem
w tym, że jeżeli wstawimy takie zdjęcia na jakiś portal, możemy doczekać
się przykrych komentarzy, za które
czasopismo już nie odpowiada.
Uroda i moda
Już latem dowiadujemy się, co
będzie modne jesienią lub zimą.
Jest to ciągła gonitwa za trendami
Z sondy ulicznej, którą
przeprowadziłyśmy, wynika,
że nie wszystkie kobiety
czytają takie publikacje. Panie chętnie czytają o zdrowiu i gotowaniu. Na szczęście, młode kobiety czytające czasopisma poświęcone wyłącznie modzie, radzą, żeby lekko traktować zawarte w kolorowych pismach sugestie. Tu się z nimi zgadzamy. Każdy ma inny punkt widzenia i nie należy go zmieniać, bo jeżeli wszyscy będziemy tak samo
myśleć, to już nic nas nie zaskoczy.
Nikt nie będzie wyjątkowy, jedyny
w swoim rodzaju. Oczywiście, jeżeli ktoś chce być kopią Kate Moss
– ma do tego prawo. Namawiamy
jednak do kierowania się swoim rozumem i nieulegania sugestiom
tych pism.
ANNA RASEK
KATARZYNA BORSZYŃSKA
11
GALOPEM PO PLAŻY
Niezwykły
sport dla każdego
Większość z nas wakacje spędza bez ruchu i jakiejkolwiek aktywności.
Jedni siedzą przed komputerem, inni zaś wylegują się na plaży,
ale są również tacy, którzy ten okres spędzają w siodle.
Jazda konna to unikatowa dyscyplina sportowa niepodobna do innych, wymagająca współpracy
dwóch serc – konia i człowieka. Tak
naprawdę każdy może spróbować.
Nie ma ograniczeń ani wagowych,
ani wiekowych. Wystarczy tylko
cierpliwość, zapał do pracy i trochę
predyspozycji.
Komu odradziłabym od razu jazdę
konną? Zdecydowanie ludziom łatwo zniechęcającym i szybko poddającym się, osobom brzydzącym się
końmi i takim, które nie potrafią zrozumieć, że koń to żywe zwierzę, które wymaga stałej opieki i nie znosi
rozłąki. Dla najlepszych efektów takiej współpracy trzeba osiągnąć harmonię z koniem, poczuć jego naturę
i zdobyć szacunek. Relacja jeźdźca
12
i konia to największe piękno, zarówno fizyczne jak i emocjonalne oraz
edukacyjne. Sukces odnoszą tylko
ci, którzy kochają te piękne zwierzęta oraz oddają się całkowicie i pracują nad sobą w każdej wolnej chwili.
Każdy miłośnik jazdy konnej, może
rozwijać swoją pasję, nawet na wakacjach. W Rewalu od 15 lat znajduje się stadnina, gdzie na turystów
czeka kilkanaście koni, które wyszkolone są do stopnia zaawansowania jeźdźca. Początkowo stadnina znajdowała się przy ulicy Dworcowej 20. Od pięciu lat nowy budynek ma swoją siedzibę przy ulicy Turystycznej 5. Gwarantowane wspaniałe są wrażenia oraz mili i doświadczeni instruktorzy, którzy
z chęcią pomogą każdemu. Dla po-
czątkujących radzimy jazdę na lonży
lub jazdę na ujeżdżalni pod okiem
trenera. Dla zaawansowanych idealną opcją będzie przejażdżka o świcie po plaży. Ceny jazd wahają się
od 5 zł za 5 minut oprowadzania do
50 zł za godzinę jazdy w terenie po
plaży.
Sama miałam okazję udać się
na plenerową przejażdżkę. Najcięższa była pobudka o świcie i szybkie
oporządzenie konia. Zmęczenie spowodowane niewyspaniem wynagrodziły piękne widoki, pola powite
mgłą, gdzie pasły się sarny, łąki pełne ostów, lasy oraz długo wyczekiwana przejażdżka po plaży. Najpierw
jechałam wolno, wdychałam czyste
powietrze, rozkoszowałam się tą
chwilą. Następnie spięłam klacz do
galopu i pomknęłam przed siebie.
Była to chwila wyjątkowa. Niesamowite przeżycie. Każdy człowiek powinien chociaż raz oderwać się od rzeczywistości, od natłoku dnia codziennego. Kontakt z naturą i zwierzętami
sprawia, że nasz umysł się odpręża
i czujemy się lepiej. Jeździectwo, jak
każdy sport, ma swoje zalety i wady.
Pozytywne jest to, że dobrze oddziałuje na naszą sprawność psychoruchową, wzmacnia mięśnie nóg, modeluje sylwetkę, korzystnie wpływa
na układ krążeniowy i oddechowy
oraz poprawia naszą postawę. Największą wadą jest to, że ta dyscyplina jest niezwykle ciężka i niebezpieczna. Ale nie należy się poddawać, bo jak mówi stare przysłowie
„Największe szczęście w świecie leży na końskim grzbiecie”.
AGNIESZKA ROGALEWSKA
FOT.: ANNA WALCZUK
AGNIESZKA ROGALEWSKA
GALOPEM PO PLAŻY
13
NIE TYLKO DLA MŁODYCH
„Wszystko co się działo,
Wywiad z Czerwonymi Gitarami, jednym z legendarnych polskich
zespołów, był niesamowitym przeżyciem.
Na pytania odpowiadał perkusista i lider zespołu Jerzy Skrzypczyk.
Skąd w ogóle nazwa Czerwone
Gitary?
– Tylko takiego koloru instrumenty sprzedawano, wiec kolor
zadecydował, to po pierwsze, a po
drugie, wtedy była moda na zespoły kolorowe. Byli
Niebiesko-Czarni,
Czerwono-Czarni,
więc i... Czerwone
Gitary.
Jak czuliście się
nagrywając debiutancki album „To właśnie my” w 1965 r.?
– Przede wszystkim bardzo stremowani, bo było to pierwsze
nasze nagranie i na
wydanie tej płyty mieliśmy tylko dwa dni.
Pierwszego dnia nagraliśmy
podkłady
muzyczne, a drugiego
wokale. Jest to chyba
najszybciej nagrana
płyta w historii polskiej
telegrafii. Takie to były
czasy. Mieliśmy bardzo wąską taśmę, na
której można było nagrywać tylko w taki
sposób. Dopiero później „przyszła” technika.
Wszystkie zespoły tak nagrywały?
– Tak.
Jak wyglądały początki?
– Wydaje mi się, że mieliśmy
ułatwioną sytuację przez to, że
istnieli Beatlesi i każdy kraj chciał
mieć swojego Lennona, McCartney’a. To nam pozwoliło wejść na
rynek muzyczny. Początkowo
śpiewaliśmy dużo ich piosenek.
Później zaczęliśmy grać piosenki
z naszego repertuaru, tworzyć
własne utwory, co jest ważne, bo
dopóki autorzy tekstów nie wyczu-
14
li, że można przy nas zarobić parę groszy, musieliśmy, niestety,
piosenki pisać sami.
Jak czuliście się po otrzymaniu nagrody MIDEM skoro wiedzieliście, że taką samą nagrodę
otrzymał zespół The Beatles?
– O tym, że Beatlesi dostają
taką nagrodę wiedzieliśmy już tam
jadąc. Stanąć z nimi ramię w ramię... Niemalże, bo zespołu nie było, a nagrodę odbierał ich przedstawiciel. Ale sam fakt, że taką samą
nagrodę odbieramy my, był bardzo
sympatyczny. Ale co ja będę mówił,
pewnie sami byście tak chcieli
(śmiech).
Czy przechodziliście w zespole jakieś większe kryzysy, momenty, w których chcieliście to
wszystko rzucić?
– Kiedy jest dobrze, to nie ma
kryzysów. Wszyscy zacieramy ręce
z radości, że ludzie nas słuchają,
że kupują nasze płyty. Pierwszym
takim kryzysem było odejście
Krzysztofa Klenczona, bo był on
jednym z filarów zespołu i straciliśmy wtedy trochę widowni. Z dużych sal
przenieśliśmy się na
małe, ale proces powrotu nie był długi.
Trwał może dwa lata.
Była wtedy jeszcze moda na zespoły grające
mocniej, typu Led Zeppelin, a Czerwone Gitary grały bardzo miękką
muzykę. Zdarzało się
tak, że w domu ludzie
słuchali nas, a chodzili
na koncerty mocniej
grających zespołów.
Koncerty Czerwonych
Gitar przestały być
w modzie, ale, jak widać, 47 lat minęło i mody wracają.
Czy zmienilibyście
coś, gdybyście mogli
cofnąć czas? Chodzi
o zespół, o kształtowanie historii.
– Trudno powiedzieć. Ja myślę, że
wszystko działo się samoistnie,
przechodziliśmy różne koleje losu.
Najpierw odszedł Jurek Kossela,
który był założycielem Czerwonych
Gitar, później odszedł Henryk Zomerski, wydawało się, że będzie
jeszcze gorzej, ale był Seweryn
Krajewski, Krzysiu Klenczon. Potem odszedł Krzysiek Klenczon,
później Seweryn i wydawało się, że
bez tych dwóch filarów Czerwone
Gitary nie mają prawa egzystować,
ale okazało się, że jeśli wszystko
jest prowadzone z sercem, z poważnym podejściem do sprawy to
wszystko jest dobrze.
NIE TYLKO DLA MŁODYCH
działo się samoistnie”
Co dalej? Ile jeszcze zamierzacie koncertować? Jeździć w trasy
po kraju?
– Różnie. Pewnie weterani zespołu, czyli Jurek Kossela i ja, krótko. Szkoda nam trochę nazwy, która jest rozpoznawalna w całej Polsce, bo wydaje mi się, że nie ma
osoby, która choć raz nie słyszała
nazwy Czerwone Gitary, a to jest
świetne logo, podobnie jak: Pepsi,
Coca-Cola czy Lego itd. W tym momencie Czerwone Gitary to bardzo
poważne przedsiębiorstwo. Mamy:
trzy duże środki transportu, aparaturę wokalną, instrumentalną, własne studio nagrań, własny hotel
i jeszcze trochę rzeczy mamy. Jesteśmy więc przedsiębiorstwem
samowystarczalnym.
Gdyby ktoś chciał powrócić do
zespołu,
przyjęlibyście
go
z otwartymi ramionami czy musielibyście się dowiedzieć, dlaczego
i po co wrócił?
– Powiem tak, wszyscy muzycy,
którzy odeszli z Czerwonych Gitar
są z nami w bardzo przyjaznej komitywie. Nawet Seweryn Krajewski. Rozstaliśmy się w przyjaznej
atmosferze. Po prostu uszanowaliśmy to, że on nie chciał już pracować z zespołem. Daliśmy mu wolną
rękę. A czy ludzie chcieliby wrócić?
Powiem wam, że niemal każdy, kto
był w zespole, chciałby wrócić do
Czerwonych Gitar. Komuś się może wydawać, że „Cha, jestem już
na tyle sławny, że mogę sam pokierować swoim losem, założyć swój
zespół”. Nie jest to jednak proste,
szczególnie w dzisiejszych czasach.
Czym były spowodowane zmiany w zespole? Niechęcią muzyków do gry czy demokratycznie
przegłosowano, że ktoś ma
odejść?
– Najczęściej były to nieporozumienia na bazie albo repertuarowej, albo na zasadzie bardzo ludzkiej. Kiedy jest dwóch konkurujących ze sobą muzyków, zawsze się
odezwie ten syndrom pewnej za-
zdrości, prawda? Więc dochodzi na
tym tle do konfliktów. Nie chcę opowiadać szczegółów, ale podkreślam, były różne przyczyny.
Jak oceniacie dzisiejszą młodzież i jak zmieniła się ona od waszych czasów? Pozytywnie czy
negatywnie?
– Młodzież się nie zmieniła, tylko technika „poszła w górę”. My
nie odbieramy młodzieży inaczej,
to są fantastyczni ludzie, którzy
przychodzą na koncerty. Jeśli koncerty są biletowane, to przewaga
jest tych dorosłych „osobników”,
ale jeśli koncerty są otwarte – to
jest szalenie dużo młodzieży, która
zna co najmniej sześć, siedem naszych piosnek z repertuaru i śpiewają razem z nami. Oczywiście, są
pewne różnice. Otwarcie na świat
dało większe rozluźnienie, chcemy
się amerykanizować, ściągamy
z amerykańskich stron dużo muzyki, są: rap, muzyka elektroniczna
i wiele innych gatunków muzycznych. Jest to kwestia mód i kultur,
nie możemy temu zapobiegać, nawet nie chcemy tego robić. My robimy swoje, inni robią swoje, zobaczymy, jak historia oceni, co przetrwa dłużej.
Dziękuję za rozmowę.
ROZMAWIAŁ: PIOTR SKAWSKI
FOT.: ALICJA WICHROWSKA
15
DISCO POLO WCIĄŻ NA FALI
To sprawia
Rozmowa ze Sławomirem Świerzyńskim, liderem zespołu Bayer Full,
o tajnikach muzyki disco polo, przeszłości grupy oraz politycznych
programach muzyków.
16
DISCO POLO WCIĄŻ NA FALI
przyjemność...
– Czy mamy do czynienia z renesansem disco polo?
– Nie sądzę, przecież ta muzyka
istnieje przez cały czas. Słupki popularności co chwilę skaczą w tę
czy inną stronę, ale nie doświadczamy aż tak dużych różnic, by
mówić o jakimś przełomie w gustach.
– Jak podchodzą do waszej
twórczości w szkole muzycznej,
którą pan ukończył?
– Wtedy jeszcze nie było takiego
terminu. Praktycznie staliśmy się
prekursorami tego nurtu, więc w latach sześćdziesiątych nie miał
jeszcze kto go komentować. Osobiście słuchałem wtedy Perfectu,
gdyż panowała era rockowa. Dopiero później nasze teksty stworzyły osobną kategorię i całość urosła
do rangi gatunku.
– Jak radziliście sobie z cenzurą na początku działalności?
– Cenzura jako tako istnieje zawsze. Wtedy musieliśmy przedstawiać nasze piosenki do oficjalnego
zatwierdzenia. Teraz jednak, przed
występem w Telewizji Trwam jeden
utwór odpadł od razu. Trzeba się
z tym pogodzić. Tak samo w Chinach – wszystko jest kontrolowane.
Co kraj, to obyczaj.
– Stoicie na scenie prawie trzecią dekadę. Nie myśleliście, że
może przyszła pora ustąpić innym, a samemu zająć się bardziej
ustabilizowaną pracą?
– Szczerze powiedziawszy – nigdy (śmiech). To całkowicie niemożliwe. Nie ma szczytu popularności, jeśli ktoś jest dobry. Na wyżynach zmieści się wielu. Cieszę
się z tego, co robimy, sprawia mi to
przyjemność.
– Śpiewaliście piosenki religijne. Podobna tematyka umarła, ponieważ była mało opłacalna?
– Nie, traktuję to jako epizod. Jestem głęboko wierzący i praktykujący. Sprawy tego albumu biorę na serio. W podobny klimat trzeba umieć
się wczuć. Nie jest to dla każdego.
Trudno było przestawić się na piosenki rubaszne, takie jak teraz. Zawsze mają w sobie jakieś zawiłości.
Ale to w końcu zabawa. Nie można
się ograniczać.
– Nie dokuczano pana rodzinie
z powodu kontrowersyjnych tekstów?
– Niestety, tak. Najczęściej kiedy
wyjeżdżali na wakacyjne obozy, po
prostu się do mnie nie przyznawali.
Uznaliśmy, że to najlepsze wyjście,
tak maskować prawdę.
– Co próbuje pan zmienić w polityce?
– Wiem, jak należy zmodyfikować kulturę i od tego planuję zacząć. Siedzę w tym biznesie i najlepiej potrafię wskazać, co jest źle.
– Z takim programem widzi się
pan w roli posła?
– Oczywiście. Cały czas kandyduję i się nie poddaję. W wyborach
samorządowych zawsze zbieram
pokaźną liczbę głosów.
– Czy to dobrze, że nasze kultury tak się ścierają? W tej chwili
więcej płyt sprzedajecie na innym
kontynencie.
– Muzyka nie zna granic. Nie
staniemy się kosmopolitami. Ludzkość jest przecież różna i z Polski
nie zrobi się nagle Italii.
– Dziękuję za rozmowę.
ROZMAWIAŁA: OLGA FESZCZUK
FOT.: ZBIGNIEW RÓŻYCKI
STORY CUBES
To gra niepozornych rozmiarów
– zawiera tylko 9 kości. Instrukcje
są proste – każdy po kolei rzuca
kośćmi, które upadając, odsłaniają
obrazki. Zadaniem graczy jest opowiedzenie jak najciekawszej historii, wykorzystując każdy rysunek.
Mimo mało ambitnej machiny,
STORY CUBES to rozrywka na
długie godziny i dla każdego. Jak
nic innego, uczy kreatywności i rozbawia nawet najgorszych ponuraków. Oto przykład opowieści, którą
stworzyłam podczas jednej z rozgrywek. Użyłam błyskawicy, płomienia, domku, ryby, wieży, fontanny, samolotu, pszczoły i żółwia.
Nad Rewalem przelatywał samolot. Pogoda psuła się. Niewinny
z początku deszcz
stawał się coraz groźniejszy.
Samolot
zmienił kurs, kiedy
spomiędzy
chmur
trzasnęła błyskawica
i zapaliła domek,
z którego wybiegła
dziewczynka, przyciskając pod pachą żółwia w szklanym terrarium. Po burzy Rewal
powoli wracał do spokojnego
życia.
Pszczoły jak zwykle krążyły nad
drożdżówkami w piekarniach, ryby
wędziły się w budkach obok plaży,
a kaszaloty, które, jak każda normalna fontanna powinny tryskać
wodą, stały i rdzewiały. Ściemniło
się, a wysoka wieża – latarnia
w Niechorzu zaświeciła mocnym
blaskiem.
ANNA PALIGA
17
SYMBOL MIŁOŚCI
Rewal przyciąga zakochanych
Do tej małej nadmorskiej miejscowości coraz częściej przyjeżdżają pary.
Powstają nowe atrakcje, a wczasowicze odpowiadają: – Oby tak dalej!
Na ćwierćmolo w centrum Rewala wiszą kłódki. Na prętach, drutach, kolumnach – wszędzie, gdzie
się tylko da. Są nowe, pordzewiałe, czarne, kolorowe, duże i malutkie niczym paznokieć. Ale po co to
wszystko? W momencie, gdy wydajemy tę gazetę, na rewalskim tarasie widokowym wisi dokładnie
289 kłódek. A wszystko zaczęło się
tak: Stary most Milvio w Rzymie.
Para młodych ludzi zaciska na łańcuchu kłódkę, a kluczyk wrzuca do
Tybru. Ma to symbolizować ich miłość na wieki. Pomysł wzięli z powieści dla nastolatek autorstwa
Włocha Federica Moccia. Niedługo
po wydaniu książki most zapełnił
się kłódkami z imionami zakochanych. Obecnie jest ich tyle, że Milvio może się niedługo zawalić do
rzeki. Zwyczaj ten przywędrował
i do Polski. Większe miasta mają
już własne „Mosty Zakochanych”.
Rewal nie pozostał gorszy. Kłódki
zapełniły taras widokowy w centrum. Pani Jadwiga twierdzi, że to
naprawdę świetny pomysł, i że
w młodości na pewno sama by
spróbowała. Tego samego zdania
jest para, Wojtek i Ewelina. Nieste-
18
ty nikt z zapytanych przeze mnie
ludzi nie potrafił odpowiedzieć
w jakim celu kłódki kołyszą się na
wietrze. Pomysł jest nietypowy i interesujący, ale problemy pojawiają
się, gdy para się rozstaje… Olga
ze Szczecina mówi natomiast:
– Nie zawiesiłabym kłódki. Według
mnie to tylko blef. Ludzie tak robią,
bo w tej chwili jest to modne. Nie-
długo wszystkim zbrzydnie, a zakochani wymyślą inny zwyczaj. Obecnie ten, kto tego nie robi, może nawet zostać uznany za dziwnego.
Nie podoba mi się ten zwyczaj i nie
powieszę kłódki. Trzeba jednak
przyznać, że cieszą oko wczasowiczów i są wspaniałą pamiątką
z wakacji. Jest i słynna Aleja Zakochanych. Na ulicy Klifowej można
obejrzeć rzeźby słynnych par: Romea i Julii oraz Małego Księcia
i Róży. Oprócz tego można odwiedzić piękną ulicę Różaną, gdzie
wiosną i latem kwitną setki róż. To
świetny i oryginalny pomysł, a gatunki kwiatów mają naprawdę zabawne nazwy – mówią siostry Hanna i Ania. Władze Rewala zainwestowały w Aleję duże pieniądze
i trzeba dodać, że to jeszcze nie
koniec. Pary mogą się też wybrać
o zachodzie słońca na plażę. Widok żółtej kuli chowającej się za
widnokrąg zapiera dech w piersiach i dodaje romantycznym chwilom uroku.
Zachęcamy do szukania sposobów na spędzenie chwil z ukochaną osobą. W Rewalu jest ich wiele,
trzeba tylko dobrze się rozglądać.
KAROLINA MIKOŁAP
COŚ DLA DUCHA
Potęgowa pomoc
Właśnie śniło się jej, że spada
w przepaść, kiedy sen zaczął znikać. Powoli do jej świadomości
zaczęły docierać krzyki: „Anka!
Anka wstawaj, przecież spóźnisz
się na pociąg”. No tak, zapomniała, przecież już od dziś ma się zacząć ta jej cała przygoda z dziennikarstwem. Matka ubzdurała sobie, że jak ją wyśle na jakąś „Potęgę Prasy” to ona momentalnie
zapomni o tym, co jej zrobiła. Odkąd rodzice wzięli rozwód tylko tata się nią interesował. Matka zabierała ją czasem do siebie
w weekend albo na zakupy. Anka
miała wrażenie, że jest dla niej tylko dodatkowym obciążeniem.
Jednak nagle coś się zmieniło,
mama zaczęła się nią interesować
coraz bardziej. Ale nie ma tak łatwo, przez poświęcanie jej więcej
czasu i wysłanie na obóz, o którym właściwie marzyła, nie napra-
wi swoich błędów. I Anka postanowiła jej to udowodnić.
Z pogardą na twarzy zwlekła się
z łóżka, ubrała na czarno, włożyła
jeszcze laptopa do torby i poszła do
kuchni. Matka z uśmiechem na
twarzy siedziała przy stole trzymając jakąś paczuszkę. – To dla Ciebie, moja młoda dziennikarko – powiedziała. W paczce był aparat, ale
Anka nie okazała zbyt wielkiej radości. Bąknęła tylko: – Dziękuję
– i zabrała się do śniadania.
Na peronie z trudem wytrzymała
uściski matki i wsiadła do pociągu.
Po siedmiu godzinach była na miejscu. Trafiła do pokoju z dwiema
dziewczynami. Jedna była jakaś
zamyślona, smutna, natomiast ta
druga wręcz przeciwnie. Ania
stwierdziła, że nie będzie się z nimi
specjalnie zaprzyjaźniać, tylko skupi na pracy. Na obozie było świetnie, bardzo kręciły ją audycje w ra-
diu. Jednak od matki nie odebrała
żadnego telefonu myśląc: Dobrze,
niech się martwi.
Pewnego wieczoru, kiedy była
sama z Kingą, coś się zmieniło.
Dziewczyna nagle zaczęła mówić
o tym, że jej mama zmarła na raka,
że nie umie sobie z tym poradzić,
że przyjechała tutaj, między innymi,
po to, żeby spróbować zapomnieć.
Wtedy w Ani coś pękło, zadzwoniła
do mamy. Przeprosiła ją za wszystko, podziękowała za to, że jest
i wyznała, że naprawdę ją kocha.
Uświadomiła sobie, jak bardzo była
głupia, że nie umiała docenić tego,
co ma.
Kiedy wracała do domu, była
z siebie dumna. Przez tych 18 dni
nauczyła się czegoś o dziennikarstwie, poznała wielu wspaniałych
ludzi, a dzięki szczerości Kingi wydoroślała i naprawiła swoje błędy.
KATARZYNA BORSZYŃSKA
Kierunek: Jasna Góra
Podczas gdy jedni wylegują się na plaży, na przykład w Rewalu,
oni pokonują kolejne kilometry. Niestraszne są im zmęczenie, odciski
i pęcherze. Pielgrzym nie zwraca uwagi na trudy wędrówki.
Liczy się dla niego tylko cel, którym w tym przypadku jest Jasna Góra.
Co roku tysiące ludzi wyruszają
z domów, by udać się na pielgrzymkę do Częstochowy. Ich pobudki są różne. Jedni chcą podziękować za to, co dobrego wydarzyło
się w ich życiu, inni wyruszają w intencji błagalnej. W trasie z ich ust
rzadko schodzą uśmiech i radosne
piosenki. Wielu to dziwi, bo dzień
na pielgrzymce wcale nie wygląda
różowo. Po pobudce, która ma
miejsce zazwyczaj około piątej rano, pielgrzym wyrusza w trasę. Zanim będzie mógł się położyć spać
w namiocie na karimacie, przejdzie
około czterdziestu kilometrów.
W ciągu dnia będzie uczestniczył
we mszy świętej.
Najdłużej idą wierni, którzy
uczestniczą w Pielgrzymce Kaszub-
skiej. Drogę z Helu do Częstochowy, czyli sześćset trzydzieści osiem
kilometrów pokonują w dziewiętnaście dni. Niewiele mniej przechodzi
grupa z Łukęcina w Pielgrzymce
Szczecińsko-Kamieńskiej – sześćset dwadzieścia jeden kilometrów
w dwadzieścia dni. Ogólnie na Jasną Górę w tym roku w okresie od
drugiego maja do czternastego
sierpnia, przybyło sto sześćdziesiąt
dziewięć pielgrzymek pieszych,
a w nich ponad sto trzy tysiące
osób. Były też pielgrzymki rowerowe, biegowe i konne.
Co pielgrzymka daje pielgrzymowi?
– Pielgrzymka jest dla mnie idealnym momentem, aby podsumować miniony rok szkolny i dobrze
przypieczętować wakacje. To coś
w rodzaju katharsis, tam się wyciszam, uspokajam, uduchawiam.
Jest mi to bardzo potrzebne, bo
wiem, że od września zaczynam
ciężką pracę. Dodatkowo jest to
czas, kiedy poznaję nowych ludzi,
a co za tym idzie, zyskuję nowe doświadczenia – opowiada Ania
z Łodzi, która na pielgrzymki chodzi co roku. Takich wypowiedzi
jest dokładnie tyle, ile osób pielgrzymujących. Uogólnianie nigdy
nie oddałoby tego, co w pielgrzymkach widzą uczestnicy. Może to
i dobrze, bo jak mówią sami pielgrzymi, „To jest nie do opowiedzenia. Żeby to zrozumieć, trzeba taką
wyprawę przeżyć samemu”.
MARTA KOCIOŁEK
19
CO W GŁOWIE PISZCZY
Mózg na wakacjach
W czasie wakacji wszyscy staramy się oderwać od codziennych
problemów, zapomnieć o pracy
i szkole. Świadomi tego, że te beztroskie chwile nie będą trwać
wiecznie, staramy się wykorzystać ten czas w stu procentach.
Wyjeżdżamy do nowych miejsc
i poznajemy nowych ludzi, którzy
nierzadko wywierają na nas presję, będącą przyczyną naszych
nielogicznych wyborów. Przybieramy różne maski chcąc
zaimponować
innym
i często nie zastanawiamy się nad konsekwencjami naszych zachowań.
Powodów zmiany codziennego trybu życia na
wakacyjny jest naprawdę
wiele i ciężko byłoby wymienić wszystkie. Zarówno dzieci, jak i osoby dorosłe podczas urlopu dopuszczają do sytuacji,
które okazują się w pewnych przypadkach tragiczne
w
skutkach.
– Wśród nastolatków zdarzają się pierwsze przygody seksualne. Efektami
wakacyjnych szaleństw
bywają niechciane ciąże,
lecz są to już ekstremalne
sytuacje – komentuje psycholog Aneta Mikołap.
– Ludzie próbują również
nowych sportów, często
niebezpiecznych, do których nie są dobrze przygotowani.
Pomysły, które przychodzą nam do
głowy nie są w żaden sposób uzasadnione, a jednak je realizujemy.
Najczęściej jest to spowodowane
tym, że chcemy się przed kimś popisać i w danej chwili zapominamy, że
jesteśmy narażeni na jakieś niebezpieczeństwo – dodaje. Statystyki
podają, że co roku pół tysiąca ludzi
tonie w różnych zbiornikach wodnych, co daje do myślenia i świadczy o płytkiej wyobraźni turystów...
Rodzice wysyłając swoje dzieci
na różne kolonie i obozy liczą na to,
że opiekunowie na tych wyjazdach
rzeczywiście będą rzetelnie wypeł-
20
niać swoje obowiązki. Niestety,
w dużej liczbie przypadków tak się
nie dzieje. Największa dezorganizacja panuje na tak zwanych obozach rekreacyjnych, gdzie młodzież może robić wszystko, na co
ma ochotę. Nastolatki przebywające na wyjeździe, który nie ma konkretnego celu, zaczynają się po
prostu nudzić i wtedy rodzi się najwięcej głupich pomysłów... – Jest to
spowodowane niekompetencją kolo-
nijnych opiekunów, którymi są najczęściej młodzi, niedoświadczeni ludzie. Zależy im tylko na darmowych
wakacjach, więc wykonują tylko niezbędne minimum obowiązków wychowawczych – dodaje psycholog.
Nic dziwnego, że na obozy i kolonie
jeżdżą osoby niezaangażowane
w swoją pracę, nieodpowiedzialni
ludzie. Za tydzień całodobowej odpowiedzialności za dzieci opiekunowie dostają około trzystu, czterystu złotych, co nie jest motywującą
kwotą. Co ciekawe, nawet obozy
harcerskie nie dają dobrego przykładu. Wychowawcy piją razem
z uczestnikami wyjazdu, a biwaki
i obozy nazywamy piwakami i wódkobozami – wspomina Ania, była
zastępowa Związku Harcerstwa
Rzeczypospolitej. Alkohol jednak
nie jest największym problemem.
Zazwyczaj najgłupsze rzeczy robimy przez nadmierną pewność siebie i chęć zaimponowania innym.
– Kolega chciał wejść na drzewo,
żeby zerwać jabłko wiszące na takiej
wysokiej gałęzi... Gdy po nie sięgał,
gałąź na której stał, urwała się,
a Maciek spadł i złamał obie
ręce – relacjonuje Gosia.
Dorośli również dopuszczają się zachowań, których
później żałują. W czasie
wakacji ludzie chętniej ze
sobą flirtują, co może doprowadzić do czegoś poważniejszego. Gdy partnerzy jadą osobno na urlop są
narażeni na problem zdrady,
który może doprowadzić nawet do rozwodu. Możliwe, że
dzieje się tak dlatego, że
ktoś nie czuje się spełniony
w domu. Wtedy zaczyna
szukać jakichś przygód i alternatyw – wyjaśnia psycholog. – Czynnikiem znacznie
wpływającym na nasze zachowanie podczas wakacji
jest alkohol. Zazwyczaj jest
go więcej niż w ciągu roku
– zaznacza pedagog szkolny Maciej Bogucki.
Oczywiście, nasze zachowanie w czasie wakacji
zależy przede wszystkim
od nas samych. Gdy ktoś ma silne
postanowienie przestrzegania swoich zasad i nie ma zamiaru wdawać
się w wakacyjne romanse lub
uczestniczyć w sytuacjach, których
wie, że będzie żałował, nie popełnia żadnych głupot. Wakacyjne
szaleństwa mają też swoją dobrą
stronę. Możliwe, że to, czego spróbujemy w czasie wakacji może
nam się bardzo spodobać, stać się
naszą pasją i ważnym elementem
naszego życia. – Jeśli nie spróbujesz czekolady, nigdy nie będziesz
wiedział, jaka jest smaczna – podsumowuje psycholog.
PAWEŁ SZYPUŁA
HIT CZY KIT?
Wieloryb czy łania?!
Od czterech lat centrum Rewala jest modernizowane. Mała miejscowość
staje się coraz ładniejsza, przytulniejsza. Niektórzy twierdzą nawet, że jest
tu lepiej niż w Kołobrzegu. Ale jak to zwykle bywa, są i krytyczne opinie.
Całe przedsięwzięcie kosztuje
siedem milionów złotych. Modernizacja rozpoczęła się od platformy
widokowej, którą zbudowano na
przedłużeniu ulicy Westerplatte,
u zbiegu Saperskiej i Sikorskiego.
Właśnie w ten sposób zostało wyznaczone centrum Rewala. Stary
plac przeszedł totalną metamorfozę. Według wizji architektów, ciąg
małych sklepików ma kojarzyć się
z górami lodowymi, a fontanna
obok ma przechodzić w swoisty
srebrny potok. Oprócz tego na samym środku placu pojawiły się
dwa pomniki wielorybów, które budzą kontrowersje. Niektórym nawet przypominają łanię.
Jedna z zapytanych osób mówi:
„To mogłoby być w innym miejscu,
ponieważ bawiące się tu dzieci są narażone na niebezpieczeństwo”. Ko-
lejna z zapytanych przez nas pań
mówi: „Wieloryby są okropne, obrzydliwe i w ogóle mi się nie podobają,
dodatkowo tryskająca woda jest absolutną antyrewelacją, a fontanna
jest obleśna, brudna i straszna sama
w sobie. Nieprzemyślana z tego
względu, że turyści moczą tutaj swoje brudne nogi... Strata pieniędzy”.
Coś w tym jest, ponieważ absurdalne jest to, że tak kosztowna fontanna jest nieustanie niszczona
i zanieczyszczana. Np. wieczorami
ludzie jeżdżą po niej rowerami. Ale
na takie zachowanie właściwie
straż gminna nie zwraca uwagi,
więc może takie było założenie?
Wielu turystów robiło zdziwioną minę, kiedy pytałyśmy, co sądzą o tutejszej fontannie, bo nie wiedzieli,
gdzie ona jest.
Mimo wszystko przeważają
pozytywne opinie. Ludziom podoba się nowy projekt, niektórzy są
wręcz zachwyceni. Gdyby tylko
sprawa „fontanny-śmiecianny” została rozwiązana, wszystko byłoby
pięknie.
KATARZYNA BORSZYŃSKA
KAROLINA LICZBIŃSKA
FOT.: KATARZYNA BORSZYŃSKA
Woda mineralna a źródlana
Woda jest podstawowym składnikiem każdego żywego organizmu. Tam, gdzie jej nie ma, nie ma
również życia. O znaczeniu wody
dla życia człowieka przesądza chociażby fakt, że organizm ludzki zawiera jej około 65%. Poziom ten zależy od wieku i płci. Największą zawartość wody w ciele stwierdzono
u embrionów ludzkich (niemal
98%) i u noworodków (około 75%).
Woda jest niezbędna w podtrzymywaniu wszystkich procesów biologicznych w ludzkim organizmie:
- rozpuszcza pokarm i odpowiada
za jego transport,
- wspomaga wchłanianie pożywienia z jelit i odżywianie komórek,
- usuwa szkodliwe produkty przemiany materii,
- reguluje temperaturę,
- zwilża błony śluzowe, stawy
i gałkę oczną.
Aby dobrze funkcjonować, organizm musi kontrolować bilans płynów. Już ubytek 1-2% wody może
źle wpływać na jego działanie.
W utrzymaniu równowagi w naszym
organizmie biorą udział narządy wydalnicze, przewodu pokarmowego,
oddechowe, skóra i jej gruczoły. Organizm traci w ciągu dnia ok. 2,5 l
wody i dlatego powinniśmy mu dostarczyć taką samą jej ilość. Straty
zachodzą wskutek pocenia się,
w wyniku parowania z dróg oddechowych, wydalania z kałem i moczem. Aby je zrekompensować, zaleca się wypijanie 1,5 l płynów
dziennie. Część wody można dostarczyć w pokarmach, pamiętając,
że szczególnie dużo zawierają jej
owoce i warzywa. Należy pamiętać,
by ilość płynów zawsze dostosowywać do potrzeb organizmu. W czasie wysiłku fizycznego tracimy wię-
cej wody niż w przypadku aktywności intelektualnej. Szybsze oddechy
też przyczyniają się do zwiększenia
utraty wody. Co zatem najlepiej
pić? Wybór wody warto zacząć od
podziału na mineralne i źródlane.
Należy skoncentrować się głównie
na tych pierwszych, a drugie pić
sporadycznie. Woda mineralna jest
najzdrowsza, gdyż zawiera dużo
minerałów. Wody źródlane mają
śladową ilość składników mineralnych, a im mniej ich w wodzie, tym
wartość zdrowotna mniejsza. Czasem warto wydać kilkadziesiąt groszy więcej, by mieć pewność, że
kupujemy zdrową wodę. Jest też
cała gama wód leczniczych, które
należy spożywać tylko pod okiem
lekarza. Natomiast to, czy pijemy
wodę gazowaną, czy niegazowaną
jest kwestią gustu.
ZBIGNIEW RÓŻYCKI
21
GWIAZDA ZNIKĄD
Jon Cozart: Król Internetu
Dwa lata temu, a dokładnie 13 lutego 2010 r., Jon Cozart, nastolatek
z Teksasu, udostępnił na portalu Youtube filmik, na którym śpiewa
napisaną przez siebie piosenkę i gra na ukulele. Nie podejrzewał,
że rozpocznie to prawdziwą cozartomanię.
Wystarczyło jedno wideo wrzucone do internetu. Potem, po pozytywnych komentarzach internautów, napisał i nagrał filmik do kolejnej piosenki. I jeszcze jednej, i następnej...
Jego popularność w internecie
wzrastała coraz bardziej. Ludzie
polubili chudego, bladego nastolatka, piszącego chwytliwe piosenki
z tekstem emanującym autoironią
i dystansem do świata. Jego poczucie humoru i talent szybko znalazły zwolenników. Filmiki Cozarta,
znanego też w internecie jako Paint, zdobywały coraz większą oglądalność. Piosenka „Harry Potter in
99 seconds”, streszczająca wszystkich siedem tomów bestsellerowej
powieści, była przełomowa dla jego
popularności. Fanki szalały, pisały
w komentarzach na jego kanale
Youtube, że go kochają, proponowały mu spotkania, a nawet małżeństwo.
Jon, ośmielony swoją nowo zdobytą popularnością, zdecydował
się wziąć udział w castingu do kultowego serialu Glee. Nie przeszedł
przez eliminacje, co wywołało oburzenie wśród jego fanów.
22
Potem trafił przypadkowo mik „Voldemort is here”. Jon powróna internetowy konkurs cił na Youtube, a jego fani (lub ra„King of the Web”. Zagłoso- czej fanki...) przyjęli go z otwartymi
wał na swojego ulubionego ramionami.
„Mógłbym podsumować ostatnich
„youtubeowicza”, a kiedy
ten wygrał, zaczął zastana- kilka miesięcy mojego życia na palwiać się: „Czy ja też mam cach jednej ręki: college, Netflix
szansę?”. Zdecydował się (amerykańska wypożyczalnia filwziąć udział w następnej mów), college, college, college! Stuedycji. Na początku podcho- dia wyssały ze mnie życie przez
dził do tego według zasady nozdrza. Naprawdę nie miałem siły
„co będzie, to będzie”. Do- poświęcać się Youtubowi. Do teraz...
piero tydzień przed zakoń- Nadeszło lato! Paint rusza do przoczeniem konkursu, kiedy du pełną parą!” – oświadcza Cozart.
Miejmy nadzieję, że dotrzyma
przegrywał dwudziestoma
tysiącami głosów (!) zmobili- słowa, bo jego fani mogą nie mieć
zował się i w jednym ze cierpliwości czekać kolejny rok na
swoich nagrań, zaraz po nowe wideo. Jak na razie napisał
tym, jak zaśpiewał mash-up „Billio- piosenkę „Lord of the Rings in 99
naire” Bruno Marsa i piosenki z Kró- seconds”, która spotkała się z zala Lwa, poprosił swoich fanów o gło- chwytem odbiorców. Jeśli jeszcze
sowanie na niego. I wygrał. Siedem jej nie słuchaliście – albo, co gorsza,
tysięcy pięćset dolarów oraz tytuł w ogóle nie wiedzieliście, kim jest
Paint, nadróbcie szybko zaległości.
Króla Internetu należały do niego.
Wszystko byłoby pięknie, gdyby O tym chłopaku jeszcze nie raz bęnie to, że zachował się jak więk- dzie głośno.
szość polityków... Czyli nie dotrzyKAROLINA LICZBIŃSKA
mał obietnic wyborczych.
„Będę wstawiać nowe fil- Biały chłopak rapuje
miki na kanale Paint co
Jestem Jon
miesiąc, dodam piosenkę
Nie, nie jestem gangsterem, głupcze
o Lordzie Voldemorcie
w Movie Villain Medley (ty- Przestrzegam wszystkich zasad
tuł jednego z filmów,
Gram w ping-ponga i chodzę na basen
w którym śpiewał o słynNie lekceważę autorytetów
nych czarnych charakterach filmowych do melodii Albo sprzeciwiam się większości
Spójrzmy prawdzie w oczy
piosenek Lady Gagi), co
tydzień będę dodawać noMoja mama jest dla mnie priorytetem
we wideo na kanale Paint(...)
Prime...”. Jego fani czeka- Jestem naprawdę biały
li cierpliwie, aż Jon zrealiTak biały, że słońce parzy mnie w nocy
zuje to, co obiecał swoim
(...)
„poddanym”. Na marne.
Nie oczekuj, że będę miły
Jon Cozart zapadł się pod
ziemię.
Rozprzestrzeniam się jak wszy
Po niemal roku interne- Jestem zimniejszy niż zimno
towej nieobecności na kaZamroziłem lody waniliowe
nale Paint pojawił się fil-
PRZED SNEM
W nocy się dzieje...
Gdy robi się ciemno w Rewalu ludzie nie idą jeszcze spać.
Wręcz przeciwnie – wczasowiczów, na przykład, na głównym placu przybywa.
Dyskoteki, bary, lampiony. Każdy znajdzie zajęcie dla siebie.
Godz. 21:30
Wieloryby są oblegane przez
dzieci, które nie planują pójść spać.
Rodzice robią im zdjęcia. Przy
ćwierćmolo rozkłada się stoisko
z lampionami. Jak zobaczyliśmy, te
papierowe, latające atrakcje, występują w różnych kolorach:
czerwone, białe, zielone, błękitne,
czarne czy fioletowe.
Godz. 22:00
Na ćwierćmolo i na placu ludzie
zaczynają wypuszczać lampiony.
Zwykle robi się to na plaży, ale tego dnia było tam wietrznie. Dzieci
siedzące na wielorybach i fontannie patrzą na ludzi wypuszczających lampiony i z otwartymi buziami śledzą lot światełek szczęścia.
Godz. 22:15
Jeden z lampionów wpada
w drzewa. Wszyscy zaczynają robić mu zdjęcia. Na szczęście, nie
doszło do pożaru. Wielu ludziom
dało to do myślenia – kolejka do
lampionów znacznie się zmniejszyła, a ludzie się rozeszli.
Godz. 22:30
Przy stoisku z pizzą ustawia się
kolejka. Chyba nie zamierzają iść
spać, bo powszechnie uważa się,
że jeść powinno się najpóźniej dwie
godziny przed snem.
Godz. 22:45
To był dobry wybór. Pizza bardzo
nam smakowała. Idziemy dalej
deptakiem w głąb Rewala. Nadal
na swoim miejscu stoi „Pan
Śmierć”. O, są także nasze ruchome rumaki! O tej porze też cieszą
się dużym powodzeniem. Dzieci
już powoli zaczynają znikać z wielorybów i naszych ulubionych
wierzchowców.
Godz. 23:30
Dyskoteka w Californii się rozkręca. Ludzie tańczą, giboczą się
na wietrze i świetnie się bawią. My,
jako reporterzy „Rewalacji”, dołączyliśmy do nich na kilka minut.
Godz. 00:00
Czas wracać i porządnie się wyspać. Kolejny dzień będzie równie
zacny, pracowity i ciekawy.
TEKST I FOT.: ZBIGNIEW RÓŻYCKI
MACIEJ WÓJCIK
23
POMYŚL I UŚMIECHNIJ SIĘ
Krzyżówka
Suchar – żart często powodujący załamanie nerwowe u odbiorcy. Są powszechne wśród młodzieży, a także wśród showmanów (Karol Starburger, Szymon
Majewski). – wg Nonsensopedii
z
Jak się nazywa ulubiony aktor
Bin Ladena? Zamachowski.
z
Co robi zebra w samochodzie?
Zapina pasy.
z
Co śpiewa Murzyn na przejściu dla pieszych? Pojawiam się
i znikam.
z
Jak się nazywa człowiek, który
broni sławnych ludzi? BroniSław.
z
Co mówi ksiądz, gdy dostanie
mandat? Bóg zapłać.
Uśmiechnij się, jutro będzie lepsza pogoda
Kobieta po pięćdziesiątce staje
przed lustrem i mówi do męża.
– Ojejku przybyło mi zmarszczek, przytyłam, te włosy takie jakieś nijakie... Zbrzydłam. Powiedz
mi, kochanie, coś miłego!
– Wzrok masz dalej dobry!
z
Dwóch facetów wpada na siebie
w centrum handlowym:
– Och, przepraszam pana!
– Nie, nie, to ja przepraszam.
Zagapiłem się, bo wie pan, szukam
tu mojej żony.
– Ach tak? Ja też szukam swojej
żony. A jak pańska żona wygląda?
– Wysoka, włosy płomienny
kasztan, ścięte na okrągło z końcówkami podwiniętymi do twarzy.
Doskonałe nogi, jędrne pośladki,
duży biust. Była w spódniczce mini
i bluzeczce z pięknym dekoltem.
A pańska?
– Nieważne! Szukajmy pańskiej!
z
Spotkało się dwóch panów, jeden żali się drugiemu:- Wiesz Zenek, żona zrobiła się bardzo marudna i od pól roku mnie zanudza.
Cały czas przychodzi z tym samym.
24
- Z czym?- Chce, żebym wyniósł
choinkę na śmietnik.
z
Mąż wpatruje się w świadectwo
ślubu.- Czego tam szukasz? – pyta
żona.- Terminu ważności!
z
Żona mówi do męża:
- Kochanie jutro jest rocznica naszego ślubu – jak ją uczcimy? Na to
mąż odpowiada: - Może minutą ciszy?
z
Żona wraca do domu i mówi:
– Kochanie, dzisiaj piąć razy
przejechałam na czerwonym świetle bez żadnego mandatu! - No i co
z tego? - Nic. Za zaoszczędzone
pieniądze kupiłam nową torebkę!
z
– Słyszałam, że pani małżonek
złamał sobie nogę. Jak to się stało?- Bardzo głupio. Właśnie robiłam
zrazy, więc mój mąż poszedł do
piwnicy po ziemniaki. Jak zwykle
nie wziął ze sobą latarki, poślizgnął
się na schodach i spadł w dół.- To
straszne. I co pani zrobiła w takiej
sytuacji?- Makaron.
z
Jak się nazywa koń, któremu
wszystko pasi? Pasikonik.
z
Co mówi Chińczyk patrząc na
szybę? ToShiba.
z
Jak się nazywa sparalizowany
budynek? Nieruchomość.
z
Co robi sprzątaczka na scenie? Wymiata.
z
Jak nazywamy działające radio? Radioaktywne.
z
Co mówi szczur do szczura na
pożegnanie? Paszczurze.
z
Jak piją naukowcy? Do DNA.
z
Jakie jest przeciwieństwo Palikota? Gasipies.
z
Dlaczego taboret ma depresję? Bo nie ma oparcia.
Z INTERNETU ZEBRAŁA
KAROLINA LICZBIŃSKA
WRÓŻYMY Z FUSÓW
HOROSKOP
BYK (20.04-20.05)
Poczujesz przypływ
gotówki, lecz musisz uważać na wydatki. Ciesz się latem, sprawy zawodowe odstaw na
bok, należy Ci się trochę wypoczynku, najlepiej na świeżym powietrzu. Spróbuj czegoś nowego,
teraz jest na to dobry moment. Nie
odrzucaj miłości, ale bądź ostrożny! Liczba, która przyniesie Ci
szczęście to 4.
BLIŹNIĘTA (21.05-21.06)
Dzień umilić może
Ci rozmowa z przyjacielem i rodziną,
a gorące słońce pobudzi Cię do pracy.
Masz teraz dobrą
passę, wykorzystaj to! Uwierz
w siebie i bądź optymistą. Pokaż
ludziom, że jesteś ambitny i stać
Cię na wiele. Twoim szczęśliwym
kolorem będzie turkus.
RAK (22.06-22.07)
Bądź przygotowany
na przykre niespodzianki, w tym tygodniu nie wszystko
będzie Ci wychodzić. Dotyczy to
spraw zawodowych. W miłości jednak możesz liczyć na więcej. Dobrym sposobem, by jej pomóc, będzie spacer po promenadzie Rewala. W tym tygodniu dobrym kolorem będzie dla Ciebie pomarańczowy.
LEW (23.07-22.08)
Twój związek będzie
cudownie rozkwitał.
Musisz jednak skupić się na pracy, ponieważ w najbliższym czasie mogą
wystąpić
przykre
nieporozumienia. Żółty kolor na
pewno doda Ci energii. Twoją
szczęśliwą liczbą będzie 14.
PANNA (23.08-23.09)
Nareszcie masz trochę czasu dla siebie. Wykorzystaj to.
W końcu możesz
wypocząć i zrelaksować się w domowym
zaciszu. Jest to idealny czas, abyś
pomyślał o realizacji swoich największych marzeń. Pamiętaj o kolorze niebieskim, który w tym tygodniu
jest Twoim szczęśliwym kolorem.
WAGA (23.09-23.10)
Zmiana nastroju? Jesteś rozbity? Musisz
to zmienić! Wybierając się ze znajomymi
„na miasto”, zrelaksuj się, a humor sam wróci. Zabaw
się! Dobre rady dać Ci może przyjaciel. Twoja szczęśliwa liczba – 3!
SKORPION (23.10 -21.11)
Najwyższy
czas,
byś porządnie wypoczął i spotkał się
ze znajomymi. Najbliższe dni przyniosą Ci miłe wiadomości, a dręczące Cię problemy nareszcie się rozwiążą. Liczba 23
przyniesie Ci szczęście.
STRZELEC (22.11-21.12)
Niech wakacje sprawiają Ci radość, są
one idealną porą, by
zrobić coś szalonego. Spróbuj poznać
nowych ludzi. Po-
staraj się spędzać czas, uprawiając
sport. Skocz ze spadochronem
i zrelaksuj się, odrobina adrenaliny
jeszcze nikomu nie zaszkodziła.
Sprawami zawodowymi się nie
martw, teraz są wakacje i jest to
czas dla Ciebie. Twoja szczęśliwa
liczba – to 6.
KOZIOROŻEC (22.12.-19.01)
Wakacje to dla Ciebie czas zabawy i relaksu. Chętnie poznajesz nowych ludzi. Bądź jednak
czujny. Nie każdy będzie miał w stosunku
do Ciebie czyste zamiary. Najwyższa
pora, byś pobył trochę z rodziną, która od dawna czuje się zaniedbywana. Twoją szczęśliwą liczbą jest 10.
WODNIK (21.01-19.02)
W pracy wszystko
pójdzie po twojej myśli, nie musisz się już
martwić, ale nie odpuszczaj sobie. Staraj się być coraz lepszy. Po pracy pomyśl o dobrym wypoczynku nad morzem, przyda Ci się trochę relaksu.
Nie zapominaj o przyjaciołach, zaproponuj im wspólne wakacje. Jest to
dobry moment, by poprawić Wasze
nieco ostatnio zaniedbane relacje.
Najlepszym kolorem będzie dla Ciebie fioletowy.
RYBY (19.02-20.03)
W najbliższym czasie możesz spodziewać się znacznego
przypływu gotówki.
W twoim związku
pojawi się pewien
kryzys, który oczyści napięcie między Wami i pozwoli znowu cieszyć
się wzajemną miłością. Ktoś wkrótce zabierze Cię na ekstremalną wycieczkę. Kolor nadziei, zielony, jest
dla Ciebie dobrym pomysłem.
ANNA WALCZUK
AGNIESZKA ROGALEWSKA
DLA KAŻDEGO
25
Rys. Agnieszka Pukacz
BARAN (21.03-19.04)
Wakacje mogą być
dobrą okazją do nawiązania
nowych
znajomości.
Poznasz osobę, która
po dłuższym czasie
zasłuży na miano przyjaciela. Szczęście w tym tygodniu będzie Ci sprzyjało. W pracy spotka Cię coś miłego.
Masz teraz dobry czas, aby rozwiązać wszystkie swoje problemy. Twoją szczęśliwą liczbą będzie 5.
PRZYGODA Z POTĘGĄ
Z życia obozu „Potęga Prasy”
Marta dobrze się sprzedaje. No, i powiewa entuzjazmem.
0
(Marta do aparatu) – NO! PRACUJ DLA MNIE!
0
Ramówka raz złamana już nigdy się nie zrośnie
0
Jak nie uda wam się puścić lampionu, to spróbujcie go wyemitować!
0
(na koncercie Bayer Full)
Ty się nie śmiej! Ty szukaj metafory!
0
– Och, wszystkie dziewczyny na mnie lecą!
– Traktuj to jako dzień dobroci dla zwierząt...
0
Mateusz, jak ty masz na imię?
0
Pozdrawiamy Jana Brzechwę, który obchodzi
dziś swoje 114 urodziny...
0
– Co robisz?
– Szukam zdjęć do artykułu o Igrzyskach.
– I dlatego oglądasz frytki?
0
Jest godzina 19:15, a wy słuchacie... RADIA!!!
26
(audycja kadry)
– Ja to pamiętam jak kiedyś były potańcówki...
– A wiesz, że teraz nie ma potańcówek?
– No tak, są imprezy, dyski..
– Nie. Teraz są melanżę.
0
– A to jest Czwarta Ania...
– Która to?
– To ten chłopak. Wie pan, taka Ania typu „Grodzka”.
0
Kto to powiedział? Oczywiście, Alfred Einstein!
0
– Która godzina?
– Trzynasta pięćdziesiąt trochę.
0
Dzisiaj będą przelotne, szybko przelatujące
chmury.
0
– Marysia, ile ty masz lat?
– 12.
– No proszę, 12 lat i już doszła!
0
– Co tu robi to japko?
– Ono było tu już od początku, coś na kształt dobrego ducha...
OPRACOWAŁA: ANNA PALIGA
TRENDY DLA NAJMŁODSZYCH
Moda nad Bałtykiem: dla dzieci
Podczas zabawy nad morzem sprawdzi się wygodny kombinezon, najlepiej z naturalnego materiału. Nie krępuje ruchów,
a żywy kolor cieszy oko.
Nowoczesna interpretacja kurortowego szyku: bananowożółte szorty odsłaniają opalone
nogi, modne okulary awiatory
chronią oczy przed słońcem,
a pasiasta koszulka jest prosta
i klasyczna.
Kolorowa wzorzysta sukienka
nadaje się na każdą okazję i każdą porę. Falbanka na górze dodaje jej dziewczęcości i nieformalnego charakteru. Wystarczy
dobrać odpowiednie buciki i już!
Na spacer po
mieście taki zestaw będzie idealny: bawełniana tunika z idolką dzieciaków
Hello Kitty
w słodkim jak
wata cukrowa
kolorze, a do tego malinowe
legginsy, które
są komfortowe
dla małych
wiercipięt.
Połączenie sportowych pomarańczowych spodenek z intensywnie
błękitnym T-shirtem według zasad color blocking jest radosne
i wakacyjne, dlatego wspaniale
pasuje na wyjście na plac zabaw.
Strój pozostawia dziecku swobodę ruchów: żadne zabawy nie będą mu straszne!
A na plażę sprawdzi się lekka sukienka, którą szybko można założyć i ściągnąć. Kolorowe paski
spodobają się i maluchowi,
i modnej mamie.
Tak szykowny zestaw jest w sam raz na rodzinną kolację w nadmorskiej restauracji albo
wieczorne wyjście do amfiteatru. Wszystko
utrzymane jest w czarno-białej tonacji, ale można przełamać to np. wisiorkiem z czerwonym
elementem. Biały top z nadrukiem i materiałową
broszką-kokardą zestawiony z czarną sztruksową kamizelką oraz sztywnym kapeluszem
wygląda bardzo elegancko. Można też zawinąć
nogawki prostych granatowych dżinsów
do długości 7/8, wtedy strój nabierze odrobiny
paryskości.
TEKST: KAROLINA LICZBIŃSKA
MODELKI: MARYSIA SPIRIN, KALINKA WASIAK
FOT.: KASIA BORSZYŃSKA
27
Własne wypieki
Centrum Rewala
Codziennie nowe menu
Nowoczesny bar samoobsługowy
15 lat w Rewalu
Niezbyt często goszczę
na łamach „Rewalacji”, więc
niech mi będzie wolno wypowiedzieć się mając na względzie – chyba się nie mylę
– że „Rewalacje” w mojej
miejscowości są już 15 lat.
Z podziękowaniem i ukłonem za to, że jesteście
i – mam nadzieję – będziecie. Sam z ciekawością
wczytuję się w treść „Rewalacji” i odnotowuję, jak osoby z zewnątrz postrzegają
i widzą nasze sprawy i problemy.
Z uznaniem muszę powiedzieć, że Wasz ogląd na nasze sprawy jest mieszkańcom i miejscowości potrzebny i inspirujący. Na przestrzeni minionych lat Waszej
pracy, doskonale potrafiliście
dostrzegać mankamenty
i absurdy, które staraliśmy
się niwelować. Również
i moja osoba pełniąca funkcję sołtysa była przez Was
oceniana niejednokrotnie surowo, ale prawdziwie.
Trudno mnie, mieszkańcom i zapewne turystom wyobrazić sobie sezon letni bez
„Rewalacji”. Redakcja przez
lata wyrobiła sobie uznanie,
nikt nie odmawia Wam wywiadów i spotkań – to
o czymś świadczy. Wasze
spostrzeżenia i retoryczne
pytania
niejednokrotnie
przedstawiam na spotkaniach z mieszkańcami. Pani
Karolina Pietrzak, redaktor
naczelna w pierwszym numerze „Rewalacji”, napisała,
że „chcecie być przydatni
i służyć ludziom”. Więc możecie mieć satysfakcję, że tak
jesteście przez nas, mieszkańców, odbierani. Ponieważ chyba nadchodzące wydanie „Rewalacji” będzie
ostanie w sezonie letnim
2012, chciałbym życzyć sobie, redakcji, mieszkańcom
i turystom następnych 15 lat
stacjonowania w „Rewalu”.
Życzę także satysfakcji i dalszych inspiracji dla młodych
ludzi, którzy z Wami współpracują.
Z wyrazami szacunku
SOłTYS REWALA
ANDRZEJ BRZEZIŃSKI